Rozdział 12 Bardzo lubię spać

242 21 0
                                    

Hejka :D

Za korektę oraz kopanie mnie dupę abym napisała kolejny rozdział odpowiedzialna jest werkaa_a dziękujcie jej, a mi gwiazdkujcie komentujcie rozdział :*

Do następnego :*

~Foxi

~*~ * ~*~ * ~*~ * ~*~ * ~*~ * ~*~ * ~*~ * ~*~ * ~*~ * ~*~ * ~*~

-mmm?

Mruknęłam w odpowiedzia na potrząsanie moim ciałem. Obudziałam się takim dziwnym uczuciem w brzuchu. Takim jakdyby zdarzyło się coś strasznego. To pewnie przez sen, o którym zdążyłam już zapomnieć. Ktoś znowu potrząsnął moim ramieniem. Usłyszałam trzaskające drzwi od samochodu. Otworzyłam jedno oko. obok mnie na fotelu kierowcy siedział Scott. Trzymał rękę na moim barku.

-Dobra, już wstaję.

Jęknęłam, a na twarzy chłopaka pojawił się uśmiech. Miał urocze dołeczki w policzkach. palcami lewej ręki wymacałam zapięcie pasa. Wcisnęłam, ale za słabo, pas nie wyskoczył. Spróbowałam znowu z tym samym efektem. Czułam nieprzyjemne odrętwienie w ręce. Scott cicho zachichotał ale się nade mną ulitował i odpiął za mnie pas. Przekręciłam się w fotelu. W drzwiach stał Issac, nonszalanco mi je otworzył. Uśmiechnęłam się do niego. Złapałam za jego wyciągniętą dłoń. Pomógł mi wstać. Mrok rozświetlała lampa stojąca z drugiej strony ulicy, oraz światła w ogrodzie McCallów. Czułam się bardzo słabo więc oparłam się o zamknięte drzwi samochodu. Scott stał przy bagażniku i wyciągał z niego jakieś torby. Isaac nadal na mnie patrzył.

Boże dlaczego on ma takie piękne kości policzkowe. Jego włosy były w całkowitym chaosie, każdy loczek na grzywce chciał ułożyć się w inną stronę dzięki temu chłopak był jeszcze bardziej przystojny.

Spuściłam wzrok, moje nike'i były dużo mniej krępującym widokiem. Zwykłe czarne z jasno niebieską podeszwą, sznurówkami i znaczkiem. Typowe airmaxy.

- Isaac rusz dupe i mi pomóż!

-Dasz radę dojść do domu?

To drugie blondyn szepnął do mnie, nie podnosząc wzroku kiwnęłam głową. Nie czułam się aż tak słabo, by nie dać rady dojść do drzwi. Tylko lekko kręciło mi się w głowie. Spojrzałam na odchodzącego Issaca. Uśmiechnęłam się do siebie widząc jego sylwetkę. Chyba każdy wie co najbardziej przykuło moją uwagę.

Jesteś nienormalna! Spokojnie to tylko mój mózg. Chyba. Bo mam jakiś mózg, prawda? Prawda?

Niechetnie odwróciłam się w stronę domu. Widziałam włączone światło w kuchni, przedzierało się przez żaluzje w oknach. Zrobiłam pierszy krok i runęłam na ziemię. Zostało mi chociaż tyle sprawności, że ochroniłam rękoma organy i twarz. No wiecie, jak mi kariera nie wyjdzie to organy zawsze można sprzedać. Pomimo bluzy do mojej klatki piersiowej bardzo szybko dotarło zimno kostki, którą wyłożony był podjazd. Bardzo bolały mnie kolana i ręce.

- Isaac!

Krzyknęłam, gdzieś pomiędzy "s" a "a" złamał mi się głos, więc musiałam zabrzmieć bardzo żałośnie.

Chłopcy już zdążyli zrobić jedną rundkę z torbami do domu. Na dźwięk mojego głosu lub ciała zdeżającego się z ziemią, w każdym razie w ciągu sekundy jakimś cudem pokonali około dziesięciu metrów i obydwaj klęczeli obok mnie. Zaniepokojeni to mało powiedziane. Wyglądali, jakdyby ciężarówka przejechała im pieska.

- Chyba jednak nie dam rady dojść do domu.

Blondym parsknął śmiechem, znowu mnie podniósł i pozwolił się na nim oprzeć.

New moon. New hope. New beginning.Where stories live. Discover now