21 |TaeHyung|

1.9K 232 24
                                    

W ciągu następnego tygodnia nie działo się nic szczególnego. Żyliśmy po prostu tak jak dotychczas.
Suga codziennie denerwował się na widok Nabi i Jina, którym układało się nadzwyczaj dobrze.
Kookie na początku tygodnia wybrał się na randkę ze swoją "koleżanką", lecz po powrocie stwierdził, że to nie jest dziewczyna dla niego.
Hobi i Mon jak zawsze rozbawiali towarzystwo swoimi absurdalnymi oskarżeniami oraz kiepskimi żartami.
Jimin zabrał w środę SunHi do kina, co skończyło się na tym, że oboje wrócili do domu w nadzwyczajnie dobrych humorach. Co chwila uśmiechali się do siebie wyglądając przy tym jak opętani.
A ja? Przez caluteńki tydzień unikałem KyungSoon jak ognia. Nie poszedłem na nasze umówione spotkanie, nie wytłumaczyłem nawet swojej nieobecności, ponieważ mogła chcieć przełożyć je na inny dzień. Wiem, że jestem tchórzem. Wiem też, że powinienem ponieść odpowiedzialność za swoje czyny, jednak nic nie poradzę na to, że najzwyczajniej w świecie wolę ukrywać się po kątach niż spojrzeć jej teraz w oczy.
Wiem jak wielką przykrość sprawiłem KyungSoon. Skąd? Suga codziennie mówił mi, że chodzi smutna oraz że pyta o mnie, lecz on odpowiadał tylko, że to wyłącznie nasze sprawy i że nie będzie się w nie mieszał.
Czyli krótko mówiąc. Nic co potrzebowałoby większej uwagi.

Wychyliłem głowę ze swojego pokoju, w którym siedziałem ostatnimi czasy całymi dniami. Rozejrzałem się po korytarzu. Pusto. Jak na zawołanie zaburczało mi w brzuchu.
Kurde gdzie Suga z moim obiadem?!
Miał być tu już dobre 15 minut temu tymczasem ani widu ani słychu. Chyba będę musiał sam zejść na dół.

Stawiając pierwszy krok od razu poczułem, że na kogoś wpadam. Boże, żeby to nie była ona, żeby to nie była ona. Powtarzałem w głowie niczym mantrę. Pierwsze co ujrzałem to smutną KyungSoon. Stała przede mną, lecz ani na chwilę nie spojrzała mi w oczy.

- Mogę wejść?- zapytała chyba sama nie pewna swoich słów.

- Jasne- przepuściłem ją w drzwiach. Dziewczyna powoli weszła do środka i zatrzymała się w połowie drogi.- Em może usiądź- zaproponowałem, na co ona skinęła głową.

Zamknąłem za sobą drzwi, po czym podszedłem do niej i zająłem miejsce obok. Siedzieliśmy chwilę w ciszy, jednak kiedy spojrzałem na nią kątem oka zauważyłem, że czymś się denerwuje. Nerwowo bawiła się palcami dłoni oraz nieznacznie zaciskała usta.
Ciszę, która stawała się coraz bardziej niezręczna przerwało burczenie w moim brzuchu. Momentalnie złapałem się za niego, ale było za późno. Dziewczyna już przyglądała mi się badawczo.

- Jesteś głodny?

- Emm tak- odpowiedziałem.

- Czemu nie przyszedłeś na obiad?

- Suga miał mi przynieść tutaj, ale jak widzisz dalej go nie ma- odpowiedziałem nieco zakłopotany.

- Tae?

- Tak?- zwróciłem się w jej kierunku. Siedziała bardzo blisko mnie i przyglądała mi się swoimi pięknymi oczami. Nie, nie, nie czy ja powiedziałem piękne oczy? Chyba brak świeżego powietrza bardzo mi szkodzi.

- Czemu mnie unikasz?- modliłem się byleby tylko nie zadała tego pytania. Jednak jak widać moje błagania nie zostały wysłuchane.

- Ja cię nie unikam. Skąd taki absurdalny pomysł?

- Absurdalny?- ponownie odsunęła się ode mnie na bezpieczną odległość.- Nie przychodzisz na obiady, nie wychodzisz nigdzie z nami, a przynajmniej wtedy kiedy ja też idę. Jeśli chodzi o to co wtedy powiedziałeś to... Zrozumiem jeśli teraz powiesz, że to nic nie znaczyło- ostatnie zdanie wyszeptała. Spuściła głowę w dół i z wielkim zainteresowaniem zaczęła przyglądać się swoim białym skarpetkom.

Pomyśl Tae. Nie mogę zrobić jej zbytniej nadziei na coś, co i tak nie ma najmniejszej szansy na powodzenie. Chociaż w sumie to już chyba zrobiłem. Eh co bym teraz nie powiedział to i tak będzie źle.

- Skłamałem wtedy- jeśli zaraz zacznie płakać to chyba zapadnę się pod ziemię.- Przepraszam za moje zachowanie. Stchórzyłem.

- Nie no nic się nie stało- widziałem jak w jej oczach wybierają się łzy. Proszę tylko nie płacz.- Chyba będzie lepiej jak już pójdę- wstała i szybko skierowała się w stronę drzwi.

Nie wiem co mnie podkusiło, ale zerwałem się zaraz za nią. Chwyciłem za rękę i przyciągnąłem do siebie. Tym samym zamykając ją w mocnym uścisku. Wystarczył ten jeden mały gest, a dziewczyna rozpłakała się na dobre. Przycisnąłem ją mocniej do siebie, na co ona ścisnęła kurczowo moją koszulkę. Gładziłem ją uspokajająco po plecach.

- Ja naprawdę przepraszam. Nie chciałem cię zranić. Proszę nie płacz już- szeptałem wszystko wprost do jej ucha.

- Ale ja nie kłamałam- odparła odsuwając się ode mnie na długość ramion.- Jeśli, jeśli będzie przeszkadzać ci moja obecność to wyjadę. Wrócę do Tokio na czas waszego pobytu tutaj.

- Nie. Nie musisz, przecież to twój dom. Było by to niedorzeczne, gdybym pozwolił ci stąd wyjechać tak nagle- przytuliłem ją z powrotem.- Zostań i po prostu zachowujmy się tak jakby nic między nami się nie zdarzyło, okej?

- Dobrze- odpowiedziała i wyswobodziła się z mojego uścisku. Wyszła z pokoju, a ja wpatrywałem się w nią jak głupi. Zanim zamknęła drzwi odwróciła się jeszcze. Obdarzyła mnie smutnym spojrzeniem.- To, że ty chcesz zapomnieć nie oznacza, że ja pragnę tego samego- powiedziała i zniknęła.

To chyba w końcu mogę spokojnie iść na obiad.

Gacie Jina °bts°✔Where stories live. Discover now