rozdział jedenasty

463 52 2
                                    

Poniedziałek, 22 kwietnia 2019, godzina 15.02

Ulice San Francisco tętniły życiem niezależnie od pory dnia czy nocy. Na chodnikach zawsze można było spotkać ludzi. Parnassus Avenue była zazwyczaj zatłoczona najbardziej zważając na fakt, że znajdowała się blisko uniwersytetu, biblioteki i mieszczącego się cztery minuty drogi, Starbucksa. Pogoda była ładna mimo sześćdziesięciu siedmiu stopni* panujących na zewnątrz. Na niebie znajdowało się tylko kilka pojedynczych chmur, które nie zwiastowały deszczu, ale jak wiadomo pogoda to tylko chwilowy stan atmosfery i w każdym momencie może się diametralnie zmienić.

Bezmyślnie wpatrywałem się w widoki przede mną, jednocześnie uważając by na nikogo nie wpaść. Idący obok mnie Calum też nie odzywał się za dużo. Tak jakby czuł, że to nie jest odpowiedni moment na jakąkolwiek rozmowę. Swoją drogą mi to było nawet na rękę. Nie miałem pojęcia jak miałbym zacząć temat o mnie i złożonej mi niecałe piętnaście minut wcześniej propozycji. Sam nie wiedziałem skąd we mnie tyle odwagi, by pierwszym zagadać do kogokolwiek i jednocześnie gdzieś zaprosić. Aż zaczęła mnie rozpierać duma, że robię takie postępy w kontaktach z ludźmi. 

Hej, ty w ostatnim rzędzie po środku! Nie śmiej, jasne? To wcale nie jest zabawne i nie próbuj mi wmawiać, że jest.

Doszliśmy do kawiarni i Calum poszedł złożyć zamówienie, a ja poszukałem jakiegoś wolnego stolika. Znalazł się jeden koło okna przy wschodniej ścianie z widokiem na ulicę i chodzących ludzi zamyślonych w swoich sprawach i problemach. Po chwili dołączył do mnie mój gość, stawiając dwie kawy na stoliku. Opadł ciężko na krzesło przede mną i spojrzał na mnie tym samym przenikliwym wzrokiem co profesor Kimberley. Mimowolnie się wzdrygnąłem. 

— Wyglądasz jakby cię ktoś połknął i wypluł. Coś się stało? – podniosłem swój wzrok na Caluma i przez dłuższy moment przyglądałem się jego twarzy, która nie wyglądała lepiej od mojej.
— To samo mogę stwierdzić o tobie i zadać to samo pytanie – uśmiechnąłem się delikatnie i chwyciłem w dłoń swój kubek by upić z niego łyk latte.
— Małe problemy z przyjacielem, który stwierdził, że poważne studia nie są dla niego i aplikuje na uczelnię artystyczną. Nic wielkiego, a u ciebie co? – zmrużył lekko oczy i przyglądał przez moment, ale za chwilę spuścił wzrok na swój kubek z czarną kawą.
— Nauczycielka proponuje mi seks w zamian za zaliczenie, a jak się nie zgodzę to po prostu mnie obleje. Nic wielkiego – swój wzrok utkwiłem w widoku za oknem. 

Jakieś dziecko idące z mamą przewróciło się i najpewniej zdarło kolano, a jego rodzicielka zamiast mu pomóc i sprawdzić czy nic mu nie jest, najzwyczajniej w świecie zaczęła na nie krzyczeć przez co maluch rozpłakał się jeszcze bardziej zamiast uspokoić. Gdzieś dalej szła jakaś starsza babcia, którą każdy popychał nie zwracając na nią najmniejszej choćby uwagi. Z innej części miasta dolatywały dźwięki syren karetki albo straży pożarnej. W powietrzu unosił się przyjemny zapach kawy i cynamonu. Przy stoliku trochę dalej stojącym od naszego, siedziała para nastolatków i kurczowo trzymali się za ręce. Wyraz twarzy dziewczyny wskazywał, że ledwo powstrzymuje łzy, które chcą wydostać się na zewnątrz. Twarz chłopaka nie wyrażała żadnych emocji. Była pozbawiona jakichkolwiek uczuć. W pewnym momencie dziewczyna wyrwała swoją dłoń z uścisku chłopaka i gwałtownie wstała ze swojego miejsca. Wymierzyła uderzenie w policzek swojemu towarzyszowi i z lecącymi łzami wyszła z lokalu. Chłopak siedział jeszcze chwilę i zaraz potem również wyszedł. Ciekawe czy poszedł do domu czy poszukać swojej koleżanki? 

Odwróciłem głowę w stronę Caluma, który przyglądał mi się z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Tak samo jak tamten chłopaka, tak twarz bruneta nie wyrażała żadnych emocji. Jakby był tutaj tylko ciałem, a duch krążył gdzieś indziej. 

— No to faktycznie nic wielkiego – na jego usta wpłynął mały uśmiech, a skóra wokół oczu zmarszczyła się lekko. — A tak szczerze to chyba głupia sprawa nie sądzisz? Chyba, że ona jest naprawdę niezła to ja bym się nie zastanawiał.
— Doskonale wiem, że to chore, a ty w tym momencie nie pomagasz – posłałem mu swoje najgroźniejsze spojrzenie, ale zaraz po tym zaśmiałem się, a po mnie Calum. — Nie jest zła. Jak na swój wiek trzyma się nadzwyczaj dobrze.
— Jak ona się w ogóle nazywa? – położył łokcie na stoliku i nachylił się lekko w moją stronę, jednocześnie bacznie obserwując.
— Ann Kimberley, mam z nią zajęcia z fizjologii jako przedmiot fakultatywny – jego oczy rozszerzyły się nieznacznie gdy wypowiedziałem jej nazwisko.
— Michael, mój przyjaciel, miał z nią zajęcia z behawioryzmu. Mówił, że świetna z niej babka i do tego cholernie seksowna.
—Nie będę ukrywał, ale masz rację. Niczego jej nie brakuje.
— Więc nad czym ty się człowieku zastanawiasz? Sama chce ci się wpakować do łóżka za jeden głupi podpis. Taka okazja może się już nie trafić.
— Naprawdę mi nie pomagasz Calum. To nie w moim stylu sypiać z nauczycielem za pozytywną ocenę z egzaminu. Nawet jeśli ten nauczyciel to seksowna kobieta – spuściłem głowę i zajęczałem żałośnie. Powoli zaczynała męczyć mnie cała ta sytuacja. Nie lubiłem takiego obrotu spraw. 

Między naszą dwójką zaległa cisza. Ja skupiony byłem na swoim wypełnionym do połowy kubku i sprawą z Ann, a Calum zajęty był najpewniej swoimi myślami. Oprócz mojej sprawy interesowało mnie jeszcze czemu ten cały Michael rezygnuje ze swoich studiów na rzecz jakichś artystycznych, po których może nie znaleźć pracy.

Żaden z nas nie miał chyba ochoty przerywać tej ciszy, która wisiała nad nami jak jakiś ciężki przedmiot. Rzadko kiedy można spotkać osobę, z którą można po prostu pomilczeć i żadnej ze stron to nie przeszkadza. Podniosłem z powrotem głowę i rozejrzałem się po lokalu. Ruch panował tutaj taki jak zawsze. Ktoś wchodził by za chwilę wyjść z kawą z dłoni. Wzrokiem wróciłem jednak do siedzącego naprzeciw mnie chłopaka, który gdy poczuł mój wzrok na sobie podniósł spojrzenie na moją osobę. Uśmiechnął się co od razu odwzajemniłem. Ten człowiek wydawał mi się w jakimś stopniu dziwny, ale jednocześnie czułem się tak jakbym znał go całe życie. Przypatrywaliśmy się sobie przez dłuższą chwilę aż w końcu Calum odezwał się: 

— Muszę ci tylko powiedzieć, że nie jesteś pierwszy i zapewne nie ostatni na liście Kimberley – spojrzałem na niego jak na idiotę więc postanowił kontynuować. — Ta kobieta jest jak modliszka. No może jak modliszka to złe określenie, ale wiem, że gdy jakiś student jej się podoba to pod koniec semestru, przed zaliczeniami proponuje mu takie coś jak tobie. Seks w zamian za podpis w indeksie. Z tego co wiem to większość osób, którym to zaproponowała, zgodziła się, a potem miała spokój. Jednak znaleźli się i tacy, którzy odmówili i potem mieli przesrane, mówiąc delikatnie. Nie chcę ci mówić co masz robić, bo ty sam wiesz co dla ciebie najlepsze, ale poważnie bym rozważył jej propozycję chociaż ty nie wyglądasz mi na takiego, który pierwszej lepszej pannie wskakuje do łóżka.
— Właśnie. Tu jest ta różnica, że ja tak nie robię.
— Tak czy inaczej, zastanów się. To nic cię nie kosztuje, a możesz tylko zyskać – uśmiechnął się w moją stronę i dopił resztę swojej kawy. — A tak poza tym, mam dwa bilety na Guns N' Roses, a Megan ani Michael nie mogą ze mną iść. Może ty masz ochotę?
— Ten koncert na który zostały wyprzedane wszystkie bilety? 
— Tak, dokładnie ten sam – szeroki uśmiech zagościł na jego opalonej twarzy. — To jak? Chcesz ze mną iść?
— Jasne, że tak! Miałem sam kupić bilety, ale jak się okazało wszystko zostało wyprzedane.
— Więc jestem dzisiaj twoją dobrą wróżką Luke – puścił w moją stronę oczko. — Będę się zbierał, bo mam jeszcze parę spraw do załatwienia z Mike'iem, ale masz mój numer, a ja mam twój więc jakoś się zgadamy. 

Wstał, posłał w moją stronę ostatni uśmiech i wyszedł z kawiarni. Widziałem go jeszcze przez chwilę jak przebiegał na drugą stronę ulicy, a potem zniknął między ludźmi. Siedziałem jeszcze chwilę, dopiłem swoją kawę i również wyszedłem kierując się do swojego mieszkania. Na moich ustach z niewiadomych przyczyn gościł szeroki i szczery uśmiech. 

Idę na Guns N' Roses! Słyszycie mój krzyk radości?!







* temperatura podana w stopniach Fahrenheita co daje +/- 19 stopni Celsjusza


$
Cześć kluseczki!
Co tam u was? Jak wam mijają ostatnie dni wakacji? Opowiadajcie, a tymczasem mamy kolejny rozdział!

I przede wszystkim ważne pytanie: Lucas ma się zgodzić ja propozycję swojej pani profesor czy jednak nie?

Ps ten rozdział ssie

let's make a deal $ cakeWhere stories live. Discover now