Rozdział 18 Urodziny

203 17 5
                                    

Hejka pegaziątka!

Ten obrazek na górze, narysowany przeze mnie *puszy się jak paw dumna ze swojego dzieła*, to tatuaż Zoe. Podoba się?
A tak po za tym, to widzieliście ile mam już wyświetleń i gwiazdek??? Dziękuję za nie bardzo, ale nie przestawajcie :D

Do następnego!

~Foxi

~*~ * ~*~ * ~*~ * ~*~ * ~*~ * ~*~ * ~*~ * ~*~ * ~*~ * ~*~ * ~*~    

- Ja po prostu nie rozumiem dlaczego ona to zrobiła. Przecież Liv jest taka urocza, miła i jeszcze do tego naprawdę świetnie gra.

- To właśnie jest problem Zoe. Jak ktoś coś robi lepiej od Ciebie, to u większość ludzi wywołuje to zazdrość, więc chcą udupić tą drugą osobę. Nie mówię, że to co zrobiła Lizzie było w porządku, ale ona nie jest w stu procentach zrównoważona. Po niej można się było tego spodziewać.

Muszę przyznać, że sport jest bardzo przyjemny. Kiedy w poniedziałek byłam na treningu lacross wszyscy zawodnicy byli przeszczęśliwi i jednocześnie zdychali z wyczerpania. Nie bardzo rozumiałam dlaczego aż do dzisiaj. Chociaż muszę przyznać, że określenie mojej aktywności jako gry, byłoby dużym przejęzyczeniem. Wcześniej Nika wytłumaczyła mi zasady, więc z tym sobie radziłam, ale mój organizm stanowczo odmawiał dłuższej niż dziesięcio minutowej aktywności bez przerw. 

Jeżeli chodzi o tą całą Lizzie to była w przeciwnej drużynie, razem z Olivią. Kiedy ta druga znalazła się blisko naszej bramki, razem z piłką, oddała piękny i celny strzał. Ucieszyłam się mimo, że straciliśmy punkt, natomiast w osłupienie wprawiła mnie właśnie Lizzie. Zamiast pogratulować podbiegła do Liv pociągnęła ją za włosy i zaczęła ją wyzywać. Stałam najbliżej, więc pierwsza się przy nich znalazłam. Reszta dziewczyn coś krzyczała, ale ja weszłam pomiędzy blondynki za co zarobiłam pięścią w brzuch. Zignorowałam ból i nie pozwoliłam Lizzie mnie obejść. Ta znowu mnie udeżyła. Po kilku próbach warknęła i odeszła wściekła. Kucnęłam przy Liv i pomogłam jej wstać, miała rozciętą wargę i cały czerwony policzek. Jedna z jej koleżanek odprowadziła ją do pielęgniarki.

Palcami muskałam wewnętrzną stronę nadgarstka. Piekła mnie skóra, jak po poparzeniu.

- Wszystko okay?

Veronica na chwilę odwróciła się w moją stronę.

-Tak tylko ten cholerny tatuaż nadal boli.

- Pokaż go.

Powiedziała po czym chwyciła mnie za rękę przyciągając ją do siebie. Autobusem bujnęło, gdy wjechał w dziurę. Ściągnęła brwi.

- Możesz mi jeszcze raz powiedzieć jak to się stało?

Mówiąc to zatoczyła palcem kółko wokół rysunku.

- Kiedy Pomogłam Liv zaczęło piec, po prostu, ale nie to mnie niepokoi.

Wcześniej ten księży nie był w pełni.

Dodałam w myślach i posłałam jej zrozpaczone spojrzenie.

Tak, mam tatuaż w kształcie księżyca i tak jestem z niego dumna, oraz tak jest zajebisty, ok? Przynajmniej tak sobie wmawiam, bo jak się okazuje pewność siebie jest u mnie niczym mleko w sklepie obuwniczym. Praktycznie jej nie ma.

Autobus stanął na następnym przystanku, kolejnym po środku niczego. Lampa uliczna oświetlała najbliższe drzewa, w oknach kilku domów paliło się światło. W środku byli normalni ludzie, z normalnym życiem. Wysiadłyśmy, w autobusie został już tylko kierowca i dwóch mężczyzn, którzy ani razu się do siebie nie odezwali. Veronica napisała do kogoś smsa i schowała telefon. Szłyśmy dalej chodnikiem z czerwonej kostki.

New moon. New hope. New beginning.Where stories live. Discover now