rozdział dwunasty

476 50 14
                                    

Środa, 24 kwietnia 2019, godzina 18.47

Calum

Nienawidziłem gdy padał deszcz. Nie lubiłem tego co się ze mną wtedy działo gdy za oknem szalał wiatr przecinany deszczem. Nie lubiłem tego zasnutego ciemnymi chmurami nieba. Nie znosiłem tego przygnębienia, które ni stąd ni zowąd owładało moje ciało. To tak jakby zabrać małemu dziecku ciastko. Najpierw dać i patrzeć jak się cieszy i jest szczęśliwe tylko po to by za chwilę to ciastko zabrać i zjeść na jego oczach patrząc jak zaczyna płakać. A musicie wiedzieć, że w tym momencie właśnie tak się czułem. Jak to biedne dziecko pozbawione chwilowego szczęścia. Niczym połknięty i wypluty kawałek gówna, które ma tylko ochotę zabarykadować się w swojej sypialni pod warstwą ciepłej pościeli i przeleżeć tak do następnej poprawy pogody.

Stałem oparty jednym ramieniem o ramę okna i bezmyślnie przypatrywałem się tonącym w deszczu ulicom. Mimo nasilającego się wiatru ludzie chodzili po chodnikach skryci po materiałami parasoli bądź swoich własnych ubrań. Miałem ochotę płakać, krzyczeć i coś rozwalić. Cokolwiek. Emocje buzowały we mnie niczym połączenie coli z miętowym Mentosem. Gdybym miał w tym momencie opowiadać o swoich uczuciach, zapewne nie powiedziałbym nic tylko stał i nadal bezmyślnie patrzył się w jeden bliżej nieokreślony punkt przed sobą.

— Calum do cholery! Słuchasz w ogóle co do ciebie mówię czy już w ogóle masz mnie totalnie w dupie? – jej głos brzmiał jakby miała się zaraz rozpłakać.
— Nigdy nie miałem cię w dupie Megan. Po prostu próbuję zrozumieć o co ci znowu chodzi, że robisz awanturę na pół bloku! – nienawidziłem podnosić głosu na kogokolwiek, ale w tym przypadku kierowały mną emocje, a nie zdrowy rozsądek.

Dziewczyna usiadła z niemałym hałasem na sofie i przypatrywała się mi. Powoli odwróciłem głowę w jej stronę tylko po to, by spotkać się z jej wzrokiem przepełnionym wszystkim co było możliwe. Wiedziałem, że charakter Megan był trudny, a nawet bardzo trudny, ale sądziłem, że unikniemy jakichkolwiek kłótni na tle związków i zobowiązań. Oboje doskonale wiedzieliśmy na czym ma ta znajomość polegać, ale jak widać komuś zaczęło zależeć na tych cholernych deklaracjach. Na czymś, przez co większość moich relacji z kobietami rozpadała się po kilku miesiącach.

— Nie robię kłótni o byle co. Chcę tylko wiedzieć na czym my do cholery stoimy!
— Wiedziałaś, że ja nie bawię się w jakieś głupie zapewnienia o wierności i miłości. Twierdziłaś, że to rozumiesz i mimo tego zgadzasz się na takie coś. Nie rozumiem dlaczego teraz, tak nagle, chcesz tych wszystkich zapewnień, że będę z tobą do końca kurwa życia. Megan nie zrozum mnie źle. Zależy mi na tobie, ale ja po prostu nie nadaję się do związków czy czegoś na ten kształt.
— Jesteś zwykłym, pieprzonym tchórzem Calum.
— Nie jestem tchórzem Megs. Gdybym był nie powiedziałbym tego wszystkiego tylko dalej owijał w bawełnę, że wszystko jest w porządku. A doskonale widzisz, że nie jest.
— Masz dwadzieścia trzy lata, powinieneś zacząć myśleć poważniej o swoim życiu, a nie tak jakbyś wciąż miał osiemnaście lat!

Odwróciłem z powrotem wzrok. Deszcz zaczął lać coraz bardziej. Jego krople rozbijały się o powierzchnię okna i spływały powoli na dół. Cała aura panująca na zewnątrz tylko jeszcze bardziej mnie dobijała, ale jednocześnie sprawiała, że utożsamiałem się z nią. Tak jakby te czarne chmury na niebie doskonale wiedziały, że w tym momencie czuję się jak ostanie gówno. W całym mieszkaniu panował pół mrok. W kuchni świeciły się tylko dwie żarówki pod sufitem, a w salonie, w którym się znajdowaliśmy światło dawały tylko dwie duże lampy stojące przy telewizorze. Resztę pokrywała ciemność. Słyszałem i czułem jak Megan bierze oddech. Jak powoli wypuszcza ustami powietrze, by się uspokoić. Nie widziałem jej twarzy, a wiedziałem, że w tym momencie zagryza dolną wargę i powstrzymuje cisnące się do oczu łzy. Nie widziałem jej, a wiedziałem to wszystko. Mówiłem, że sytuacja z Megan jest inna. Ona jest zupełnie inna. Odbiega od swoich rówieśniczek w każdym możliwym calu. Czy to mnie w niej urzekło? Nietuzinkowe zachowanie i mocny charakter? Czy może sam jej wygląd sprawił, że straciłem dla niej głowę?

Je te déteste connard égoïste.*
— Mówiłem ci już, że nienawidzę gdy zaczynasz do mnie mówić po francusku, bo nic wtedy nie rozumiem.
— Mogę cię wtedy bezkarnie wyzywać od najgorszych, a ty i tak nic nie rozumiesz – zaśmiała się bez cienia humoru. — Connard stupide.**
— Megan do cholery! Jak tak ma wyglądać ta rozmowa to skończmy ją w tym momencie – odwróciłem w jej stronę z powrotem wzrok.

Siedziała i obejmowała ramionami swoje kolana. Podbródek oparty miała o prawe kolano i patrzyła przez okno. Nawet nie raczyła zawracać sobie mną głowy. Siedziała i patrzyła. Widziałem przez cienie rzucane dzięki lampom, że jej oczy niebezpiecznie błyszczą. Była bliska płaczu, a ja do tego jeszcze bardziej ją denerwowałem, ale cholera miałem prawo. Rządziły mną negatywne emocje.

— Zastanawiam się dlaczego akurat teraz przypomniałaś sobie o tym, że ani razu oficjalnie nie powiedziałem czym jesteśmy. Było nam tak dobrze bez tych zbędnych tekstów. Co się zmieniło Megan?
— Zrozumiałam, że mam już te dwadzieścia parę lat i chcę stworzyć z kimś prawdziwy związek, a nie urządzać zabawy jak w gimnazjum. Może chcę założyć rodzinę, wyjść za mąż. Nie wiem, po prostu chcę wiedzieć czy to pół roku nie było na marne!

Podszedłem do niej i usiadłem obok. Nadal na mnie nie patrzyła. Nawet odsunęła się ode mnie minimalnie. Miałem prawdziwy mętlik w głowie. Tutaj zwalały się studia i projekty, które musiałem niedługo oddać, a z drugiej strony znajdowała się Megs i problem naszego związku, który tak naprawdę nim nigdy nie był. Z tego co mówił mi kiedyś Mike, to człowiek w którymś momencie życia potrzebuje tego zapewnienia, że ma jakieś miejsce w świecie i osobę, z którą ten świat może dzielić. Tyle, że ja chyba nadal nie byłem gotowy na taką odpowiedzialność jak dom czy rodzina. Wiedziałem, że to nie jest dla mnie. Przynajmniej na razie. Ja chciałem tylko żyć jak każdy przeciętny student. Bawić się, chodzić na imprezy i robić głupie rzeczy, a nie myśleć o tym, że gdy wrócę do domu to będzie czekać na mnie żona z dzieckiem na ręku. Oczywiście, chciałem mieć dziecko i kobietę, z którą spędzę resztę życia. Ale za jakieś dziesięć lat, a nie teraz, w wieku dwudziestu trzech lat. To było za wcześnie na to wszystko.

— Megan. Megan spójrz na mnie – podniosła niechętnie swoje oczy na moją twarz. — Wiesz, że mi na tobie zależy. I wiesz, że nie mam zamiaru cię zostawiać, ale na razie jestem za młody i za głupi na jakiekolwiek poważne decyzje. Musisz to zrozumieć i zaakceptować lub zostawić i odejść.

Jej oczy po raz kolejny niebezpiecznie się zaszkliły. Błądziła wzrokiem po mojej twarzy. Wyglądała tak niewinnie i krucho. Gdzieś w środku zakuło mnie chyba poczucie winy, że mogłem ją zranić, ale jak szybko się pojawiło tak równie szybko zniknęło. Między nami zapadła cisza przerywana tylko cichym pomrukiwaniem lodówki czy odbijającego się od szyb, deszczu. Gdzieś daleko można było dosłyszeć grzmoty. Nadchodziła burza.

Po chwili po pokoju rozszedł się jej załamany głos i zdanie, które odbijało mi się w głowie przez kolejne godziny:

Jestem w ciąży, Calum.






* Nienawidzę Cię egoistyczny dupku
** Głupi dupek




$

witam i o zdrowie pytam!

okej, to było słabe...

cześć kluski!

co tam u was? jak psychicznie nastawieni do nowego roku szkolnego?

a co za tym idzie mam do was kilka ważnych spraw.

po pierwsze: idzie nowy rok szkolny, a ja idę do nowej szkoły, więc nie wiem jak to będzie z rozdziałami. postaram się dodawać regularnie, ale nie wiem czy to przejdzie.

po drugie: jak widzicie zmieniłam okładki przy wszystkich pracach, podobają się wam?

po trzecie: a to się tu porobiło! tego się nie spodziewaliście, co?  a to jeszcze nie koniec niespodzianek.

let's make a deal $ cakeحيث تعيش القصص. اكتشف الآن