Rozdział 19 Umieram

194 15 0
                                    

Obudziłam się z dziwnym łupaniem w głowie. Chciałam usiąść i się rozejrzeć, ale powstrzymały mnie czyjeś ręce. Mimowolnie jęknęłam. Nade mną stała Lydia. Miała zatroskaną minę.

- Nie ruszaj się, okay?

Kiwnęłam głową. Przeszła mnie fala bólu. Zkrzywiłam się. Miałam wrażenie, że każdy mięsień mojego brzucha jest ciągniety w inną stronę. Tym razem krzyknęłam i prawie się skuliłam, Lydia mnie przed tym powstrzymała. Nie mogłam oddychać. Zaczęło mi się robić duszno, ale mimo nabierania do płuc powietrza dusiłam się. Wpadłam w panikę Dziewczyna zaczęła kogoś wołać i po chwii dotknęły mnie jeszcze cztery osoby. Trzymali mnie za ręce. Dopiero, gdy ból ustał mogłam skupić się na moim otoczeniu. Obok mnie byli jeszcze Scott, Isaac, Hayden i Liam. Pod ścianą stał Stiles. Całe pomieszczenie było białe, wszystkie meble metalowe. Na półkach stało wiele słoiczków, pudełek i innych naczyń. Ktoś odgarnął włosy, które spadły mi na twarz. Odwróciłam się w stronę właściciela ręki.

- Zoe słyszysz mnie?

- t tak

Nigdy nie przyglądałam się ręce Isaaca pod takim kątem. Była stanowczo bardziej umięśniona niż na przykład ręka Masona, czy Coreya. Jego żyły były dość mocno widoczne i wyglądały wręcz na czarne. Dotknęłam ich, nagle odzyskały swój normalny kolor. To gra światła? Może mózg mi powoli nawala. Spojrzałam chłopakowi w oczy. Niebieskie i zatroskane.

- Co się stało?

- O Boże Zoi. Nie sądziłem, że za nami pójdziesz. Ja... khhm... Cholera powinien zostać, może wtedy by się to tak nie skończyło. Przepraszam.

W jego oczach zebrały się łzy, tak bardzo chciałam go przytulić, ale nie mogłam. Ścisnęłam mocniej jego dłoń.

- Ty naprawdę nic nie pamiętasz?

Spojrzałam na Scotta. Pokręciłam głową. Wszyscy wydawali się być bardzo spięci.

- Pamiętam film. Potem już nic.

Stiles jak oparzony podbiegł do stołu, na którym leżałam. W ręce trzymał kij baseballowy. Jak zwykle nerwowo gestykulował, przez co prawie uderzył kijem Liama.

- A czy śniło Ci się coś yym nietypowego? Jakieś wilkołaki, supermoce, bieganie po lesie?

- Skąd wiesz? Co się do cholery stało!

Zrobiłam zdziwioną minę. Właśnie wtedy ból wrócił, usiadłam gwałtownie, zaczęło mi się kręcić w głowie i poczułam mdłości. Ktoś chyba zrozumiał na co się zbiera i podał mi wiaderko. Zwymiotowałam jakąś czarną cieczą. Piekł mnie cały przełyk. Dostałam szklankę wody żeby wypłukać usta. Teraz obok mnie stał czarnoskóry mężczyzna. Był łysy i miał brodę, mógł mieć najwyżej czterdzieści lat.

- Jestem Alan Deaton, wiesz dlaczego tu jesteś?

Pokręciłam głową. Poczułam się słabo i chyba bym zleciała ze stołu gdyby nie Isaac. Przytulił mnie. Zadrżałam od jego ciepła. Chłopak zdjął swoją bluzę i ją na mnie włożył. Zachowywał się przy tym delikatnie jak gdybym była ze szkła.

Obserwowałam jego dłonie, kiedy zaczął zapinać bluzę powstrzymałam go. Zobaczyłam swój brzuch... A raczej to co z niego zostało. Moje usta były rozchylone. Szok to bardzo delikatne określenie tego co czułam. Nie planowałam nigdy oglądać swoich żeber. Serio, to nie było mi potrzebne do życia. Spojrzałam w oczy blondyna szukając odpowiedzi, ale tym razem to on unikał mojego spojrzenia. Drżała mu broda. Wszyscy w pomieszczeniu milczeli.

- Co się dzieje?

Zapytałam błagalnym głosem, byłam sekundy od rozpłakania się.

- Widzisz to wszystko to... to nigdy nie był sen.

New moon. New hope. New beginning.Where stories live. Discover now