Rozdział 1

357 21 0
                                    

Momo, jesteś silna, dasz radę.
O nie! Kurtyna odsłoniła moją twarz. Nie mogę się wycofać. Tyle widzów...
Ah. Te światła. Dlaczego nie słyszę mojego podkładu muzycznego?
Te światła mnie oślepiają!

-Momo, Momo! - krzyczała moja mama, szarpiąc mnie na wszystkie strony.

- Dlaczego te światła są takie jasne?! - krzyczałam się jak opętana.

Po chwili otworzyłam oczy i zobaczyłam latarkę zbliżoną w moją twarz.

- Możesz ją wyłączyć? - spojrzałam na matkę.

- Wreszcie! -zadowoliła się. - Szkoda, że nie widziałaś siebie. Ty śpioszku.

- W końcu i tak bym się obudziła. Przecież na stawiłam budzik do szkoły.

- No, ciekawe dlaczego ciebie nie obudził. Jest 7:50.

Jak najszybciej odwróciłam wzrok na zegarek. Zeskoczyłam z łóżka rozrzucając kołdrę i poduszki na jasne panele podłogowe. Wyciągnęłam z szafy pierwsze, lepsze ubrania. Zbiegłam na parter do kuchni, mając na sobie wybrany ubiór. Zjadłam śniadanie, które przygotowała mama. Po tym wbiegłam do łazienki.

- Japierdziele - spojrzałam na rozsypany przeze mnie proszek do prania w pomieszczeniu.

Nie miałam czasu na sprzątanie. Wypłukałam zęby i jednym ruchem, wychodząc z łazienki, założyłam na swoje lewe ramię torbę z książkami i ruszyłam do wyjścia.

- Cholera! A śniadanie do szkoły i włosy? - dotknęłam zlepionych końcówek.
Pomyślałam, że zrobię to później. Wygrzebałam z kubeczka na znalezione rzeczy w kuchni, pare monet. Następnie wyszłam z domu. Mieszkałam na wsi, tym bardziej moje mieszkanie było przed lasem, więc jednak do sklepu blisko nie miałam.

Weszłam, wybrałam to co mogłam i zapłaciłam. Wybiegłam ze sklepu z drożdżowką i truskawkowym jogurtem do picia. Dobre i to. Oglądałam się za siebie, czekając na jakiś nadjeżdżający samochód.
3 kilometry... Nie zdążę i tak już późno. Chociaż mama wie o tym spóźnieniu. No trudno, jedyna opcja to piechota. Dziwne, zawsze o tej godzinie było pełno jadących samochodów. A teraz taka cisza. Może zmienili drogę jazdy?

Po ciężkich minutach chodzenia nareszcie doszłam do celu. Ledwo oddycham...
Przy szkole spotkałam palącego papierosa Luka, a za nim resztę przyjaciół. Czyżby na mnie czekali?

- O, nasza Momo znów się spóźniła po raz... - przerwałam mówienie, zasłaniając mu usta.

- Jeżeli powiesz który to raz, to powieszę cię. - powoli odsuwałam dłoń.

- Dobra, dobra. Czas wejść na lekcje. Tylko, żeby nikt nas nie widział. Thomson jest sprytny.

- Ruszamy. - powiedzieliśmy grupą.

Wbiegliśmy do budynku. Klasa była na pierwszym piętrze. Chłopaki byli już na schodach, gdy ja pędziłam w stronę łazienki dziewczęcej.
Spojrzałam w lustro z niedowierzaniem. Moje włosy wyglądały jak zrobione gniazdo dla ptaków.
Ah! Trudno.
Rozczesywałam szybko włosy, razem zagryzając dolną wagę z bólu.

- Kiedyś je skróce albo ogole się na łyso. - wmawiałam sobie.

Po ułożeniu ich, wbiegłam na schody. Przyjaciele już dawno weszli do klasy. Oby mi się udało... Na szczęście drzwi były na końcu klasy, więc nauczyciel mógł mnie nie zauważyć jak wchodzę.

Uczniowie są dzisiaj bardzo cicho... Przecież zawsze klasa jest najgłośniejsza w szkole! Coś jest nie tak. Teraz najważniejsza jest moja misja, którą muszę spełnić.

Pociągłam lekko za klamkę. Ukucnęłam i uchyliłam drzwi. Odwróciłam się, by je zamknąć.
Szłam dalej, gdy nagle odbiłam się głową o coś. Odskoczyłam.

- Co do... - spojrzałam na eleganckie buty i spodnie. Powoli podnosiłam wzrok w górę.

- No proszę. Mamy wszystkich. - odezwał się dyrektor.

Zadrżałam. To już mam przerąbane.

Będąc już w gabinecie dyrektora, widziałam jak chłopaków przeleciał strach. Ponownie u dyrektora, zawsze w czwartek. Zastanawiało mnie dlaczego dziś wszyscy inaczej się zachowują.
Moje myślenie przerwał mówiący mężczyzna.

- Ładnie to się spóźniać na lekcję jezyka ojczystego?

Milczeliśmy.

- No dobrze. Musze zadzwonić do waszych rodziców.

- Nie! Błagamy! - krzyczeli.

Aż tak się boją?

- Ah. No tak. Dzisiaj wywiadówka. Wracajcie do klasy. - uśmiechał się.

Chwila...
CO TAKIEGO? WYWIADÓWKA?
Już po mnie. Mama mnie zabije, chyba, że nie wie o dzisiejszym dniu. Tak! Dziś ma randkę z Markiem.
Uffff.- odetchnęłam.

Godziny w szkole mijały nieskończenie długo, oczywiście tylko mi się tak wydawało. Ostania lekcja - biologia. Byłam zmęczona słuchaniem tej samej gadki każdego nauczyciela : Powinniście się uczyć. Dziś jest wywiadówka, więc wasi rodzice przejrzą na oczy z waszymi "dobrymi" ocenami.
Dobrze, że dzwonek szybko dał znać, że zakończyły się ciężkie i nudne zajęcia.

Szłam pewnym krokiem do wyjścia na świeże powietrze, gdy nagle zatrzymał mnie dźwięk dobiegającej muzyki z pewnej klasy. Znałam ją. Stara klasa muzyczna. Oczywiście tak mówili ci, którzy są w tej szkole już bardzo długo.

Złapałam za klamkę. Zamknięte drzwi? Na 100% ktoś tam jest.
Z rzuciłam z moich ramion plecak, by łatwiej było by mi się wdrapać do okna. Trzymałam nogi w popękanych ścianach. Spojrzałam i...


-Kim_Ayo

Momo Where stories live. Discover now