rozdział trzydziesty szósty

400 58 12
                                    

Poniedziałek/Wtorek, 29/30 kwietnia 2019, godzina 20.09/07.12

Calum

— Jak to go do cholery nie ma i nie wiesz gdzie jest? Hej, spokojnie kochanie. Przepraszam, nie chciałem krzyczeć. Uspokój się, dobrze? Weź kilka głębokich wdechów i porozmawiamy jeszcze raz.

Po moim, teraz naszym, mieszkaniu rozszedł się zdenerwowany głos czerwonowłosego mężczyzny. Chodził w kółko po całym salonie i nerwowo zagryzał wargi.

— Am, proszę cię. Przestań na moment płakać. To nie twoja wina, że wyszedł. Zobaczysz, że wróci. Musi... Musiał po prostu pomyśleć – zapadła chwilowa cisza, w której Michael patrzył na mnie zupełnie nieobecny. — Tak, Calum dzwoni do niego co chwilę, ale ma wyłączony telefon albo dźwięki. Mówię ci, że na pewno nic mu nie jest. Jest dorosły, wie co robi.

Mike spojrzał na mnie z miną typu: "jakbym słuchał swojej matki mówiącej co mam robić, a co nie".

— Tak wiem, że takim zachowaniem nie pokazuje, że jest dorosły, ale musisz go zrozumieć. Zwaliło mu się na głowę tyle rzeczy, że po prostu gdzieś w tym wszystkim pogubił wątki. Z resztą ty go znasz najlepiej, nie ja. Ty wiesz jak reaguje na sprawy, które go przytłaczają. Teraz odpocznij i postaraj się zasnąć, okej? Nie myśl tyle o tym. Jutro Luke wróci z powrotem i wtedy wszyscy skopiemy mu tyłek – kolejny moment ciszy. — Ja też cię kocham Am, najbardziej.

Po czym odstawił telefon od ucha i rzucił go na fotel stojący obok. Swoją osobę natomiast ulokował na sofie obok mnie. Westchnął ciężko i przetarł twarz dłońmi.

— Przecież ona ma dwadzieścia dwa lata. Jest do cholery dorosły. Pewnie poszedł w tango i wróci rano z kacem jak stąd do Nowego Jorku i z powrotem.
— A ona jest jego byłą dziewczyną Mike. A przede wszystkim kobietą, a one zawsze tak przesadnie reagują.

Nie chciałem mówić tego przy Michaelu, ale sam w środku byłem dziwnie zaniepokojony brakiem kontaktu z blondynem. Nawet jeśli tylko poszedł odreagować i nic mu nie jest to i tak gdzieś z tyłu głowy zaczęły tworzyć się dość nieprzyjemne scenariusze, które nie chciałbym żeby kiedykolwiek się spełniły.

Wysłałem mężczyźnie kilka wiadomości i do tego zadzwoniłem, a raczej próbowałem się do niego dodzwonić. Jednak za każdym razem włączała się automatyczna sekretarka.

— Jak myślisz, gdzie poszła nasza drama queen? – Mike zaśmiał się delikatnie.
— Nigdy więcej tak nie mów, okej? To brzmi tak cholernie źle z twoich ust.
— Oh, zamknij się. Nie znasz się i tyle.
— Serio, Mike? – spojrzałem na niego jak na idiotę.

Co oczywiście nie zmienia faktu, że on zawsze jest idiotą, ale nikt oprócz mnie i Was nie musi tego wiedzieć, no nie?

— Ty się znasz na tych wszystkich psychologicznych gównach. Jak myślisz dlaczego tak nagle wyparował? – spytałem po chwilowej ciszy.
— Mam ci przedstawić jego portret psychologiczny? – Michael spojrzał na mnie kątem oka i bardziej opuścił się na sofie.
— Nazywaj to jak chcesz. Po prostu jestem ciekawy co mogło nim kierować.
— Powiedziałbym, że co bardziej nim kieruje. Nie stosowałbym formy przeszłej, bo tak naprawdę do tej pory on sam może nie wiedzieć co robi i jakie mogą być tego potem konsekwencje.
— A teraz przetłumacz mi to na angielski – posłał mi spojrzenie typu "egoistyczny dupek", ale nic nie powiedział. — Nie patrz tak na mnie. To nie ja studiowałem coś co mnie nie interesuje.

Podniosłem dłonie w geście kapitulacji i wstałem z sofy. Skierowałem się na balkon, uprzednio zabierając ze stolika paczkę papierosów i podniszczoną zapalniczkę. Potrzebowałem odreagować. Od czego? Sam cholera nie wiem. Po prostu czułem jak mój mózg jest przeciążony i tylko czeka na moment, gdy zapali się czerwona lampka z napisem STOP i cały mój proces myślowy strzeli przysłowiowy chuj, a tego wolałbym raczej uniknąć. Z dwojga złego jednak chyba przydałby mi się taki restart.

let's make a deal $ cakeWhere stories live. Discover now