Zebraliśmy wszystko co potrzebne, by przywołać anioła, Dean wypowiedział zaklęcie i przed nami stanął facet, konkretnie blondyn, wcale nie przypominał anioła.
- Nie jestem waszym sługą, wiesz o tym? - Spytał luźnym głosem.
- Wiesz ze Crowley żyje? - Spytał Dean. Anioł przystanął na chwile, lecz nie wyglądał na zdziwionego.
- Wiem, Castiel mi powiedział, do czego zmierzasz?
- Wiesz, że Castiel i on współpracują? Chcą otworzyć Czyściec, dzieląc się pół na pół duszami. - Widziałam konsternację na twarzy Balthazara, starał się nie pokazać po sobie, że jest w szoku.
- Oczywiście.....Castiel wspominał mi o tym.- kłamał.
- Crowley, uwięził dwójkę ważnych dla mnie osób. - Moje serce zapadło się. Nienawidzę być zazdrosna! Co więcej...nie rozumiałam czemu byłam.
- I co ja mam z tym wspólnego? - Spytał anioł.
- Dwójka niewinnych osób jest w niebezpieczeństwie...nie czujesz potrzeby by im pomóc? - Spytałam.
- Oh...dzięki za wiadomość, zastanowię się.- I zniknął.
- Sukinkot.
Położyłam rękę na ramieniu mężczyzny.
- Spokojnie Dean...poradzimy sobie.

***
Kolejnego dnia, Dean oszalał i zachowywał się jak maszyna, kazał mi wyjść...a sam torturował i zabijał demony w garażu. Gdy szłam w stronę budynku zadzwonił do mnie Sam.
- Castiel znalazł gościa, który miał prywatne listy Lovecrafta. Ukradł listy i obecnie nie mamy nic. Wiem tylko ze Lovecraft próbował otworzyć Czyściec, a osoby które chciały mu z nim pomóc zginęły w przeciągu roku.
- Więc co teraz?
- Pogadam jedną z nich.
- Ale jak to? Przecież mówiłeś ze wszyscy nieżyją.
- Wszyscy zaproszeni. Sprzątaczka miała 9-letniego synka, przeżył.
- Ale miałby teraz 83 lata, gdzie jest?
- Wszędzie gdzie lądują świadkowie takich zdarzeń...w szpitalu psychiatrycznym. A co z Deanem?
- Próbuje dowiedzieć się czegoś od demonów.
- Wiecie coś na temat Lisy i Bena?
- Nie...ale dowiemy się. Sam?
- Tak?
- Kim właściwie są Lisa i Ben? - Po tych słowach usłyszałam głośne westchnięcie mężczyzny.
- Lisa to kobieta którą kiedyś poznał Dean, potem spotkali się gdy byliśmy w okolicy polować, uwielbiał jej syna, i ją zresztą też, ona wiedziała o jego pracy i potworach i gdy zginąłem...wrócił do Lisy, mieszkał z nią przez półtora roku, odszedł od polowań. Wtedy znów się pojawiłem, Lisa pozwoliła mu odejść, on z resztą właśnie tego chciał.
Na prawdę byłam zazdrosna, milczałam przez chwilę, chciałam przyswoić sobie nowe wiadomości
- Rozumiem, uratujemy ich.
- Ivy...wiem ze coś was do siebie ciągnie, nie chodzi tylko o Ciebie, Dean także reaguje na Ciebie inaczej niż na inne kobiety, nawet na Lisę, widzę to. Nie odpuszczaj sobie po tej sprawie.
Zacisnęłam mocno oczy.
- Zadzwonię jeszcze, cześć Sam. - Nie czekając aż odpowie rozłączyłam się.
Otworzyłam drzwi od garażu, zobaczyłam pijanego Dean'a, oraz kolejnego demona przywiązanego do krzesła, w środku diabelskiej pułapki.
- Dean żyjesz tylko na whisky. Wystarczy już, powinieneś coś zjeść i dać sobie na razie spokój, oni i tak nic nie mówią.
- I co z tego? Powiedzą coś. Któryś musi zdradzić kryjówkę Crowleya.
- Zastąpię Cię, robisz to już od kilku godzin.
- Nie! Nie rozumiesz ze Lisa i Ben to moja wina?! Jeśli cokolwiek im się stanie to w stu procentach będzie to moja wina! Poradzę sobie, zawołam Cie jeśli będę potrzebował. - Odwrócił się chcąc odejść. Jednak ja nie pozwoliłam mu na to, i złapałam jego twarz w jedną dłoń, zwracając ją w swoją stronę.
- To nie jest Twoja wina! Każdy ma prawo do szczęścia, Ty chciałeś znaleźć swoje u nich. Twoja praca...ma wpływ na to wszystko, ale nie ty! Jestem tu po to by Ci pomóc, rozumiesz?
Zobaczyłam łzy w oczach Dean'a, korzystając z okazji wyjęłam nóż z jego ręki.
- Wyjdź stąd Dean, teraz ja się tym zajmę. - Pogłaskałam go delikatnie po twarzy. Skinął głową i poszedł.

Mówiłam do demona, biłam, cięłam...aż zrobiłam błąd. Ztarłam farbę z podłogi i wtedy demon rzucił mną o ścianę, siła sprawiła, że zrobiło mi się przed oczami ciemno i wiem...zginęłabym. Wtedy pojawił się Castiel, uratował mnie. Miałam nadzieję że może zmienił zdanie.
- Dziękuję.
Skinął głową z powagą.
- Nie po to tu jestem. Nie wiedziałem...ze Lisa i Ben zostali porwani. Znajdę ich i uratuje, ale musicie stanąć za mną Ivy.
Spojrzałam na niego zszokowana.
- Castiel, składasz nam tę samą propozycję, którą Crowley...- zamilkłam i pokręciłam głową. - Wiesz jak ranisz Dean'a? Zdajesz sobie sprawę jak cierpi widząc co robisz? Wróć do Crowleya. Proszę. Powiedz mu ze oboje możecie pocałować nas w...- nie zdążyłam odpowiedzieć, ponieważ Castiel zniknął. Poszłam do domu, i zobaczyłam ze jest w nim Balthazar, który rozmawia z Meg i Deanem. Wyglądali na spokojnych i chyba tylko mnie coś ominęło.
- Co jest? - spytałam.
- Wyjaśniamy Balthazarowi, czemu jest z nami Meg a on sam...postanowił ze będzie z nami. - Spojrzałam na anioła pytającym wzrokiem.
- Zadałem Casowi kilka pytań...na które odpowiedział bardzo pewny siebie. Jeśli uda mu się otworzyć Czyściec, może to grozić drugim Czarnobylem. Dlatego też, od teraz jestem waszym podwójnym agentem. Dobrą wiadomością jest...że znalazłem waszą dwójkę ludzi.
-Co?! Znalazłeś Bena i Lisę? - ożywił się Dean.
- Zła wiadomość...nie mogę ich dla was ściągnąć.
- Czemu? - Spytałam.
- Ochrona przeciw aniołom.
- Przenieś nas najbliżej jak się da. - Rzucił Dean.
- Jasne. - Odpowiedział prosto. - Ale potem będziecie musieli radzić sobie sami.

I'll always have your back. | SPNWhere stories live. Discover now