Rozdział 57 Trening cz. II

1.2K 86 9
                                    

**Oczami Lily**
Malfoy po godzinie zmył się z boiska ze swoją drużyną. Miałam jeszcze sporo czasu do szlabanu, tak jak James, który na cal mnie nie zostawiał. Nagle, usłyszałam niewielki trzask w mojej miotle, lecz zlekceważyłam to i wzbiłam się jeszcze wyżej. Zerknęłam na mój "pojazd". Brakowało dosłownie cala do zarwania się jej! Nie zdąże wylądować! Spróbowałam zawrócić, niestety tylko pogorszyłam sprawę, bo miotła się zarwała! Po prostu została złamana na pół. Spadłam z niej, z wielkiej wysokości. Zamknęłam mocno powieki, nie upadłam? Żyję? Niepewnie otworzyłam lewe oko i zobaczyłam... Rogacza! Chyba pierwszy raz w tym roku cieszę się, że go widzę. Uśmiechnął się szeroko.
-Jeśli chcesz możemy polatać na jednej-zaproponował, a ja się dopiero zorientowałam, że on ciągle mnie trzyma na rękach na motle.
-Hm... Całkiem dobry plan... James-powiedziałam i przypadkiem dotknęłam jego ciepłej ręki, wplótł swoje palce w moje. Uśmiechnęłam się lekko, a on poprawił okulary.
-Daj poprawię ci je-zaśmiałam się i zdjęłam mu okulary, a po chwili założyłam idealnie prosto.
-Dzięki-powiedział i się uśmiechnął.
-Nie ma za co-zaczerwieniłam się. Dotknął mojego policzka swoją ciepłą dłonią. Podciągnął mnie bliżej swojej klatki piersiowej i oplótł mnie swoimi silnymi ramionami.
-Lądujemy?-zapytał.
-Ym... Niech będzie-powiedziałam, a on gwałtownie przechylił miotłę i o mało co nie spadłam. Wróciliśmy do zamku w dobrych nastrojach. Do szlabanu zostało nam...
-James! 10 minut! Zaraz się spóźnimy!-krzyknęłam, a on szybko chwycił mnie za rękę i pobiegliśmy do McGonagall. Nauczycielka już na nas czekała.
-Myślałam, że państwo Potter, jak widzę, już nie przyjdą-powiedziała, a ja się zaczerwieniłam, bo James ciągle trzymał mnie za rękę.
-Ależ pani profesor, my jeszcze nie jesteśmy zaręczeni, a do szlbanu zostało... 14 senund-powiedział z dumą Rogacz, a McSztywna mruknęła coś w stylu: Niech wam będzie.
Szlaban z Hagridem nie może być zły... Mamy iść do Zakazanego Lasu żeby zindefikować leśne stworzenia. Hagrid poszedł w lewo, a ja i James w prawo. Uniosłam różdżkę na wysokość brody nasłuchując się.
-Ej Lily patrz-powiedział Rogacz szturchając mnie i wzkazując brodą na dementora, który był od nas odwrócony. Usłyszałam za sobą trzask łamanej gałęzi. W duchu modliłam się żeby to był nasz gajowy. Myliłam się. Malfoy.
-Expeliarmus!-krzyknął Lucjusz, a moja różdżka wyleciała mi z ręki. Byłam bezbronna. Swoim krzykiem zwrócił na nas dementora. Dalej nie pamiętam.
Leniwie otworzyłam oczy. Gdzie ja jestem?! Ujrzałam przed sobą Pottera, który zakładał okulary.
-Co się stało?-zapytałam.
-Dementor cię zaatakował-powiedział i przypadkiem dotknął mojej ręki.
-Ym... Gdzie ja jestem?-zapytałam.
-Spokojnie. W moim domotorium-powiedział i się uśmiechnął.
-Aha... Mogę iść do siebie?-zapytałam
-Jjasne-zająkał się i pomógł mi stanąć.  Uśmiechnęłam się i pocałowałam go w policzek szepcząc:
-Dziękuję za dzisiaj-powiedziałam i puściłam jego rękę. Rogacz nadal stał w osłupieniu. Poszłam do domotorium. Dziewczyny leżały na łóżkach i czytały podręczniki od transmutacji. Nagle Emma mnie zauważyła:
-Lily!-krzyknęłam i rzuciła mi się na szyję.
-Tak?-zapytałam i rozmarzona o panie Potterze runęłam na łóżko.
-Co ci się stało?-zapytała Anna.
-Pocałowałam go-powiedziałam z szerokim uśmiechem-Pocałowałam Jamesa Pottera!-krzyknęłam i przytuliłam dziewczyny.
-Będziecie razem?-pisnęła Emma.
-Jescze nie wiem-teraz to ja pisnęłam i usiadłyśmy na dywanie opowiadając sobie wszystko.
*****
Witajcie!
Za błędy PRZEPRASZAM.
Z góry dziękuję za 🌟 i 💬.
Pozdrawiam
Huncwotka_forever

Lily i James - od nienawiści do miłości ✔️Where stories live. Discover now