Rozdział 10 Kolejna nienormalna

264 21 3
                                    

-Jestem Isaac.

-Ja... Khmm Ja... nawet nie wiem jak się przedstawić...

Spuściłam głowę i popatrzyłam na moje nike'i. Czułam ciepło rozchodządze się po policzkach i łzę, która chciała wylecieć z mojego oka. Nie pozwoliłam jej. Chyba właśnie w tym momencie zaszła największa zmiana w moim życiu. Chłopcy patrzyli na mnie lekko zdezorientowani. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech, który wróżył hmm powiedzmy, że każdy kto mnie wtedy zobaczył mógł mnie uznać za seryjną morderczynię lub pedofila. Prawdzy uśmiech prawdziwej psychopatki.

-Hej, to w porządku. Naprawdę...

-Nie, to, że nie mogę powiedzeć "hej, nazywam się..." absoltnie nie jest w porządku. Widzałam gdzieś w bibliotece w twoim domu książkę z imionami dla dzieci. Kiedy wrócimy mogę ją przejrzeć, znajdę sobie jakieś imię.

Postanowiłam. Nie chciałam więcej niepewności w życiu. Ktoś mnie skrzywdził, wiedziałam to.  Stąd miałam tak wiele blizn, tak wiele strachu, który mną żądził. Porzuciłam pierwszy z wielu kawałków tamtego życia, właśnie w tym szpitalu. Patrząc na dwóch chłopców, z którym miałam przeżyć największą przygodę życia.

* * *

-Pójdę do toalety.

Powiedziałam, po czym wstałam z łóżka i wyszłam z pokoju Issaca. Nikt nie powiedział tego wprost, ale domyśliłam się, że chłopcy muszą pogadać na osobności. Dowiedziałam się kilku rzeczy. Po pierwsze Issac nie tyle pomógł mi uciec, co przygotował cały plan uratowania około dwudziestki dzieci, wszyscy byliśmy przetrzymywani w podobnych warunkach. Chciałam jak najszybciej poznać resztę. Interesowało mnie też dlaczego to się stało. Mam na myśli dlaczego nas trzymano z dala od cywilizacji, dlaczego byliśmy traktowani jak najgorsze zwierzęta.

Zamyśliłam się tak bardzo, że wpadłam na jakąś dziewczynę. Miała bardzo ciemne włosy i oczy. Jej skóra była za to blada, przez co wyglądała jak lalka. Była po prostu piękna.

-Uważaj jak chodzisz szmato.

Śliczna ale z dużym ego. Popatrzyłam na nią z wyższością, podniosłam cynicznie brew i odpowiedziałam z tą samą dawką arogancji.

-Coś mówiłaś złotko?

Zmierzyła mnie wzrokiem. Uśmiechnęła się szyderczo. Oceniała mnie. Spojrzałam jej w oczy. Tego nie da się opisać, to trochę jak używanie mięśni, nie myślisz o tym tylko to robisz. Zaczynało mi to wychodzić coraz lepiej. To znaczy... hmmm. Patrzenie? Słyszałam, że oczy to okno na duszę. Kiedy się skupiłam zobaczyłam szare, matowe tęczówki. Ona też była inna, ale nie tak jak ja, jeszcze inaczej inna niż Issac, Scott i Liam. Masło maślane, ale nikt mi nie wmówi, że to miasto jest normalne. Ktoś stanął pomiędzy nami by nas rozdzielić. Wyciągnął prawą rękę w moją stronę, a lewą w jej. Brunet w kitlu z plakietką praktykanta. Faktycznie mogłybyśmy za chwilę się po zabijać. Ale za kogo on się do cholery uważa. To nie jego sprawa!

-Spadaj!

Syknęłyśmy jednocześnie na Matta. Spiorunowałam go wzrokiem. Po moim umyśle krążyłą wizja jak sobie stąd idzie, dlaczego nie mógł tego zrobić! Jego spojrzenie stało się na moment nieobecne. Opuścił ręce i odszedł w głąb korytarza. Gdy zniknął za rogiem usłyszałam w głowie głos dziewczyny.

Dobry początek, ale musisz się jeszcze wiele nauczyć. Ja mogę Ci pomóc.

Nie otworzyła ust, jedynie się uśmiechnęła i poszła w swoją stronę zostawiając mnie z mętlikiem w głowie. Czy ona wniknęła do mojego umysłu?

Pegaziątka moje kochane dziękuję ♡♡♡♡
Jestem bardzo wdzięczna za każdą gwiazdeczkę i każdy komentarz. Cały czas mnie zaskakujecie za co bardzo dziękuję i czekam na więcej 

Rozdział nie pojawiłby się gdyby nie werkaa_a *okażcie jej trochę miłości* 

Do następnego 😙

New moon. New hope. New beginning.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz