Rozdział 7 Chłopiec, którego imienia nie zapamiętałam

294 25 1
                                    

-Udało mi się załatwić ubrania z twojego domu. Twoja siostra była niższa od Ciebie, chyba wszystko co przywiozłam to twoje.

-Dziękuję, naprawdę. Wszystko co pani dla mnie robi jest takie miłe.

Uśmiechnięta poszłam z kartonem do pokoju, który pani McCall pozwoliła mi zająć. Uchyliłam drzwi i zobaczyłam to co mi opisała. Na dużym łóżku, które z dwóch stron dotykało ściany, z przygotowaną pościelą leżały prześliczne poduszki. Obok leżała ogromna puffa. w drugim rogu pokoju było biurko na którym postawiłam kilka książek. Jedna ze ścian była szafą, to znaczy zamiast zwykłej ścianki były tam przesuwane drzwi, na jednych z nich było lustro sięgające od podłogi do sufitu. Nie chciałam się bardzo przywiązywać do tego pokoju, ale był piękny. Ściany były lawendowe, wszystkie meble zostały wykonane z jasnego drewna. Uznałam to połączenie za idealne. Po odłożeniu kartonu położyłam się na puffie prawie w niej tonąc. Przyjemne uczucie. Z rozkoszy wyrwał mnie dźwięk otwieranych drzwi.

-Cześć mamo!

-Hej Scott, jak tam w pracy?

SCOTT?! O matko czy to ten Scott, o którym mówił chłopak w szpitalu? Postanowiłam zbiec na dół w celu przywitania się. Oraz obcykania sytuacji.

-Jak zwykle, karmilem zwierzęta, Deaton trochę nauczył mnie o przeprowadzaniu operacji na psach. Potem przyjmowałem klientów. Jedna dziewczynka nazwała mnie nawet doktorem.

Roześmiał się razem ze swoją mamą, a ja wreszcie doszłam do schodów.

-Potem gadaliśmy trochę o doktorach strachu i...

Cicho zbiegłam po schodach, więc zauważył mnie dopiero gdy weszłam do kuchni.

-Wow...

Szepnął i uśmiechnął się do mnie, ja spuściłam wzrok na podłogę. Wydawało mi się, że okazywanie uczuć jest dla czymś nowym, a wręcz niebezpiecznym.

-zznaczy cześć! To ty będziesz z nami mieszkać, tak?

Chłopak mówił szybko, a ja tylko powstrzymywałam się od śmiechu. Wydawał się być zakłopotany. Kiwnęłam głową i przywitałam się z nim.

-Cześć Scott...

Dopiero wtedy odważyłam się spojrzeć mu w oczy. Były krwisto czerwone. Cholera! Czy to większość tego miasta jest pojebana, czy to tylko ja?! Jak dotąd poznałam po imieniu lub nazwisku tylko sześć osób i połowa z nich miała jakiś dziwny kolor oczu. Może nie powinni byli wypuszczać mnie z tego szpitala.

Chłopak chyba zauważył, że coś jest nie tak.

-Wszystko w porządku?

Spytał i złapał mnie za ramię. Wzdrygnęłam się i odruchowo zamknęłam oczy czekając na ból. Miał ciepłą dłoń. Jak się okazuje dotykanie mnie wywołuje u mnie lęk.

Cholera, czy to się da jakoś wyłączyć? Może jak sobie wyobrażę,  że ma ciemne oczy jak jego mama to zadziała?

Skupiłam się, wyobrażając sobie jak mogłyby wyglądać "zwykłe" oczy Scotta, jednocześnie wpajając sobie, że nie zrobi mi krzywdy. Gdy uniosłam powieki minęła tylko sekunda od ich zamknięcia.

-T tak. Jest okay, to tylko złe wspomnienie.

Odpowiedziałam. W sumie to nie było kłamstwo, gdy tylko ktoś mnie dotykał czułam się źle. To musiała być trauma z dzieciństwa. Zarumieniłam się i znowu spuściłam wzrok.
Uśmiechnęłam się z ulgą, kiedy tylko zorientowałam się, że widzę ciemno brązowe tęczówki. Były prawie czarne ale ciepłe, dawały nadzieję na lepszą przyszłość. Przygryzając wargę postanowiłam zapytać:

-Scott, czy ty znasz jakiegoś Lahey'a?

Mina nowego kolegi gwałtownie zmieniła się z lekko zaniepokojonej moją reakcją na bardzo zaniepokojoną moim pytaniem.

-Tak, ale dlaczego pytasz?!

Jego mama chwilę temu wyszła z pokoju zostawiając nas samych, więc odważyłam się odpowiedzieć szczerze.

-W szpitalu był taki blondyn. Wyglądał jak ofiara brutalnego pobicia i miał koszmary. Którejś nocy próbowałam go uspokoić. Obudził się i powiedział, że ktoś mnie szuka, więc mam zostać w mieście i że... ja mam się trzymać Ciebie. On nie chciał mnie puść dopóki nie obiecałam. Chyba bardzo mu zależało, nie wiem czy mnie znał. Czy ja jestem w niebezpieczeństwie? Dlaczego mam się pilnować akurat Ciebie? To znaczy niec doCiebie nie mam, naprawdę, ale... Nie rozumiem

Nawet nie wiem dlaczego ale głos mi drżał. Prawie zaczęłam płakać. Przygryzłam wargę. Scott uniósł moją brodę tak bym patrzyła mu w oczy, wyszczerzył do mnie zęby i zapytał:

-Masz ochotę zdobyć nowego przyjaciela?

New moon. New hope. New beginning.Where stories live. Discover now