rozdział siódmy

569 59 1
                                    

Sobota, 20 kwietnia 2019, godzina 04.53

Calum

Zacznijmy może od początku, okej? Więc tak:

Imię: Calum
Nazwisko: Hood
Wiek: 23 lata
Wykształcenie: student muzykologii, spec. socjologia muzyki z elementami psychologii na Academy of Art. University w San Francisco

A tak naprawdę to jestem zwykłym studentem z San Francisco. Nic ciekawego o sobie powiedzieć nie mogę, bo... bo nic ciekawego nie ma. Taka prawda. Byłem, a raczej nadal jestem facetem, który studiuje i po zajęciach sobie dorabia w pobliskim barze żeby jako tako opłacić mieszkanie i żeby starczało mi jeszcze na życie. Poza tym lubiłem imprezować, spać do południa i czytać książki. Gdzieś po drodze swoje miejsce znajdowały kobiety, z którymi byłem przez jakiś czas, a potem je zostawiałem z tekstem: "przepraszam, ale to chyba nie dla mnie". Co oczywiście nie oznacza, że byłem kobieciarzem czy dziwkarzem, jak to zdołałem kilka razy usłyszeć. Najzwyczajniej w świecie kochałem młode i zgrabne panie, które niestety czasami wyobrażały sobie za wiele. Wyjątkiem od tej reguły była Megan. Zupełnie nie przeszkadzało jej moje dziecinne zachowanie. Akceptowała je, a nawet często wzorowała na moich poczynaniach. Megan była poza tym kobietą spokojną i z planami na życie, ale nigdy nie mówiła, że uwzględnia tam mnie, więc to było jak najbardziej na rękę. Mogę rzec, że żyliśmy w "wolnym związku" czy jak to się tam teraz zwie. Żadne z nas nie miało z tym problemu, a każda ze stron była zadowolona. W niej podobało mi się też to, że po nocy spędzonej razem potrafiła obudzić się przede mną, wstać, ubrać i w między czasie zrobić mi herbatę i śniadanie tylko po to żeby gdy już się obudzę, dać mi szybkiego całusa na dzień dobry i ulotnić się z mieszkania, by dać mi prywatność. Która panna tak robi? Połowa chce od razu jakichś śmiesznych deklaracji, że będziesz wierny i tak dalej. A, który normalny facet w wieku dwudziestu trzech lat chce wiązać się tak na poważnie i myśleć może o małżeństwie? Jeden na sto, a może i rzadziej. Oczywiście nie chcę tutaj zaburzać waszych wyobrażeń o idealnym życiu, facecie przy boku i gromadce dzieci, broń Boże. Po prostu przedstawiam swój pogląd na tego typu sprawy.

Innym tematem wartym omówienia jest samo życie w mieście takim jak San Francisco. Przeprowadziłem się tutaj z małego miasta w Australii. Tak, przeleciałem pół świata żeby studiować w San Francisco. Milczcie. Samo życie tutaj nie jest ani lekkie ani też przesadnie ciężkie. Jest, jakby to określić, zwyczajne. Tak, zwyczajne to odpowiednie słowo do tej sytuacji. Mieszkanie przy Anthony Street w małym, ale przytulnym mieszkanku dawało mi jakieś poczucie niezależności od rodziców, którzy – z wielką niechęcią – opłacali mi czesne na studiach. Od samego początku pomysł ze studiami muzycznymi i do tego na zupełnie innym kontynencie, wydawał im się śmieszny i powtarzali, że wrócę do nich po pierwszym semestrze, bo sobie nie poradzę. A proszę, oto ja nadal siedzący w San Francisco i całkiem dobrze sobie radzący student drugiego roku muzykologii. Wspaniałe uczucie pokazać rodzicom, że się jednak mylili.

Zaczynając właściwą część to uprzedzam i ostrzegam, że może czekać tu na was spora dawka nudy i marudzenia, ale jak wiadomo, życie studentów zmienia się z minuty na minutę i moje za bardzo się od tego nie różni.

Wychodząc od Luke'a zadzwonił mój telefon. Kto do kurwy chce czegoś po piątej rano? I do tego w sobotę! Ludzie nie śpią w tym czasie czy co? To przerażające.

Wyjąłem komórkę z kieszeni spodni i spojrzałem na wyświetlacz. Czego o tej porze chce Michael?

— Człowieku co ty robisz o tej godzinie? W wampira się bawisz?
Żebyś wiedział. Tylko mi mojej Belli brakuje – śmiech.
— Gdybyś jeszcze chociaż trochę przypominał Edwarda to bym się zgodził, ale w tym przypadku... W ogóle do cholery czego ty ode mnie chcesz o tej godzinie?
Jesteś u siebie? – ton jego głosu zmienił się o sto osiemdziesiąt stopni.
— Dopiero wracam. Za jakieś piętnaście minut do pół godziny powinienem być, a co chcesz?
To nie jest rozmowa na telefon. Pogadamy jak przyjedziesz. Czekam pod twoimi drzwiami jak ostatni pies, więc łaskawie się, kurwa, pospiesz.
— Jasne, sprawię, że tramwaj będzie jechał szybciej. Pomyśl czasem Mike. To naprawdę nie boli.
Nie bądź chamski. Stajesz się taki cyniczny i egoistyczny – cichy śmiech.
— Ta psychologia ci odbija. Mówiłem żebyś na to nie szedł.
Dobra lamusie, koniec tej bezsensownej rozmowy. Czekam.

let's make a deal $ cakeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz