Rozdział 6 Nie mam jeszcze domu, ale do niego wracam, whatever

338 29 0
                                    

Nastała niedziela, dzień, w którym mogłam już wrócić do domu i czekać na pójście do szkoły. Pozostał mi tylko jeden problem. Nie miałam domu.
Upss...

Z pomocą przyszła do mnie lekarka, która jako pierwsza po wypadku ze mną rozmawiała. Pani McCall. Zaproponowała mi, że dopóki sąd nie zakończy postępowania spadkowego mogę zamieszkać u niej. Miało to potrwać tylko dzień lub dwa. Tego samego dnia, trzy dni po moim wybudzeniu widziałam się z przydzielonym mi adwokatem, swoją drogą zabawny facet, który stwierdził, że ze względu na istniejące dowody na moje spokrewnienie z siostrą nie ma wątpliwości, że będę po niej dziedziczyć i tym samym po jej rodzicach. Tak udało im się, na dnie komnaty tajemnic odnaleziono jakieś coś tam, z którego jasno wynikało Lily i ta druga, jesteśmy rodzeństwem, chwała Ci Panie. I tak, nadal jestem "tą drugą". Nie do końca rozumiałam dlaczego w ogóle coś dostanę, ale z prawnikiem nie należy się kłócić. Po mniej więcej trzech tygodniach od mojego wypadku zostałam wypisana ze szpitala. Gdy skończyła się zmiana pani McCall razem z nią pojechałam do jej domu. Po drodze prowadziłyśmy niezobowiązującą pogawędkę.

-To bardzo dobry chłopak, na pewno pomoże Ci się odnaleźć w nowej klasie. Ma trochę tajemnic, ale to normalne. Bardzo się o niego martwiłam, że nie da sobie rady ze stresem. Wiesz klasa maturalna. Na razie wszystko wydaje się być w porządku, chociaż z drugiej strony to dopiero pierwszy miesiąc.

Opowiadała o swoim synu. Uśmiechnęłam się do niej. Chyba bardzo potrzebowała by ktoś ją wysłuchał. Robiłam to co zwykle się robi gdy słuchsz monologu, potakiwałam, śmiałam się i udawałam zaskoczoną kiedy zaszła tak potrzeba. Byłam zmęczona, nie wiem czym biorąc pod uwagę spanie przez dwa tygodnie i obijanie się przez dwa ostatnie dni. Niestety z głowy umknęło mi imię syna mojej bohaterki. A coś sprawiało, że czułam potrzebę zapamiętania go.

-Musisz być bardzo inteligenta, skoro w wieku siedemnastu lat dostałaś się do ostatniej klasy nie chodząc do szkoły.

-Mam nadzieję.

-A jak tam z twoją pamięcią?

Nie przestałam jej słuchać, ale wcześniejsze wypowiedzi pani McCall nie wymagały ode mnie większego skupienia, więc prawie zasypiałam na przednim fotelu pasarżera oparta o szybę. Gdy dotarło do mnie to pytanie ocknęłam się. Usiadłam wyprostowana. Trochę przerażała mnie wizja jazdy samochodem, mimo braku wspomnienia z wypadku, ale Mama chłopca, którego imienia nie dałam rady zapamiętać prowadziła bardzo spokojnie. Czułam się bezpiecznie.

-Chyba dobrze. Czasami wydaje mi się, że już coś wiem, tak na sto procent, ale po chwili to wspomnienie mi umyka. Pamiętam dlaczego uciekłam. Pamiętam też uśmiech Lily i jeszcze to że nie mam imienia. Pamiętam jak jakiś facet mnie bił i krzyczał "jesteś nikim". 

Teraz mój uśmiech stał się ponury. Widziałam ten i wiele innych obrazów w mojej głowie. Na twarzy kierowcy było widać współczucie. Nie umiałam być dla niej nie miła. Polubiłam tę kobietę. Jednak nie jestem bezuczuciowym monstrum alleluja!

-Chociaż tego ostatniego nie chcę pamiętać. Chcę wiedzieć kim on był. Czasami czuję potrzebe zemsty, chciaż z drugiej strony chyba jestem na to zbyt leniwa.

-Czasami najstraszniejsze doznania, kształtują nasze charaktery. A teraz jesteś tutaj w Beacon Hills i jutro idziesz do szkoły.

Mrugnęła do mnie. Uśmiechnęłam się szczerze.

-Po prostu nie rozmyślaj o tym co złe. Teraz jesteś już kimś innym. Zastanów się jak jutro przeżyjesz dwie godziny angielskiego.

Po krótkiej przerwie dodała uradowana:

-Właśnie! Miałam Ci przekazać, że możesz wybrać sobie imię!

New moon. New hope. New beginning.Where stories live. Discover now