rozdział siedemnasty

453 53 10
                                    

Czwartek, 25 kwietnia 2019, godzina 20.06 

Wieczory w San Francisco zawsze różniły się od siebie. Nie można było znaleźć dwóch tych samych. Zawsze zachodzące słońce miało inny odcień lub inaczej chowało się za widnokręgiem. Tym bardziej pięknie i ciekawie wyglądał zachód na Ocean Beach. Piasek był zimny i mokry. Po plaży spacerowało kilka osób z psami. Woda w oceanie była dziwnie spokojna pomimo wiejącego wiatru. Całość tego widoku dopełniało powoli chowające się słońce za wodą. Nie powiem, było warto przejść praktycznie pół San Francisco, by to zobaczyć. Tym bardziej, że obok mnie był Calum, dzięki któremu ten dzień był chyba jednym z lepszych dni wciągu mojego dość nudnego życia. Pokazał mi, że nawet pomiędzy nauką i wykładami może być ciekawie. 

Siedzieliśmy na piasku gapiąc się bezmyślnie w wodę, która lekko odbijała się od brzegu. Panowała między nami cisza, ale nie przeszkadzała nam, a przynajmniej mi. Lubiłem czasami posiedzieć w kompletnej ciszy i wsłuchiwać się w szum oceanu mew, które co chwilę nad nami przelatywały. Jak na dzisiejszy dzień to mogę rzec, że nawet przekroczyłem limit moich słów i rozmawiania z drugim człowiekiem. Czułem się dziwnie. Zawsze byłem raczej małomówny i bardziej na boku, a tutaj, przy Calumie nie miałem nawet chwili zawahania czy powiem coś źle lub opacznie zrozumiem. Podobało mi się to. Spodobało mi się spędzanie czasu z tym wygadanym facetem. Miałem wrażenie, że on myśli tak samo o mnie, ale kim byłem, by wyciągać takie wnioski? 

— Wiesz, że rodzaj słuchanej muzyki ma wpływ na częstość skurczów serca? – wypalił ni stąd, ni zowąd. 
— Masz na myśli tętno? – spojrzałem na niego z lekkim uśmiechem na ustach.
— Jak zwał, tak zwał. Ale wiesz o co mi chodzi?
— Nie bardzo więc oświeć mnie, bo nie chcę wyjść na debila gdy zacznę coś mówić – zaśmiał się cicho i wzrok spuścił na swoje wytarte trampki.
— Chodzi mi o to, że słuchając wesołych piosenek następuje wzrost częstości skurczów serca. Z kolei przy słuchaniu mniej radosnych utworów nasze tętno maleje i oddech spłyca się. Wiem, że pewnie mało cię to interesuje, ale ostatnio miałem o tym wykład i jakoś tak mnie to zaciekawiło – uśmiechnął się nieśmiało co było cholernie urocze. 
— Lubię słuchać o wszystkim co mówisz – o nie, czy moja twarz już jest czerwona? — Powiedziałem to na głos? Cholera, przepraszam. 
— Nie przepraszaj. To urocze jak się tak rumienisz za każdym razem gdy uważasz, że powiedziałeś coś nieodpowiedniego. 

Odwrócił twarz w moją stronę i z uśmiechem na ustach wpatrywał się w moją twarz. Wtedy speszyłem się jeszcze bardziej i jeszcze bardziej zarumieniłem, co było chyba już niemożliwe, ale oczywiście u Hemmingsa wszystko jest możliwe. Nawet świnki w moim świecie latają. 

Nie śmiej się ty z przodu. Wszystko widzę. 

Zauważyłem, że chłopak zaczął delikatnie nachylać się w moją stronę nadal uparcie wpatrując się w moje oczy. Gdy dzieliło nas mniej niż dwie stopy, chłopak nagle się odsunął i dalej zaczął wpatrywać w ocean i słońce, które już zdążyło schować się za horyzontem. Również odwróciłem wzrok, lekko zmieszany, ale i z uczuciem czegoś na kształt zawiedzenia? Zawiedzenia czym? Tym, że mnie nie pocałował? Zaczynam się chyba gubić we własnym myśleniu i uczuciach. Przyznam, że ten pocałunek przed Happy Donuts podobał mi się. Nawet bardzo, ale nie powinienem chyba oczekiwać jakiejkolwiek powtórki, prawda? Przecież na ma dziewczynę. W dodatku jest chyba w ciąży więc nie mam prawa nawet myśleć o nim w ten sposób, ten inny, szczególny sposób. To niestosowne. 

— Zbieramy się? Robi się coraz zimniej, a mi zaraz tyłek przymarznie do tego piachu – brunet wstał, otrzepał się z piachu i podał mi dłoń. 

Złapałem ją i sprawnym ruchem znalazłem się na wysokości chłopaka. Nasze twarze niebezpiecznie zbliżyły się do siebie, ale żaden z nas chyba tego nie zauważył, no oprócz mnie, ale to wiecie. Odsunęliśmy się od siebie na bezpieczną tym razem odległość i ramię w ramię ruszyliśmy do wyjścia z plaży. Gdy znaleźliśmy się już na Lincoln Way znowu dotarł do mnie uliczny szum i pośpiech żyjących tutaj ludzi. Wszystko wróciło na swój dawny tor. Na plaży miałem dziwne poczucie bezruchu i spokoju. Tak, jakby cały otaczający mnie świat po prostu zanikał na jakiś czas. Jakby to miejsce było pod szklaną kopułą, do której nie docierają żadne dźwięki tylko szumiący ocean i mewy. Chyba odnalazłem swoje ulubione miejsce, które będę odwiedzał gdy zechcę odciąć się na jakiś czas od świata i wszystkiego co istnieje. 

Cała droga do mojego mieszkanka zajęła nam ponad pięćdziesiąt minut, ale żaden z nas nie zdołał tego zauważyć. Dla mnie ten czas zleciał nawet za szybko. Zdecydowanie za szybko. Szkoda, że tak mi czas nie leci na nudnych wykładach albo zajęciach. Rozmawialiśmy dosłownie o wszystkim, tak jakbym rozmawiał ze starym przyjacielem, a nie facetem, który zna mnie kilka dni. Zahaczyliśmy nawet o temat tego czy preferujemy seks z prezerwatywą czy bez niej. 

Nie jestem prawiczkiem, okej?! Mam swój pierwszy raz za sobą i to dawno temu. No zaraz cię stąd cholera wyproszę jak nie przestaniesz się śmiać! Zaczynasz mnie irytować, ty tam z tyłu.

Wracając do tematu, który poruszyłem chwilę wcześniej. Calum lubi bez, ale musi z, bo jego dziewczyna wolała dodatkowe zabezpieczenie oprócz swoich tabletek. W sumie teraz już jej nie były potrzebne ani tabletki, ani gumki. Natomiast ja również preferowałem bez, bo cholera, ale to lateksowe gówno tylko mnie irytowało. Często się zsuwało albo w ogóle nie chciało naciągnąć. Więcej z tym problemów niż pożytku, ale używałem ich gdy wymagała od tego sytuacja. 

Do drzwi trafiliśmy jakoś przed dwudziestą drugą, może trochę później. 

— Wejdziesz? Na kawę czy coś – czemu to brzmi tak babsko?
— Dzisiaj podziękuję. Muszę w końcu pojawić się u siebie. Megan pewnie jest wściekła, ale bardziej sądzę, że załamana tym wszystkim. W każdym bądź razie dzięki za propozycję. Skorzystam innym razem. 

Uśmiechnął się szeroko, a ja przytaknąłem tylko głową na znak zrozumienia. Przekręcałem właśnie klucz w drzwiach i już miałem zamiar wejść do środka, by rozebrać się, wziąć prysznic, ubrać moje ukochane dresy i wskoczyć pod ciepłą pościel, która wcale nie była taka ciepła, ale mniejsza. Liczył się fakt, że ja myślałem, że jest ciepła. 

Wracając, wskoczyć do łóżka i zasnąć, ale nagle zostałem dość niedelikatnie odwrócony w drugą stronę i stało się coś, czego najmniej się dzisiaj spodziewałem.






POLSAT POLSAT POLSAT POLSAT

kocham was

mam dwie ważne sprawy,

pierwsza: prawdopodobnie powstanie sequel do "planet of lies", kto się cieszy?

druga: niedługo zacznę publikowanie nowej części cyklu "please..." tym razem o Mashtonie.

żyjcie kluski i nie dajcie się nikomu, bo to właśnie w was jest siła!

let's make a deal $ cakeWhere stories live. Discover now