4.

7.5K 508 132
                                    

Obudziłam się o czwartej nad ranem. Nie wiedziałam czemu tak wcześnie, ale w sumie dzięki temu spokojnie zdążyłam do pracy. Tym razem śnił mi się Batman... może to dziwne, ale bardzo chciałam dowiedzieć się, dlaczego Joker go nienawidzi...

Wykonałam swoją codzienną rutynę i poszłam do pracy.

=8 godzin później= (I to wcale nie tak, że nie chciało mi się opisywać papierkowej roboty :P ~dop. Aut)

Nadszedł czas na spotkanie z Jokerem. Stresowałam się, bo miałam go dzisiaj zapytać o Batmana...

Doszłam do drzwi celi i weszłam do środka.

- Dzień dobry Harley - doszedł mnie jego głos.

- Witam panie J.

- Zgaduję, że nie wykręcę się dzisiaj od rozmowy o Batmanie? - wyszczerzył się.

Ma dobry humor, to dobry znak.

- Dobrze zgadujesz.

- Więc... co chciałbyś wiedzieć? - podrapał się po karku.

- Dlaczego tak nienawidzisz Batmana?

Z jego ust wydobył się szaleńczy, niepochamowany śmiech godny psychopaty.

- Mam powód skarbie. Widzisz... nie zawsze byłem przestępcą... mówiłem ci, że uciekłem z domu, prawda? Wychowywałem się wtedy na ulicy. Tak jak już powiedziałem, nie pamiętam co wtedy robiłem. W wieku dwudziestu lat musiałem zabijać, aby przeżyć na ulicy. Zaczęło mnie to bawić i wtedy pojawił się on. Chciał mnie zamknąć, więc przed nim uciekałem. Zagonił mnie do pewnego budynku. Podczas potyczki wrzucił mnie do kadzi z chemikaliami. To właśnie wybieliło mi skórę i zafarbowało włosy. Batman zniszczył mi życie...

Kiedy wysłuchałam jego historii zaczęłam płakać. Nie powinnam się wzruszać, bo to zwykły przestępca, który z resztą może kłamać...

Na pewno kłamał... nie mogłam uwierzyć w to, że strażnik Gotham zrobił mu taką krzywdę. Joker podszedł do mnie i mnie przytulił. W jego ramionach czułam się... bezpiecznie?

Ujął moją twarz i skierował na swoją. Wytarł kciukiem mój mokry policzek.

- Nie płacz Harley, nie warto... - sapnął w moje uchylone lekko wargi.

Zamknął przestrzeń dzielącą nasze twarze w nieśmiałym pocałunku. Odsunęliśmy się od siebie i spojrzałam mu w oczy. Widać było w nich coś na kształt wstydu... Przerwałam tą ciszę mówiąc:

- Em, ja już powinnam iść... - przegryzłam wargę.

- Do zobaczenia Harley...

- Do zobaczenia panie J.

Wyszłam z jego celi i dopiero wtedy doszło do mnie co zrobiłam...

♤To głupie uczucie pojawiło się, kiedy zobaczyłem Harley. Wtedy jeszcze Harleen... Harley-Harleen... Niby nie ma różnicy, a jednak jest. To uczucie panuje nade mną... Nie mogę dłużej zwlekać, czas minął...♧

...

Kiedy wieczorem kładłam się do łóżka, zadzwonił mój telefon

- Pani Harleen? - rozmówca był wyraźnie zdenerwowany.

- Tak, o co chodzi?

- Pani pacjent uciekł...

- Słucham?!

- Joker uciekł z Arkham! Proszę przyjechać!

Podskoczyłam na dźwięk szorstkiego tonu głosu.

Błyskawicznie się zabrałam i przyjechałam na miejsce.

...

Na korytarzu zrobiło się zbiegowisko.

- Doktor Quinzel, czekałem na panią - zatrzymał mnie Arkham.

- Jak to się stało?

- Kiedy strażnik wszedł do jego celi Joker zabił go scyzorykiem, po czym wyjął pistolet, który widocznie jakimś cudem przemycił i uciekł używając karty dostępu strażnika.

Dlaczego nie zabrałam mu tego scyzoryka?!

- Mogłabym pójść do mojego biura?

- Oczywiście...

Pobiegłam do wyżej wymienionego pomieszczenia i zastałam tam na stole róże z notatką, którą odczytałam:

---------------------------------------
Do zobaczenia... Harley Quinn
---------------------------------------

Sięgnęłam do mojej szafki i zobaczyłam, że Joker rzeczywiście wziął mój pistolet. Nie wiedziałam co miałam zrobić dalej... Przydzielą mi jakiegoś innego szaleńca?

Usłyszałam hałas dobierający z korytarza. Wyszłam z biura w celu zbadania jego źródła. Zobaczyłam, że Batman przyniósł mojego pacjenta z rozbitą głową.

- Co się stało, że on tak wygląda?! - wykrzyczałam.

- Chciałem mieć pewność, że będzie siedział spokojnie - odparł jakby to było coś oczywistego.

Podbiegłam do niego i przytuliłam Jokera. Kilka łez mimowolnie spłynęła po mojej twarzy. Obdarzyłam Batmana ostatnim nienawistnym spojrzeniem i pomogłam panu J dojść do jego celi.

- Lekarz zaraz powinien się pojawić - westchnęłam zdenerwowana.

- Mhm...

Patrzyłam na niego. Był osłabiony, to jasne, ale to nie przeszkadzało mu szeroko się uśmiechać.

Podeszłam do niego i spojrzałam mu w oczy. Unikał mojego spojrzenia. Westchnęłam i wyszłam z pomieszczenia. Zobaczyłam lekarza.

- Doktorze?

- Tak, pani Quinzel? - uśmiechnął się.

- Niech pan będzie delikatny... Proszę.

- Em, pierwszy raz dostaję taką prośbę, ale w porządku...

Odeszłam i w spokoju pojechałam do swojego domu...

+×+×+×

Jak wam się podoba rozdział?
Gwiazdkujcie i komentujcie!

Cusiek :*

Crazy Love || Harley Quinn X Joker ✔Where stories live. Discover now