rozdział dwudziesty szósty

420 63 7
                                    

Poniedziałek, 29 kwietnia 2019, godzina 01.09 

— Przestań mi wypominać, że prawie się popłakałem! Ta pralka jest jakaś opętana – mimo, że Michael starał się brzmieć poważnie to i tak gdzieś tam czaiło się rozbawienie. 
— Ta pralka była dobra i działała dopóki ty się do niej nie dorwałeś. 
— Tak, jasne. Teraz to moja wina, że pralce zachciało się egzorcyzmy odprawiać. Idę spać. Żegnam

Po czym zniknął w jednym z pokoi. Zostałem sam z Calumem w dość przestronnej kuchni. Chłopak stał oparty o blat, a w dłoni trzymał pusty kubek po herbacie, którą udało mi się zrobić i niczego po drodze w tym mieszkaniu nie spalić. Widać było, że brunet mocno nad czymś myśli, bo na jego czole pojawiła się pojedyncza bruzda oznajmująca, że coś zajmuje jego umysł. Niebieska koszulka była pognieciona i w niektórych miejscach wilgotna z powodu wody, którą mężczyzna próbował zatamować i wyłączyć pralkę. Siedziałem w ciszy aż w końcu spojrzałem na zegarek i prawie spadłem z krzesła, ale tylko prawie. Co, oczywiście, nie uszło uwadze Caluma na którego twarzy pojawił się delikatny uśmiech. 

 
— Zamierzasz latać czy tak jak Clifford demolować mi mieszkanie? – ostatnią część powiedział dość głośno, by osoba w pokoju obok mogła to usłyszeć. W odpowiedzi otrzymaliśmy tylko stłumione: 

— Zamknij mordę Hood! To nie była moja wina! 

Zapadła chwilowa cisza podczas której staraliśmy się stłumić śmiech. 

— Nie, żadna z tych rzeczy. Po prostu widzę, że już po pierwszej, a ja za kilkanaście godzin mam zajęcia, a jeszcze nie ma mnie w domu. Będę się zbierał – posłałem w jego stronę uśmiech i powoli wstałem z krzesła.
— Zamierzasz teraz jechać do domu? – czemu jego pytanie wydało mi się głupie? A może to ja jestem głupi? 
— No tak, muszę jeszcze ogarnąć parę spraw. 

Już chciałem wychodzić z pomieszczenia gdy zatrzymała mnie czyjaś dłoń łapiąca mnie za łokieć. Odwróciłem się zdziwiony w stronę Caluma. 

Zostań na noc. Odstąpię ci swoje łóżko. Tak jak ty to zrobiłeś wtedy gdy przyszedłem. A rano pojedziesz do siebie i potem pojawisz się na zajęciach. 
— Nie wiem czy to dobry pomysł – wahanie w moim głosie było wyczuwalne na dobry kilometr, ale brunetowi najwidoczniej to nie przeszkadzało. 
— Mike'iem się nie przejmuj. Rano i tak wybywa zanim zdążę wstać, a teraz jest jeszcze pewnie zły o to, że obwiniam go za tą pralkę – cichy śmiech opuścił jego kształtne usta. I już wiedziałem, że zostanę, a Cal postawi na swoim. 

Ta twoja asertywność Hemmings. Pozazdrościć. 

— Okej, zostanę, ale jest problem – spojrzał na mnie zdziwiony. — Nie mam żadnych ubrań na jutro. 
— Tym się nie martw. Dam ci coś swojego. 

Uśmiechnął się po raz kolejny w ciągu ten rozmowy i wyszedł na chwilę z kuchni. Po kilku minutach wrócił z koszulką i parą czystych bokserek na ręku. Podał mi to wszystko i rzekł: 

— Łazienka wiesz gdzie jest. Czyste ręczniki są w półce pod zlewem. Jak już się ogarniesz to moja sypialnia jest drugie drzwi po prawo. Zaraz obok Michaela. Jak coś to wołaj. Tylko błagam cię, nie rozwal mi prysznica. 
— Zobaczę co da się zrobić – zaśmiałem się możliwie jak najciszej i zniknąłem za drzwiami łazienki. 

Samo pomieszczenie było dziwnie przestronne i wydawało się dość duże. Nawet jak na łazienkę w bloku. Ściany pokrywała biała farba z czarnymi pasami. Nawet ciemne mahoniowe meble idealnie komponowały się z całością. Przy prawej bocznej ścianie stał odpowiedniej wielkości prysznic z przeszklonymi ściankami. Tak jak mówił Calum w półce pod zlewem znalazłem niebieskie, puchate i przyjemne w dotyku ręczniki. Gdzieś między nimi mignęła mi paczka prezerwatyw, ale nie zagłębiałem się w to do kogo mogą należeć. To nie moje mieszkanie ani nie moje sprawy. Zamknąłem szafkę i wstałem. Chyba za szybko, ponieważ przed oczami pojawiły mi się czarne plamy, ale po chwili zniknęły. Rozejrzałem się jeszcze chwilę po pomieszczeniu i dostrzegłem kilka szczegółów, ale jak wiadomo ludzie widzą czasami mało istotne rzeczy jak na przykład kosz na brudne ubrania wypełniony po brzegi czy pusta już tubka po paście do zębów. Zauważyłem, że nawet tutaj swoje miejsce znalazła paczka po papierosach. O, nawet zapalniczkę znalazłem między dezodorantem i butelką perfum. Ciągle dla mnie ten człowiek był zagadką.  

Ale czy odkąd zgodziłem się na jego układ moje życie będzie tak wyglądać? Będę dzielił je z kimś? Z kimś będę kładł się spać i budził obok tej osoby? Będziemy zachowywać się jak połowa normalnych amerykańskich par chociaż tak naprawdę nie jesteśmy żadną parą? I to wszystko tylko dla głupiego zakładu czy on zdoła się we mnie nie zakochać, a ja w nim? Znowu moja głowa zaczynała irytująco pulsować dając znać o tym, że oprócz Caluma jeszcze pozostaje propozycja złożona mi przez Kimberley. Powoli gryzło mnie to coraz bardziej. Stawało się to nawet cholernie denerwujące, a nawet wkurwiające. 

Po dość szybkim prysznicu i ubraniu się w rzeczy bruneta po cichu czmychnąłem do jego sypialni. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to prawdziwa i niepowtarzalna gitara basowa Roger Waters Precision warta ponad tysiąc dolarów! Samego chłopaka zastałem leżącego na brzuchu w poprzek łóżka i czytającego jakieś notatki. Stałem w drzwiach i przyglądałem mu się z ciekawością. Jego opalonym i lekko umięśnionym ramionom, które zdobiły tatuaże. Włosom, które aktualnie były w jeszcze większym nieładzie niż poprzednio. Leżał w samych krótkich spodenkach. Widziałem jak napinają się jego mięśnie na plecach za każdym razem gdy lekko się unosił, by wziąć kolejną z kartek. Nawet nie zauważył mojej obecności tylko nadal uważnie czytał każdą zapisaną kartkę. Powiem wam, że widok takiego skupionego Caluma to chyba najlepszy widok jaki kiedykolwiek mogłem widzieć. No może oprócz słodkich mopsów. One zawsze były słodkie. 

 
— Nie za późno na naukę? – powiedziałem jednocześnie podchodząc do łóżka i siadając na nim. Chłopak tylko wzdrygnął się lekko. 
— Nie strasz mnie Hemmings, a poza tym i tak musiałem to kiedyś powtórzyć – zabrałem mu kartkę z dłoni. 
— Funkcje socjologii muzyki? Co to jest? 
— O tym jakie znaczenie ma socjologia w muzykologii. Po części – przewrócił się na plecy i zaczął przyglądać sufitowi. 
— Lepiej chodźmy już spać, bo jest po drugiej, a ja gdy nie prześpię ustawowych ośmiu godzin, staję się bardzo niemiłym Hemmingsem – Calum parsknął cicho śmiechem i już zaczął się podnosić gdy zapytałem: — A ty gdzie? 
— Prześpię się na kanapie. Masz całe łóżko dla siebie. 
— Chyba żartujesz. To łóżko byłoby w stanie pomieścić nas obu i do tego jeszcze Michaela. Zostajesz tu i bez dyskusji. 
— Jak sobie życzysz, tatusiu
— Jeżeli powiesz, że masz fetysz na daddy kink to osobiście ci przywalę. I pojadę do domu.

Po pokoju rozszedł się śmiech bruneta. Oczywiście zrobił jak mu kazałem. Położył się na łóżku po lewej stronie, od ściany. Przykrył się kołdrą i odwrócił tyłkiem w moją stronę. Zgasiłem światło i ułożyłem po swojej stronie. Po chwili już czułem owinięte wokół mnie ramiona Caluma. Mimowolnie na moje usta wpłynął uśmiech. 

 
— Przylepa – szepnąłem. 
— Nie marudź, śpij. Tylko się nie rozpychaj, bo zepchnę cię na podłogę. Dobranoc Luke – powiedział jeszcze w moją szyję i złożył tam mały i delikatny pocałunek przez co przeszły mnie lekkie dreszcze.
— Dobranoc Calum. 

Było zbyt słodko i idealnie. Czekałem tylko momentu aż coś się spieprzy.









$
hejka klusie,

te rozdziały z dnia na dzień robią się coraz gorsze, przepraszam...

a co tam u was?

#lmadff —› twitter

let's make a deal $ cakeWhere stories live. Discover now