Rozdział 20 Manicure dla wilkołaka

189 20 0
                                    

Myślałam, że podczas umierania człowiek ma czas, żeby przemyśleć sobie swoje życie. Jak się okazuje, ból powodowany "śmiertelnym" dopuszczeniem żeber do tlenu, sprawia, że odechciewa się głębszej analizy własnego życiorysu. Brak znaczącej części wspomnień też utrudnia sprawę. Mimo, że moja śmierć mogłaby być dla kogoś przykra, to mam wrażenie, że cudowne ocalenie sprawia jeszcze więcej kłopotów.
Jestem niebezpieczna, to wiemy napewno. Dlatego zamknęli mnie w tym więzieniu. Ktokolwiek mnie uwięził wiedział co robił.
Jestem zagrożeniem.

- Zoe? Może ustalimy od początku co potrafisz? dobra?

Siedziałam przy stole w jadalni. Rysowałam w swoim szkicowniku stworzenia, które zobaczyłam kilka godzin temu. Na przeciwko mnie stał Stiles, przyniósł sobie kartki, żeby mieć na czym notować moje paranormalne umiejętności. Wszyscy stali blisko, oświetlała ich lampa wisząca nad stołem. Tylko Isaac krył się wśród cieni. Oparł się o ścianę, zkrzyżował ręce i patrzył na podłogę. Podniosłam głowę, odłożyłam długopis i spojrzałam na Stilesa. Stresowałam się, moje serce momentalnie zaczęło bić szybciej.

Nie byłam w stanie tak po prostu powiedzieć co potrafię. Bali by się mnie, a ja bym się temu nie dziwiła. Jak można nie być przerażony tym, że mogą jedynie za pomocą myśli spalić kogoś na kupkę popiołu?

Spuściłam wzrok na swój rysunek i pokręciłam głową.

Nie mogę. Nie mogę. Nie mogę.Nie mogę!

Mój oddech stał się przerywany. Wbiłam zęby w delikatną skórę na palcu wskazującym. Scott usiadł obok i objął mnie ramieniem. Miał bordową bluzę z herbem szkoły, pachniała jego perfumami. Początkowo, gdy mnie dotknął wzdrygnęłam się. To była reakcją obrona. Przypomniałam sobię tę część mojego życia. Jedyny dotyk z jakim się spotykałam w ostatnich latach sprawiał ból. Scott przyciągnął mnie do siebie. Moja głowa znalazła się w zagłębieniu pomiędzy jego szyją, a ramieniem. Wszystkie emocje tego dnia uderzyły we mnie ze zdwojoną siłą. Radość została przyćmiona przez strach i rozpacz.

Wtedy, kiedy się obudziłam, naprawdę myślałam, że umrę, a osoba, która mnie ocaliła nie stała obok mnie. Nie było go przy mnie. Isaac stał gdzieś w cieniu. Daleko.

Wstrząsnął mną dreszcz poprzedzający szloch. Scott zamknął mnie w mocnym uścisku.

Czy naprawdę powinnam im powiedzieć? Czy nie uciekną? Co potem? Czy potrafię ich nie skrzywdzić?

- Jeżeli chcesz to ja mogę zacząć.

Szepnął Scott. Powoli odsunęłam się od niego. Złapał mnie za ramiona i wyprostował. Dłonie odłożył na swoje kolana. Wciągnął powietrze, które później wstrzymał. Był zestresowany.

- Pokaże Ci coś, tylko się nie przestrasz, dobra?

Kiwnęłam głową. Co on mógł takiego zrobić, żeby mnie przes... KUŹWA! ! !

Odruchowo podciągnęłam kolana pod brodę. Skuliłam się, ale chłopak pokazał mi rękoma, że wszystko jest w porządku. Wpatrywałam się w jego czerwone oczy i przypomniałam sobie te wszystkie razy kiedy zastanawiałam się co one znaczą. Po dosłownie trzydziestu sekundach oswoiłam się z mrocznym wydaniem Scotta.

- Przydałby Ci się manicure. Masz okropne pazury.

Powiedziałam zza tarczy z moich kolan. Taki mały żarcik na rozładowanie sytuacji. W sumie zadziałał, bo większość się roześmiała. Tak właściwie pazury to pikuś. Przerażające były dopiero jego kły. Wyglądały jak u hmm... wilka? Nasada nosa była spłaszczona i pomarszczona, brwi były dłuższe i rozczochrane na wszystkie strony. Na policzkach pojawiły się baki. Scott robił głupie miny, więc całość wyglądała jak charakteryzacja do filmu. Oświeciło mnie.

New moon. New hope. New beginning.Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt