22

918 57 3
                                    

*2 tygodnie pozniej*
Leo
Pamiętam nasze poranki:
-Kocham Cię skarbie~obudziła mnie pocałunkiem.
-Wiem to~wstałem szybko i ubrałem się.~ Zamówię nam pizze i pójdę kupić coś do picia...
Heh Fajnie wtedy było. Był weekend a teraz nauka.
-Hejka Lender~przyszedł do mnie Luke i zagadal.
-No hej... ale mów mi po  prostu Leo...
-Tęsknię za tobą ~dziwnie mnie przytulił i wsadził coś do kieszeni.~trzeba rozprowadzić 20 gram po szkole~szepnął.
-Nie...
-Ale dlaczego?~ udawał zdziwionego. On przecież wie że ja się zmieniłem. Już nigdy nie będę rozprowadzac tego gówna... -Zabieraj to~oddałem to mu.
-Co z tobą Leo?
-Zmądrzałem...
-No chyba ci odbiło...to przez tą twoją dziewczynę!  Masz gdzieś kumpli! Jak tak dalej będzie to mnie też stracisz...
-To nie prawda..~brobiłem się.
-Udowodnij.. dziś o 17 na boisku!
-Będę~ usmiechnąłem sie do niego a on odszedł. Co on wymyśli? Po prostu strach się bać... Jeszcze dwie lekcje i do domu. Zadzwonił dzwonek i poszłem na lekcje. Jess siedziała Juz z jakąś dziewczyną na przodzie. Ja usiadłem sam na końcu klasy. Tak trochę smutno... No ale cóż... Ta lekcja zleciła szybko jak wyszedłem z klasy to zakrecilo mi sie w głowie i zemdlałem. Obudziłem się o 16 u pielęgniarki. Dała mi tabletki i kazała iść do domu. Ale ja poszłem  na boisko i czekałem
na kumpla.
-Hej idioto!~zawołał Justin i przybił mi pione.
-No hej..
-Hejka wam..~przyszedł Luke i Martin. Dobrze było się spotkać z  chłopakami.
-Chcemy cię z powrotem!-Zaczął Luke.
-Potrzebujemy kapitana drużyny piłkarskiej.~Mówił dalej Martin.
-I nasz trener też sie zgadza!
-To super!~przytuliłem chłopaków i po chwili graliśmy mecza.
***
Jess
Byłam zdenerwowana ze go o jeszcze nie ma...Ktoś puka.. Otworzyłam drzwi a tu nareszcie on. Mocno go przytuliłam i zarzadalam  żeby wytlumaczyl sie gdzie był. Mówił bardzo interesująco. O drużynie o chłopakach... Bardzo sie ciesze ze znalazł sobie Hobby i znów  rozmawia z swoimi kumplami.
Po chwili zjedliśmy kolację i chłopak poszedł do siebie a ja położyłam się do łóżka. Jutro idę z Koleżanką na ich pierwszy mecz. W tej myśli odpłynełam.
*Następny dzień*
Wstałam dosyć późno... bo o 11:40. Musiałam szybko się ogarnąć i zrobiłam to. Potem poszłam szybko po przyjaciółkę i razem szliśmy na mecz.
***
Prezenter:Dziś jest niesamowicie dobry mecz mamy remis! Lukey z drużyny gospodarzy  ma piłke i teraz jest podanie do Leo. On biegnie w stronę przeciwnika. Już jest na ich polu. Teraz tylko to bramki i bedzie sztrzał czy mu się uda? ~miałam właśnie taką  nadzieję. Mocno zacisnęłam pięści i trzymałam kciuki za niego.
Leo
Podano mi piłkę. Miło z ich strony że dali mi szansę się wykazać na boisku. Biegłem w strone bramki. Przeciwnik był naprzeciwko mnie. Po prostu go ominąłem. On jednak nie dał za wygraną i mnie gonił. Gdy już był obok to popychał mnie lecz ja to ignorowałem i próbowalem utrzymac piłkę. Było już tak blisko..ale drugi przeciwnik podniegl z drugiej strony i też mnie popchał. Popychali mnie na zmianę coraz mocniej  aż jedno pchnięcie zadecydowalo i spadłem na boisko. Widziałem białe niebo(on nie jest daltonistąxd tylko mocno spadł na ziemię ~aut) i głowy chłopaków z mojej drużyny. Ktoś pomógł mi zejść z boiska.
Siedziałem na ławce z ogromnym bólem głowy. Przyszła moja kochana i pocalowala mnie w głowę.
-Mocno boli?~spytała troskliwie.
-Tak... ale ważniejsza jest drużyna wszystko zepsułem.
-Oni Cię pchali... to nie twoja wina Leo..~chciała mnie pocieszyc-  A po drugie oni dadzą radę bez ciebie...
*******************************

Porwana ( L.D. Ch.L.)Where stories live. Discover now