36 |Jimin|

1.7K 207 16
                                    

- Mamo, możemy porozmawiać?- zapytałem wychylając głowę zza drzwi do sypialni.

- Jasne- kobieta odwróciła się do mnie i uśmiechnęła szeroko. Wszedłem dalej i zająłem miejsce na łóżku. Mama zawiesiła koszulę ojca na wieszak i odłożyła ją do szafy. Zaraz potem usiadła obok mnie.

Nie miałem najlepszego humoru, a to wszystko przez to, że czułem się strasznie samotny. Odkąd NamJoon zabrał SunHi z powrotem do Seulu nie miałem z nią żadnego kontaktu. Kiedy jeszcze leżała w szpitalu przychodziłem tam w nocy i czuwałem przy niej aż do rana. Wtedy przez parę dni nie zmrużyłem nawet oka, bo chciałem mieć pewność, że jest bezpieczna.
Wiem, że podczas naszego ostatniego spotkania zachowałem się jak rozpuszczony bachor. Powinienem tam błagać o jej przebaczenie, a tymczasem krzyczałem na nią. Niejednokrotnie chłopaki gadali, że zjebałem sprawę. Zaczęli to gadać tak często, że sam w końcu w to uwierzyłem i pożałowałem tego co zrobiłem. Dlatego też siedzę tutaj dzisiaj, ponieważ potrzebuję rady kobiety.

- Jimin, co się stało?- chwyciła moje dłonie w swoje i popatrzyła na mnie z troską.- Siedzisz tu od 5 minut i wpatrujesz się w ścianę, więc wnioskuję, że nie przyszedłeś tu bez jakiegoś większego problemu.

- Bo mamo...- urwałem zdanie w połowie i schowałem twarz w dłoniach.- Zrobiłem coś czego bardzo żałuję.

- Chodzi o tą dziewczynę?- spojrzałem na nią zaskoczony.

- Skąd wiesz?

- Przypominam ci, że nie jestem jeszcze głucha i ślepa. Widziałam jak wychodzisz z domu wieczorem. Jak reagujesz na jej imię, kiedy powie je któryś z chłopców i ostatnio słyszałam też jak o niej rozmawialiście- przyciągnęła mnie do siebie zamykając w uścisku.- Synku, zachowałeś się gorzej jak swój młodszy brat. Dziewczyny są bardzo delikatne. Może czasami zgrywać twardą, jednak zawsze gdzieś tam w głębi serca ona będzie krucha. Jeśli naprawdę ci na niej zależy to pokaż jej to.

- Ale jak? Ona nawet nie chce już ze mną rozmawiać- powiedziałem załamany.- Nawet nie odbiera ode mnie telefonów.

- To pojedź do niej i wytłumacz jej wszystko.

- Naprawdę? Mogę?- nie wierzyłem własnym uszom. Mama bez żadnych ceregieli puszcza mnie na drugi koniec kraju.

- Przecież jesteś już dorosły, więc jak mogę ci tego zabronić?- wzruszyła ramionami.

- Dziękuję!- krzyknąłem i zamknąłem ją w szczelnym uścisku.- To ja lecę się pakować!- wyleciałem z pokoju niczym wicher. Spakowałem najpotrzebniejsze rzeczy i już za chwilę byłem gotowy do wyjazdu. 

Na dole ponownie spotkałem mamę. Przytuliłem ją, a ona pocałowała mnie w policzek.

- Nawet nie waż się wracać sam- pogroziła mi palcem, po czym oboje wybuchnęliśmy śmiechem.

- Dobrze- odpowiedziałem po czym chwyciłem za klamkę i pognałem na peron. 

Po kilku godzinach jazdy zmęczony wysiadłem z pociągu. Od razu udałem się na postój taksówek. Jadnak chyba los mi dzisiaj nie sprzyja, ponieważ musiałem czekać 15 minut, aż jakaś się tu w ogóle pojawi. Zdaję sobie sprawę, że to już prawie koniec wakacji, ale no ludzie! Jadę tu, aby naprawić to co zepsułem, a wy mi to utrudniacie! 

W końcu z czasem znalazła się jakaś wolna taksówka. Musiałem zaciekle dyskutować z jednym facetem, który wraz z rodziną właśnie wracali od znajomych. Dobrze, że gdy wspomniałem o dziewczynie, którą muszę przeprosić do rozmowy włączyła się jego żona i powiedziała, żeby już do niej jechał, a oni poczekają. Byłem jej tak bardzo wdzięczny, przecież teraz, kiedy już jestem w Seulu nie mam czasu do stracenia. Podziękowałem kobiecie i ucałowałem jej dłoń.

Kierowca zawiózł mnie do mojego mieszkania, gdzie zostawiłem torbę. Zabrałem tylko portfel i telefon, po czym zbiegłem do piwnicy po rower. Nieźle musiałem się naszarpać, żeby go wyciągnąć, ponieważ Kookie naustawiał tam pełno kartonów ze swoimi komiksami. W sumie sam jestem sobie winien, bo to ja kazałem mu pozbyć się ich z domu, ponieważ były dosłownie wszędzie. W koszu na pranie, w mojej szufladzie ze skarpetkami, w pudełku z herbatą. Raz jak chciałem wstawić mięso do piekarnika to nie uwierzycie co tam znalazłem. Komiks.

Po moich piwnicznych podbojach wsiadłem na rower i ruszyłem w kierunku domu NamJoona. Dobrze, że mieszkają zaledwie dwie ulice dalej, bo przy dzisiejszych ruchach ulicznych dotarłbym tam chyba za dwa lata. 

Zatrzymałem się dopiero pod ich domem. W oknach paliło się światło, dlatego miałem pewność, że są w domu. Oparłem rower o płot, po czym podszedłem do drzwi. Przeczesałem dłonią włosy, nabrałem powietrza w płuca i zapukałem. 

- Idę!- usłyszałem krzyk. Prawdopodobnie należał do pani Kim. Kurde! Z pustymi rękami przylazłem! Już brałem zamach, żeby uderzyć się mocno w tą moją pustą głowę, kiedy to drzwi się otworzyły. 

- O cześć Jimin!- powiedziała wesoło.- Co cię do nas sprowadza?

- Dzień dobry proszę pani. Ja przyszedłem do SunHi- uśmiechnąłem się szeroko. 

- Wejdź, jest w swoim pokoju- zdjąłem buty i zacząłem kierować się na górę. Bez pukania wszedłem do środka. Dziewczyna leżała na łóżku ze słuchawkami w uszach. Po cichu podszedłem do niej i dopiero będąc na tyle blisko by widzieć jej twarz zauważyłem, że śpi. Gdy była w szpitalu  godzinami siedziałem i przyglądałem się jej.
Wtedy uświadomiłem sobie jedną rzecz. Mianowicie to, że zachowałem się jak najgorsza świnia. Narobiłem jej nadziei, a później zniszczyłem wszystko. Muszę przyznać, że podobał mi się nasz "związek". Fajnie mieć kogoś z kim możesz dzielić zarówno te dobre jak i źle chwile. Pamiętając, że sami tworzycie wasze wspólne wspomnienia.

Położyłem się wygodnie obok niej zatapiając palce w jej włosach. SunHi niespokojnie się poruszyła, tym samym odwracając się na bok. Jej ręką spoczęła na moim brzuchu i wtedy może jakby nie dowierzając zaczęła mnie po nim po prostu macać. Zaraz po tym otworzyła oczy i widząc moją uśmiechniętą twarz zerwała się z łóżka.

- Co ty tu robisz?- zapytała nadal nie dowierzając.

- Przyszedłem do ciebie- odparłem również się podnosząc.

- Kto cię tu w ogóle wpuścił?!- krzyknęła podchodząc do mnie.

- Twoja mama- powiedziałem pewnie. Ona tylko złapała mnie za koszulkę i zaczęła wrzeszczeć.

- Spokojnie chciałem tylko porozmawiać- chwyciłem ją za nadgarstki skutecznie unieruchamiając.

- Nie chcę z tobą rozmawiać! Wszystko zniszczyłeś!

- Dlatego pozwól mi to chociaż naprawić- mówiłem nadal spokojny patrząc jej głęboko w oczy. Jednak w tym momencie do pokoju wpadł NamJoon.

- Co się tu wyprawia?!- Mon trzasnął drzwiami tak mocno, że spokojnie mógł wywołać trzęsienie ziemi na reszcie kontynentu. Popatrzył to na mnie to na SunHi. Kurde musiałem wyglądać tak, jakbym się właśnie nad nią znęcał. Ona rozhisteryzowana, ja trzymający ją za nadgarstki. To się wykopałem.

Nie zdążyłem nawet się zorientować, a pięść przyjaciela wylądowała na mojej szczęce, a później na brzuchu. SunHi pisnęła przerażona, a wtedy NamJoon chwycił na moją koszulkę i zaciągnął mnie na dół do drzwi. Zanim wyrzucił mnie z domu znowu uderzył mnie w brzuch. Wtedy dziewczyna zareagowała i odciągnęła swojego brata.

- Przestań, bo mu coś zrobisz!- zganiła Mona, który przetarł czoło rękawem swojej koszulki.

- Zasługuje na to! Już zapomniałaś co ci zrobił?!- dziewczyna spuściła głowę. Ukradkiem spojrzała na mnie. Widziałem jej zmartwiony wyraz twarzy, jednak nie długo, bo NamJoon wypchnął mnie na dwór i zamknął drzwi przed nosem.

- Nie odpuszczę sobie ciebie tak łatwo!- krzyknąłem najgłośniej jak potrafiłem, po czym z bólem skierowałem się w stronę roweru.

Komunikuję was, że będzie drugą część Gaci Jina oraz zapraszam na moje nowe opowiadanie o TaeHyungu i HoSeoku :)

Gacie Jina °bts°✔Όπου ζουν οι ιστορίες. Ανακάλυψε τώρα