Rozdział 3 Prawdziwa ja

431 25 2
                                    


  -Czy my jesteśmy siostrami...?  

-Biorąc pod uwagę że reszta ciał znaleziona w samochodzie była spalona i nie mam pojęcia jakim cudem nie masz ani jednego poparzenia, trudno to było nam ocenić. Nie mamy DNA do porównania, ale nauczyciele mówią, że z wyglądu jesteście jak bliźniaczki.

Obdarowała mnie blaskiem swoich białych ślicznych ząbków. Ja miałam ogromną ochotę porazić ją tym jak bardzo mnie wkurwia jej nastawienie do tego, że MOJA, co prawda niedoszła ale zawsze, rodzina zginęła, a ja nic nie pamiętam i w sumie nie mam pewności czy nie wciskają mi jakiś głupot. Jeszcze druga opcja była kusząca, a mianowicie pozbawienia ją tych ślicznych ząbków. Wspominałam już o tym, że lepiej mnie zabić zanim zacznę stwarzać problemy?

Wtedy nagle, bez ostrzeżenia, wbrew pozorom czasami coś dzieje się nagle, ale z ostrzeżeniem, do mojej głowy wparowała scena, która mi się przyśniła gdy drzemałam czekając na szanowną panią psycholog czy jak jej tam. Wizja ta była bardzo nieproszona, a mimo to wibła do mnie z otwartą butelką wódki, rozlewając ją wszędzie ( wódkę nie butelkę ) i nie miała zamiaru zdejmować swoich zabłoconych butów. Wysoki i bardzo umięśniony mężczyzna mnie bił. Okładał pięściami po brzychu, plecach, nogach, rękach i głowie, przy okazji wyzywał mnie od szmat, zdażało mu się też kilka ambitniejszych obelg, pięści z czasem zmienił na metalowy gruby pręt, a później na deskę z wystającymi centymetrowymi gwoździami. Mimo wszystko ja byłam spokojna, bo wiedziałam, że ból minie i on się w końcu zmęczy. Pamiętam też sposób w jaki nie dawałam mu satysfakcji i nie płakałam, ani nie krzyczałam. Liczyłam do czterech. Jeden oznaczał wdech powietrza do przepony, dwa do płuc. Trzy i cztery odpowiadały wypuszczeniu powietrza w tej samej kolejności. Miałam w tym dużą wprawę. Trochę się obawiałam, że to nie najgorsza "kara" jaka mnie spotkała, ale cóż, innych jeszcze nie pamiętałam. Może nawet lepiej...

Ta metoda teraz też zadziałała. Uśmiechnęłam się do ukochanej blondyneczki, starając się by nie widziała mojej zamaskowanej pogardy i nieufności. Wdech, wdech, wydech, wydech. Powtórzyłam to trzy razy i byłam już spokojna. Lekko przygryzając wargę spytałam najsłodszym głosem na jaki mnie było stać. W mojej głowie pojawił się obraz tego jak rzygam tęczą z brokatem od tej słodkości. Fffuj

-Mówiła pani, że ta druga pisała test. Czy mogę wiedzieć jak się na nim podpisała?

-Oczywiście, już Ci pokazuję

Podsunęła mi pod nos kartkę ze skserowanym testem. Na wykropkowanym miejscu obok 'Imię i Nazwisko' zobaczyłam mały znaczek, lekko zamazany ale nadal widoczny. Ψ z greckiego psi, kojarzyło mi się tylko z jednym. Psionika, zjawiska paranormalne i super moce. Niby woah ale trochę creepy. Czy ja nie mogę się wyrażać jak normaly człowiek? Przy okazji pomyślałam, że to przygryzanie wargi to jakiś tik nerwowy.

No nieźle. Od razu wiedziałam, że nie jestem Lily, ale gdzieś tam w głębi mojej klatki piersiowej zalęgła się nadzieja, że jestem normalna. Hahahahahahahaha witaj rzeczywstości. Jestem pojebana.
Jestem chorą, bezlitosną oraz psychopatyczną suką i tyle. Chociaż chyba jeszcze nikogo nie zabiłam. Może tylko bezlitosną suką. Uśmiechnęłam się do siebie. Może przydałby mi się psychiatra? Może jakieś jedzenie, zamiast psychiatry.

Chciałam zachować pełną kulturkę i udowodnić, bardziej sobie niż tej niepoprawnej optymistce, że jest we mnie jeszcze trochę z dobrego człowieka. Pogadałam z nią jeszcze trochę o tym co się będzie działo gdy pozwolą mi opuścić szpital. W sumie mogę wyjść za dwa lub trzy dni i zezwolili na to żebym mieszkała sama, ale wyznaczą mi kogoś kto ma sprawdzać codziennie czy wszystko jest ze mną w porządku. Najpierw pomyślałam: Kij z tym, że nie jestem pełnoletnia, dostałam pozytywną opinię od mojej pani psycholog, więc mogę mieszkać sama. Yay. Druga myśl była taka: Chwila, chwila, czy pani, o której mowa siedzi na przeciwko mnie? Powinnam zacząć być milsza. Dzięki niej nie muszę szukać rodziny zastępczej. Jestem okropna. Dobrze, że nie ma ludzi, którzy potrafią wnikać do cudzych umysłów. Gdyby byli to ja byłabym w dupie za przeproszeniem.

Pożegnałam się z moją rozmówczynią. Czekał mnie wspaniały szpitalny obiad, przeniesienie do innej sali dla osób pod obserwacją oraz możliwość dziesięciu, nie zmąconych niczym, godzin snu. Przynajmniej tak myślałam.







New moon. New hope. New beginning.Where stories live. Discover now