Rozdział 21 Banshee

176 15 1
                                    

Hejka!

Długo mnie nie było, nie będę się tłumaczyć. Mam tylko króciutki rozdział, mam nadzieję, że się spodoba :D
Dziękuję bardzo werkaa_a za sprawdzenie :*
Pozdrawiam #TeamStydia
Do następnego (który mam nadzieję będzie dłuższy, lepszy i wcześniej niż ten)!

~Foxi

*Perpektywa Lydi*

- "Nadchodzi noc i zaczyna się moja warta. Zakończy ją tylko śmierć."*

Przewróciłam oczami. Stiles był wielkim fanem "Gry o tron". W sumie Stiles był wielkim fanem wszystkiego, o ile nie chciało go to zabić. Uśmiechnęłam się. Poprawiłam kocyk, który mnie przykrywał. Swoją drogą to mój kocyk. Cudownie to brzmi. Mój kocyk w pokoju Stilesa. Niedużym pomieszczeniu, z ciemnymymi, granatowymi ścianami, z drewnianą podłogą. Zastanawiam się tylko dlaczego czekałam tyle lat. Moglibyśmy być razem już od pierwszej klasy podstawówki, ale myślałam, że chcę czegoś innego. Kiedyś naprawdę sądziłam, że potrzebny mi jest silny, brutalny chłopak.

Wszystko zmieniło, kiedy go pocałowałam, żeby zatrzymać jego atak astmy. Na samo wspomnienie uśmiechnęłam się i zagryzłam wargę. Po czymś takim nie potrafiłam już udawać, że jest tylko moim "przyjacielem", ale musiałam. Stiles zaczął chodzić z Malią. Naprawdę ją lubiłam, była dobra, szczera, zawsze, nawet, gdy nie miała szansy wygrać, stawała w naszej obronie. Nie rozumiem jak mogliśmy pozwolić na to, by uciekła.

Któregoś dnia powiedziała, że chce odejść, że to nie nasza wina. Po prostu nie dawała sobie rady. Miała osiem lat zaległości w szkole i jakby się nie starała nie potrafiła ich nadgonić. Nikomu by się nie udało. Mimo to się próbowała. Nigdy nas nie zawiodła, pomogła nam pokonać bestię, może i nie uczestniczyła bezpośrednio w walce, ale pomogła. Dała z siebie wszystko.

We wtorek chcieliśmy świętować zwyciestwo. Było to dzień po pokonaniu besti. Spotkaliśmy się na parkingu szkolnym, po lekcjach. Malia przyszła trochę nie w humorze. Od razu było widać, że coś ja trapi. "Udało mi się, zabiłam moją matkę"- tak się zaczęło. Może się to wydawać dziwne, ale tak się składa, że wszyscy odetchnęli z ulgą na tę wieść. Kochana mamusia Mali wymordowała jej całą adopcyjną rodzinę, tylko po to by zabić swoją kochaną córeczkę. Nie wyszło jej za pierwszym razem, Malia zmieniła się w kojota i uciekła z miejsca wypadku.

Tak, Malia jest kojotołakiem, jak kolwiek to brzmi. Osiem lat spędziła pod postacią kojota. Była dzieckiem, więc nie umiała wtedy panować nad przemianą. Dopiero Scott przywrócił ją do ludzkich kształtów. Dziewczyna postanowiła wrócić do swojej zwierzęcej formy. Zniknęła w lesie.

Ostatnie słowa jakie do mnie wypowiedziła brzmiały tak: " Trzymaj się i hmm..Stiles nigdy nie przestał Cię kochać wiesz? Nie zniszcz tego. Będzie potrzebował wsparcia."

Godziny mijały i mijały. Przerzucałam wszystkie posiadane przez nas tomy encyklopedii stworzeń nadprzyrodzonych i tym podobnych. Ja leżałam w łóżku Stilesa, on siedział przy swoim komputerze przeglądając wszystkie wyniki chociaż odrobinę przypominające zdolności naszej Zoe. Daliśmy też znak panu Argentowi, żeby poszukał w swoich danych, ale sms'a odbierze pewnie rano. Czułam się jak wtedy gdy próbowaliśmy dowiedzieć się kim jest Parrish.

Zamknęłam kolejną książkę. Fuknęłam z frustracji i odłożyłam ją na pokaźny stosik obok łóżka. Ziewnęłam zasłaniając dłonią usta. Przed oczami latały mi miliony słów i ilustracje do nich. Przciągnęła się jak kot i zostałam w takiej pozycji. Nic mi się już nie chciało. Stanowczo za mało spałam. I mówię to ja: Lydia Martin, najczęściej imprezująca dziewczyna w naszej szkole.

Co takiego się stało? Dlaczego nie jesteśmy po prostu nastolatkami. Dlaczego musimy być bohaterami?

- Znowu nic.

- U mnie też, Jest już czwarta, może na razie damy sobie spokój, co? Kiedyś musimy spać.

- Hmm... Chcesz iść pierwszy się myć?

Zawadiacki uśmiech na twarzy Stilesa sugerował, że chłopak miał inne plany.

- Strasznie długo by to zajęło, najpierw musiałabyś czekać na swoją kolej, a potem ja musiałbym umierać w oczekiwaniu, aż się położysz. Lepiej będzie jak weźmiemy prysznic razem.

Zrobiłam zamyśloną minę. Kocham go podpuszczać.

- No nie wiem. To trochę nie... Aaaaach.

Stiles po prosyu złapał mnie w pasie i przerzucił sobie przez ramię. Udawałam przerażoną, ale nie wychodziło mi to. Za bardzo się śmiałam. Biegliśmy po korytarzu. Strzasznie trzęsło, wierzgałąm nogami i wymachiwałam rękoma. Stiles mnie nie upuścił. Może jednak potrzebowałam silnego, brutalnego chłopaka, ale przy tym wrażliwego i współczującego.

-To nie było pytanie!

Wbiegł do łazienki i postawił mnie pod prysznicem. Od razu włączył wodę, kiedy jeszcze staliśmy w uraniach. Pisnęłam, gdy oblała mnie fala zimna.

Pół godziny później już leżeliśmy w swoich objęciach. Oczywiście ja znowu spałam w jego koszulce i muszę przyznać, że nie ma lepszej piżamy. Równomierny oddech mojego chłopaka i tykanie zegara uspokoiły mnie.

Śniło mi sie coś dziwnego. Chodziliśmy po lesie i szukaliśmy zaginionej dziewczynki. Błądziliśmy pomiedzy starymi drzewami. Cały czas się rozdzielaliśmy i w pewnym momencie szłam już sama, nocą przez las. Kiedy ją znalazłam, okazało się, że wygląda jak ja, rude włosy, przyjemny uśmiech, moje rysy, tylko nie miała oczu. Jedynie czarne dziury. Z jej włosów ściekała woda. Była ubrana w przemoczoną, biała sukienkę, która okleiła się wokół jej ciała. Wyglądała upiornie, trochę jak topielec. Całe stopy umazane miała we krwi, tak samo jak brzeg sukienki.

Byłyśmy same, w lesie, stałyśmy na ściętym pniu drzewa. Dziewczyna powoli zbliżała się do mnie, a ja byłam zbyt przerażona by się cofnąć. Moje ciało pokryła gęsia skórka. Rytmiczne kapanie było jak tortura. Krew rozbryzgiwała się na drewnie pod nami. Panika mnie blokowała, nie mogłam oddychać, mrugnąć.

- Nie martw się. Jestem tobą. Taką jak widzą cię inni.

Dziewczyna uśmiechnęła się złowrogo, po czym zaczęła krzyczeć przeraźliwie głośno. Powietrze wibrowało od jej głosu. Nie było nic tylko krzyk.

- LYDIA!

Stiles potrząsał moimi ramionami. To ja krzyczałam. Zerwała się z łóżka. Złapałam za głowę i zaczęłam nią kręcić.

Tak nie może być. Nie panuję nad tym.

Stiles przytulił mnie, swoją głowę oparł na mojej.

- Już w porządku...

Ale nic nie było w porządku. Jestem lamentującą dziewczyną, kolejnym potworem, anomalią. Jestem Banshee, przewiduję śmierć.Lecz skąd mamy wiedzieć czy to nie ja jestem jej przyczyną?

*Fragment przysięgi nocnej straży z gry o tron.

New moon. New hope. New beginning.Where stories live. Discover now