- Chyba wiemy gdzie zacząć. - Powiedział Sam, wychodząc z pokoju i kierując się w stronę dziewczyny. - Pojedziemy tam, możemy to pożyczyć? - Spytał pokazując jej wspólne zdjęcie z tatą.
- Tak.
- Sam, właściwie...zostanę tu z nią. Zadzwoń do mnie, gdy będziesz potrzebował jasne?- powiedziałam, Sam zdziwił się ale przytaknął. - Okej, uważaj na siebie.
- Obiecuję. - Powiedział, przytulił mnie i wyszedł.
- To twój chłopak? - Spytała Krissy siadając na kanapie. Ja usiadłam obok niej, z kubkiem w ręku. Zaśmiałam się.
- Nie, właściwie najlepszy przyjaciel. - Wzruszyłam ramionami.
- Dlaczego zostałaś? - Spytała.
- Widziałaś Sama? On jest olbrzymem. I to dorosły mężczyzna. Wolałam nie zostawiać Cię samej na kolejną noc. - Wyjaśniłam.
- Nie trzeba było. - Powiedziała prosto. Potem rozmawiałyśmy o różnych normalnych sprawach. Sam napisał do mnie raz pierwszego wieczoru, że nie ma na razie nic. Czekałam kolejne dwa dni, pisał na bieżąco co ma, jednak nadal nie był pewny czyn jest potwór. Trzeciego dnia chciałam z nim porozmawiać, poprosić by przyjechał po mnie żebym mogła mu pomóc jednak nie odbierał. Podejrzewałam, że po prostu jest zajęty, i obiecałam sobie ze jeśli dzisiaj się nie zamelduje zadzwonię do Deana. Gdy przyszedł wieczór trzeciego dnia, mojego nocowania z Krissy postanowiłam iść do sklepu, a potem zrobić jej jakąś przyzwoitą kolację.
- Idziesz ze mną? - Spytałam.
- Nie, zostanę, właściwie najbliższy sklep jest jakieś pół godziny spaceru stąd.
- Nieszkodzi, dobrze mi to zrobi. - Powiedziałam zbierając się. - Dzwoń jeśli byś czegoś potrzebowała.

Po kupieniu potrzebnych do zrobienia spaghetti rzeczy, chciałam zadzwonić do dziewczyny i poinformować ją, że już wracam. Jednak zorientowałam się ze mój telefon jest rozładowany. Przeklęłam pod nosem, zostawiłam ją samą na półtorej godziny, bez kontaktu. Szybciej ruszyłam do mieszkania. Drzwi były otwarte, położyłam jedzenie na kuchennym blacie i ruszyłam w stronę sypialni, gdzie było słychać odgłosy rozmowy.
- Krissy? - Spytałam wchodząc do pomieszczenia. - Czemu ty...Dean? - zobaczyłam go stojącego na przeciw Krissy, która celowała do niego z pistoletu. Za plecami, otwarta szafa aż ziała pustką.
- Ona wie o łowcach, zwinęła mapę! - Powiedział Dean.
- Co? Odłóż ten pistolet! - Powiedziałam do niej, podchodząc bliżej. - Chcemy znaleźć twojego ojca.
- I Sama. - Dodał Dean. Spojrzałam na niego.
- Słucham?
- Wpadł. Zadzwonił do mnie, dwie godziny temu, ale nie odebrałem. Mówił ze znalazł vetalę i pojechał polować. Nie dzwonił do ciebie?
- Nie odzywał się od trzech dni, ale pracował nad tym, dzisiaj telefon mi się rozładował. O Boże...- zbladłam. - Vetale polują w parach. - Szepnęłam.
- Dokładnie, mieli błędne informacje. Skąd ty to wiesz? - Spytał mnie.
- Ted mnie oświecił, polowałam kiedyś na nie w Indianie. - On skinął głową, i wrócił spojrzeniem do dziewczynki.
- Nie utrudniaj tego. - Warknął. - Chcemy ich znaleźć.
- Mój tata odszedł, i nie wrócił. - Powiedziała we łzach. - Sam odszedł i nie wrócił. - Podeszła bliżej nas. - Z wami będzie tak samo jeśli dam wam te informacje.
- Gdzie jest ta mapa? - Powiedziałam.
- Spaliłam ją. - skamieniałam.
- Co? - Spytał Dean zdenerwowany.
- Na szczęście, zdążyłam zapamiętać wszystko, przed tym jak to zrobiłam. - Uśmiechnęła się. Opuściła broń, bo wiedziała, że z nami wygrała i będziemy musieli wziąć ją ze sobą. Wyszła z pomieszczenia by założyć kurtkę.
- Czemu jej nie pilnowałaś do cholery?! - Spytał Dean.
- Wyszłam po zakupy! Nie awanturuj się! - Krzyknęłam. - Co ty tu w ogóle robisz?
- Wiadomość Sama mnie zaniepokoiła. Powiedział też, że jesteś z Krissy, a nie z nim. Dotarło do mnie ze sam nie ma szans z dwoma vetalami, więc przyjechałem tu sprawdzić czy miał na tyle rozumu by wziąć Cię ze sobą. Nie miał. - Powiedział i wyprowadził mnie z pokoju, poszliśmy do auta. Krissy usiadła z przodu by kierować Deana, a ja opierałam się ramionami o przednie siedzenia.
- Mam pytanie. - powiedziała dziewczyna. Widziałam jak wściekły był Dean, co więcej, sama byłam zła!
- Sprawa wygląda tak. Jestem zabawnym typkiem, właściwie świetnym. Ale w tej w chwili nie jestem w nastroju. - burknął. - Siedzę w bagnie po uszy, gdyby to nie był nagły wypadek nawet by tu ciebie nie było. - Zaznaczył, a ja nie odezwałam się słowem. Dziewczyna przekręciła oczami i włożyła słuchawki do uszu. Jednak nie miała ich długo, ponieważ po chwili wyrwała je.
- Jedno nie ma sensu. Mój tata był świetnym łowcą, a twój brat był gigantem. Jak to coś ich dopadło? - Spytała. Westchnęłam i odpowiedziałam, ponieważ widziałam, że Dean szczerze nie ma n to ochoty
- Vetale zazwyczaj polują parami, Sam i twój tata myśleli ze to jeden osobnik.
- Czemu tak myśleli?
- Błędne informacje. - Odpowiedział Dean. - Nasz tata wiele lat temu załatwił samotnika. Sam miał jego dziennik, a twój tata musiał opierać się na samych faktach.
- Świetnie, a wy skąd wiecie?
- Polowałem na nie.
- Polowałam na nie. - Powiedzieliśmy w tym samym momencie. Pozwoliłam dalej mówić Deanowi.
- Kilka lat temu, polowałem na jednego który okazał się być parą.
- I nigdy nie powiedziałeś Samowi? Wielkie dzięki! - Powiedziała z wyrzutem.
- Sam był wtedy w Stanford, mądralo.- odpowiedział, a ja uśmiechnęłam się widząc jak się ożywił. Pierwszy raz od bardzo dawna.
- Poszedł na studia? - Spytała Krissy zdziwiona.-  Mówiłeś, że wasz tata był łowcą.
- Bo był. My byliśmy, Sam zrezygnował i zaczął studia. - Wyjaśnił jej. Dziewczyna nadal była szczerze zdziwiona. Dean odezwał się po chwili zwracając się do niej. - Też byś tak mogła. Być łowcą/pediatrą. - Zażartował, a ja uśmiechnęłam się tak jak i Krissy.

I'll always have your back. | SPNWhere stories live. Discover now