rozdział trzydziesty szósty

Zacznij od początku
                                    

Stanąłem na zimnych balkonowych płytkach. Ręce oparłem o metalową barierkę i zacząłem bezmyślnie wgapiać się w bliżej nieokreślony punkt przede mną. Zacząłem zastanawiać się gdzie może teraz być niebieskooki i w jaki sposób próbuje spieprzyć sobie życie. Wyciągnąłem z paczki papierosa i podpaliłem go. Zaciągnąłem się głęboko i powoli wypuściłem z ust szarawy dym.

— Korki ci wysadzi od tego ciągłego myślenia.

Obok mnie niespodziewanie pojawił się Michael. Zabrał ode mnie papierosy i sam wyciągnął jednego. Podałem mu zapalniczkę, a wzrokiem wróciłem do oglądania miasta, które z każdą minutą tylko bardziej pogrążało się w nocy. Patrzyłem na te wszystkie świecące latarnie uliczne. Na samochody, które co chwilę gdzieś przejeżdżały.

Patrzyłem na to wszystko i zastanawiałem się gdzie jest do cholery Luke.

— Zaczyna ci mózg parować Hood.
— Nie mam nastroju do żartów Mike – spuściłem wzrok w dół i potarłem zmęczone oczy wierzchem dłoni.
— Nie każę ci go nawet mieć. Po prostu widzę ile ten dzieciak dla ciebie znaczy.
— Jest w moim wieku. Tylko rok młodszy od ciebie.
— Dla mnie to i tak dzieciak. Wracając. Próbuję ci wbić do tego twojego pustego łba, że chyba zaczynasz czuć coś więcej niż tylko pociąg fizyczny – spojrzał na mnie tymi swoimi zielonymi oczami, które aktualnie świeciły się przez światło latarni.
— O czym ty pieprzysz? – zaciągnąłem się po raz kolejny papierosem. Zgasiłem niedopałek o barierkę i wyrzuciłem go przed siebie.
— Nie udawaj idioty większego niż jesteś Cal. Wiesz o co mi chodzi. I wiesz co? Nie spieprz tego, bo potem będziesz żałował, że zrobiłeś coś złego albo co gorsza, nie zrobiłeś nic. Poza tym lubię go bardziej niż Megan.

Uśmiechnął się delikatnie, zgasił papierosa i zrobił z nim to samo co ja kilka chwil wcześniej. Poklepał mnie po ramieniu w geście otuchy i zniknął za szklanymi drzwiami oddzielającymi mój mały i prywatny świat od tego drugiego świata. Tego gorszego, który codziennie spędzał mi sen z powiek.

Co mógł mieć na myśli Mike mówiąc mi, że to już nie jest tylko i wyłącznie pociąg fizyczny? Zaczyna mi zależeć na tym niebieskookim blondynie, który z dnia na dzień wywrócił mój świat do góry nogami? Doskonale pamiętam jeszcze naszą umowę, w której głównym celem jest zabawa, a nie coś co ludzie nazywają "uczuciami". Takie coś jak miłość, zauroczenie i inne te romantyczne bzdety to naprawdę nie dla mnie. Zwłaszcza po tym jak Megan bezczelnie, a może nieświadomie zniszczyła całe moje uczucie co do niej.

Z początku czułem, że to właśnie Megs jest tą jedyną, z którą chciałbym spędzić jakoś resztę życia. Wydawała się idealna, chociaż każdy wie, że ideały tak naprawdę nie istnieją. Była kimś więcej niż zwykłą panną na jedną noc, które jeszcze rok, dwa lata temu miałem w zwyczaju tak traktować. Mogę pokusić się nawet na stwierdzenie, że to ona zaczęła mnie naprawiać i składać wszystkie części do kupy.

A teraz? Teraz po raz kolejny zostałem potraktowany jak zwykły gówniarz, który nie ma zielonego pojęcia o życiu.

Nie wiedzieć skąd w kącikach moich oczu zebrały się pojedyncze łzy. Starłem je szybkim ruchem ręki i dalej uparcie wpatrywałem się w nadzwyczaj ruchliwą Anthony Street.

— Chodź do środka Cal. Połóż się spać, bo zaraz zwariujesz, a takie myślenie za dużo ci teraz nie da – w drzwiach balkonowych pojawiła się zatroskana twarz czerwonowłosego.

Ruszyłem powoli do środka, by finalnie znaleźć się w swoim łóżku i leżąc na nim twarzą wciśniętą w poduszkę. Zajęczałem żałośnie sam nie wiedzieć dlaczego. Nie miałem siły wstać i przebrać się, a co dopiero wziąć prysznic. Zasnąłem w ubraniach, które miałem na sobie.

Sen miałem niespokojny. Przewracałem się z boku na bok nie mogąc znaleźć wygodniej i odpowiedniej pozycji. Gdy już myślałem, że w końcu zapadnę w normalny i spokojny sen, nagle musiałem się budzić, a moje myśli od razu wędrowały do Luke'a. Gdzieś po trzeciej w nocy wysłałem mu chyba mało przyjemnego smsa, ale nie zwracałem na to uwagi. Byłem w jakiś sposób na niego wściekły.

Rano, około godziny siódmej dwanaście postanowiłem jeszcze raz spróbować się do niego dodzwonić. Jeszcze nigdy nie poczułem takiej ulgi jak wtedy, gdy odebrał ten pieprzony telefon i powiedział, że nic mu nie jest.

Nawet jeśli byłem już spokojny to i tak nadal miałem ochotę urwać mu ten ładny łeb.








$

nie mam siły żyć,ok

ale macie rozdział na poprawę humoru, opowiadajcie co u was

trzymajcie się, kochajcie i jedzcie kluski

kocham was,

~kluska






p.s.
bardzo powoli zbliżamy się do końca tej historii.

let's make a deal $ cakeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz