Rozdział 27

52 10 0
                                    

Jednak leniwce dali radę. Może nie błyszczało, ale było czysto.

Założyłam na siebie sweter. Szczęście, że dziś było chłodniej. Moja opalona skóra odpadała białymi płatami. Ochydne.

- Idę na zakupy. - powiedziałam wychodząc z mieszkania.

Chłopaki wyglądali na zmęczonych. Oni tylko by spali albo imprezowali.

- Idę z tobą. - zerwał się z łóżka Luke.

Wychodząc z hotelu napisałam do Nathana, żeby nie przychodził do mieszkania, bo wyszłam.

- Nie jesteś zmęczony? - spytałam martwiąc się o przyjaciela.

- Trochę, ale wolę iść z tobą niż zostać z tymi idiotami. Szkoda mi Zacka, chociaż on da sobie z nimi rade.

Miał rację. Kai i Rom są nie przewidywalni.

- A tak w ogóle, jak tu się znalazł ten znajomy twojej mamy? Od niego to dostałaś? - pokazywał na wiszący wisiorek słonika na mojej szyji.

- Sama nie wiem... Uratował mnie przed... - nie dokończyłam, ponieważ Luke zaczął mówić.

- Dlatego powinnaś chodzić przy mnie, a nie sama.

- Jestem już prawie dorosła.

- Jestem już prawie dorosła. - powtórzył moje zdanie dodając piskliwy głosik. - Ale za to dziecinna. - dotykał palcem mojego czoła.

- Odezwał się... Pfff... - przekreciłam oczami.

Najpierw zatrzymaliśmy się przy sklepie z napojami.

- Kupujesz? - zapytał.

- Nie. Piłam herbatę w mieszkaniu.

- Zaraz wrócę. - popędził do środka.

Mineło parę minut i zauważyłam wychodzącego Luka z 4 dużymi butelkami energetyków.

- Napewno nie zaśniesz w nocy. - zaśmiałam się. - nie za dużo?

- Suchość w gardle. - wyjaśnił.

- Tylko później nie płacz, że chcesz siusiu. - nadal się śmiałam.

***

Nie zaszalałam. Raczej nie należę do takiej grupy dziewczyn. Dwie pary spodni i dwie koszulki. Z resztą przyleciałam odpocząć, a nie po ubrania.
Za to Luke rzucał pieniędzmi gdzie tylko się dało. Tu ubrania, tam biżuteria a jeszcze indziej obuwie...

Galeria, w której się znajdowaliśmy, była ogromna i można było się w niej zgubić.

- Mo... - niezwracałam na niego uwagi. - Momo...

- Czego? - zapytałam agresywnie.

- Bo wiesz... ty powinnaś... wiedzieć... - przerywał zdanie.

- Co ci jest?

- Bo ten... - przeskakiwał z jednej nogi na drugą.

- Masz zamiar tańczyć kankana?

- Pokażesz mi gdzie jest toaleta?

- Może jeszcze za rączkę zaprowadzić? Mówiłam, żebyś tyle nie pił.

Gdy chłopak był już w środku pomieszczenia dostałam sms'a.

Od : Nathan
Gdzie jesteś?

Do : Nathan
Jestem bezpieczna.

Od : Nathan
Napewno nie z teoim przyjacielem pijakiem.

Chciałam odpisać, ale mój telefon został mi zabrany z rąk. Spojrzałam na osobę, która mi to zrobiła.

- "Przyjacielem pijakiem"? Od tej strony mnie on zna? Zaraz może mnie poznać z gorszej. - powiedział Luke pisząc już wiadomość.

- Odpuść. - wyrwałam mu trzymaną moją rzecz.

- Nie jestem pijakiem! - wydarł się tak głośno, że wszyscy będący obok nas i w najbliższych sklepach spojrzeli się na nas.

- Proszę cię, uspokój się. - szepnełam. - Ludzie nas teraz będą obserwować... Wychodzimy i nie zrób niczego głupiego. - zaciskałam jego rękaw od koszulki.

Wyszłam jakoś żywa. Naprawdę paliłam się ze wstydu...


***

Weszliśmy w ciszy do hotelu.
W mieszkaniu na kanapie leżała reszta przyjaciół patrząc na telewizor.

- O! Momo, byłaś na zakupach? - zapytał Kai. Nie odpowiedziałam, tylko od razu udałam się do kuchni.

ZACK

Momo nie odpowiedziała na pytanie Kaia. Coś jest nie tak...

- A ją co ugryzło? - zapytał Rom patrząc razem z naszą dwójką na Luka.

Wstałem z kanapy i poszedłem za nią.

- Momo? Co się stało? - patrzyłem na nią zmartwiony.

- Nic takiego... Luke zobaczył wiadomość, którą dostałam. I się wydarł na całą galerię...

- Jaką wiadomość? - zmarszczyłem czoło.

- Nathan nazwał go "przyjacielem pijakiem"... Powinnam nie pisać mu, że ma mnie w domu...

- Nie obwiniaj siebie. Gość przesadził nazywając tak Luka, bo nie zna go tak jak my... ty najlepiej go znasz. Na miejscu przyjaciela też bym tak zrobił, ale nie w miejscu publicznym. Wiadomo jak to się kończy. Nie przejmuj się. - głaskałem jej rozpalony policzek.

- Jesteście głodni? - zapytała już uspokojona. Dlaczego ona martwi się o kogoś?

- Chłopaki narzekali..., w sumie nic nie jadłem od rana oprócz kanapek...

- Mógłbyś zamówić pizze? - spytała patrząc mi w oczy.

- Dla ciebie wszystko.

Jako, że ja jedyny umiałem język grecki, wyciągnąłem z tylnej kieszeni spodenek telefon i zadzwoniłem do pizzerii pod numer z ulotki, która wisiała obok zlewu.

Po 45 minutach do drzwi zapukał dostawca.

Wszyscy na zapach unoszący się w powietrzu przybiegli do salonu.

- O mega! - wykrzykneli przyjaciele widząc jedzenie.

Zanim mrugneliśmy puste już pudełko leżało w koszu.

- Taką mogę jeść codziennie. - powiedział Rom.

- Ja też. - przytaknął Kai.

***

Było po 22. Każdy był w swoim pokoju. Nie... Jedna osoba jeszcze nie. Nagle otworzyły się drzwi od mojego pokoju.

- Momo? Coś się stało? - usiadła obok mnie.

- Gdy wyszłam w nocy mimo zatrzymania przez Luka, napadła mnie myśl, a raczej koszmar... zawsze mam koszmary, do których się przyzwyczaiłam...

- Co ci się śniło tamtego wieczoru?

- To co zawsze, moje tamte życie w domu dziecka lecz przeszła mnie myśl... - nagle spojrzała się na mnie. - Kim są moi prawdziwi rodzice?

____________________________________
Myśli Momo nie dają jej spokoju...

UWAGA! DODADAJE 3 ROZDZIAŁY ZA PIĄTEK I WTOREK!

Jeżeli to czytasz zostaw po sobie komentarz lub gwiazdkę!

Momo Where stories live. Discover now