Rozdział 22 Cholera!

172 12 3
                                    

- Stiles i Lydia nie przyjdą.

Powiedział Scott chowając telefon do torby. Jego ruchy były powolne, jakby chciał opóźnić nadchodzącą chwilę. Przyjechaliśmy do domu Dereka. Jak się okazuje to on uczył Scotta jak przeżyć. Generalnie jest to opryskiliwy facet, który ma ponad metr osiemdziesiąt, budowę atlety i minę grumpy cata. To ostatnie powiedział mi Isaac i szczerze mówiąc to nie mam pojęcia co to za kot, ale musi wyglądać na niezadowolonego z życia.  Derek cały czas patrzył na mnie ze sceptyzmem.

Dzisiejszy dzień jest mocno zakręcony. Około pierwszej rozwaliłam stado jakiś omeg, później prawie umarłam, po rezurekcji zostałam dokładnie odpytana z tego czym jestem. Nie wiele to dało, bo wiem tylko, że widzę po oczach kto nie jest człowiekiem, wnikam do ludzkich umysłów, strzelam płomieniami i  nie widzialną energią. O! Chyba zapomniałam wspominieć o mojej płynności w mówieniu sarkazmem...

Tak czy inaczej Stiles i Lydia poszli przeglądać książki i interenet, żeby znaleźć coś tak pojebanego jak ja, ale z marnym skutkiem. O dziesiątej znaleźliśmy się w apartamencie Dereka, bo chłopcy zgodnie stwierdzili, że sprowokowanie mnie do użycia swoich mocy mogło by pozwolić na lepsze określenie kim jestem, a raczej czy stałam się wilkołakiem czy nie. Szczerze mówiąc to nie bardzo podobobało mi się słowo sprowokować, ale Isaac obiecał mi, że wszystko będzie w porządku, bo zanim zajął się ratowaniem mnie z zagrody trenował między innymi sztuki walki, więc spokojnie obroni mnie gdyby chłopakom coś odwaliło.

Scott rzucił mi zaniepokojone spojrzenie. Zsunęłam się ze stołka stojącego przy wyspie kuchennej i stanęłam na środku ogromnego pokoju. Chłopak nerwowo przeczesał włosy.

- Dobra, spróbujemy najpierw tak: Ja na Ciebię powarczę i spróbuję Cię przestraszyć, jeżeli jesteś wilkołakiem, to zareagujesz naturalnie i sama się przemienisz okay?

Kiwnęłam głową, ale moje serduszko krzyczało, że jest bardzo nie okay. Patrzyłam na twarz Scotta, na jego oczy, które zmieniały kolor na czerwony, na zęby, które się wydłużały w kły. Patrzyłam na te wszystkie detale i nie mogłam uwierzyć, że ten przyjazny chłopak mógłby być zabójczą bestią.

W moim brzuchu pojawiło się nieprzyjemne napięcie. Strach. Serce mi łomotało, czułam szum krwi patrząc jak Scott nabiera powietrza by zaryczeć, kiedy to zrobił skuliłam się, złapałam za uszy i zamknęłam oczy. Samotna łza ściekła po moim policzku. Całe moje ciało drżało, dźwięk rozszedł się po kościach. Ktoś mnie objął i potarł dłonią moje plecy.

- Hej, hej, hej, wszystko jest w porządku

- Zoe przepraszam, nic się nie stało?

Osoba, która mnie przytuliła uniosła moją głowę, drugą ręką odgarnęła kosmyki włosów z twarzy i otarła łzę.

- Otwórz oczy Zoi.

Otworzyłam, ale wtedy stało się coś dziwnego, obaj chłopcy zrobili zdziwione miny. Przechyliłam głowę mając zamiar się spytać.

- Co jest?

- Twoje oczy... są... srebrne?

Isaac uśmiechnął się do mnie, wyjął telefon i zrobił zdjęcie, żeby mi pokazać, ale mu nie wyszło. Zdjęcie się prześwitliło. Wyglądało to jakby ktoś skierował w obiektyw dwie włączone latarki. Blondyn podrapał się w głowę. Rozejrzał się po pomieszczeniu czegoś szukając, spojrzał się na Dereka charakterystycznie unosząc brew.

- Na górze w łazience jest lustro, chodźcie.

Wdrapaliśmy się po kręconych schodach i skierowaliśmy do owej łazienki. Chłopcy cały czas na mnie zerkali. Gdy zobaczyłam swoje odbicie w lustrze przekonałam się co mieli na myśli mówiąc srebrne. Tęczówki mi błyszczały i migotały blaskiem miliona srebrnych punkcików, jak gdyby były wypełnione ciekłym srebrem. Ze zdziwieinia zamrugałam dwa razy i ten kolor znikł, spowrotem pojawił się brązowy z zielonymi akcentami.

New moon. New hope. New beginning.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz