3. O co w tym wszystkim chodzi?

Start from the beginning
                                    

- Will, oddaj jej telefon.

- Ale... - powiedział Will, nieświadomie opuszczając rękę a ja szybko zabrałam mu mój telefon. 

  Sprawdziłam telefon i okazało się, że jest już 10.39. Jak ja długo spałam. Miałam jedno nieodebrane połączenia,trzy wiadomości od Olivii i dwie od Rick'a. Szybko sprawdziłam najpierw te od Liv.

Livi 💕 : Laska, gdzie jesteś ? 

Livi 💕 : Ej! Co się dzieje?! 

Livi💕 : Czemu nie odpisujesz??!! Martwię się !!!

  Szybko odpisałam jej.

Ja: Nic się nie dzieje, źle się czuję (tak wiem kłamałam,nie wiedziałam co jest grane) Nie odpisywałam bo dopiero wstałam, zadzwonię do ciebie później. 

  Następnie sprawdziłam wiadomości od Ricka. 

Rick: Hej, gdzie jesteś?

Rick: Będziemy się dzisiaj uczyć? 

  Jemu też odpisałam, że dzisiaj nie mogę bo jestem chora. Kiedy wysłałam odwróciłam się do całej piątki, która obserwowała mnie uważnie. 

- Skarbie... - zaczęła moja mama ale jej przerwałam.

- Co tu się dzieje? Gdzie ja jestem i jak się tu znalazłam? Co ty tu robisz i kim są ci ludzie? Dlaczego nie jestem w domu, a tak w ogóle gdzie ja jestem? - pytania wypływały z moich ust z szybkością karabinu maszynowego. Miałam to gdzieś chciałam tylko usłyszeć odpowiedzi na pytania.

  Moja mama tylko westchnęła i pokręciła głową lekko się uśmiechając. 

- Nie za dużo tych pytań? - spytała na co ja jej posłałam zirytowane spojrzenie. Od razu uśmiech zszedł z jej twarzy a ona tylko wywróciła oczami. Po chwili westchnęła.

- Pamiętasz coś z wczoraj?

- Tak, wracałam do domu od Ricka, idąc zauważyłam, że jakieś auto za mną jedzie ale nie zwracałam na to zbytniej uwagi dopóki nie zaczęło się do mnie przybliżać, więc przyspieszyłam ale auto też. Zaczęłam biec a wtedy ktoś wyszedł z auta i zaczął mnie gonić no i wtedy się potknęłam, upadłam i chyba straciłam przytomność. No i obudziłam się tutaj. - kończę moją opowieść i patrze na mamę. Ta zastanawia się nad czymś a po chwili wzdycha.

- Miałaś szczęście - mówi a ja patrzę na nią zdezorientowana. - To był na pewno Erik. Jego grupa. Na szczęście zjawił się Jack z Willem i nic się nie stało. - tłumaczy ale ja i tak nic z tego nie rozumiem. - Chyba powinnam ci kilka spraw wyjaśnić. Usiądź - wskazała na sofę, więc podeszłam i zrobiłam to co mi kazała. Po chwili dołączyła do mnie, ale przed tym posłała wszystkim spojrzenie pod tytułem "idźcie sobie". Po kilku sekundach byłam już sama z mamą.  Przybliżyła się do mnie i wzięła moje ręce w swoje. Popatrzyła mi w oczy.

- Słonko, przed twoimi narodzinami byłam z twoim ojcem. Oboje byliśmy młodzi i zakochani. Rodzina twojego ojca pracowała w laboratorium. Nie miałam pojęcia co tam robią ale za bardzo się nie interesowałam tym. Do czasu. Kiedy twój ojciec zaczął tam pracować, stawał się bardziej zamknięty w sobie oraz tajemniczy. Wracał do domu i od razu zaczynał pracować a kiedy pytałam się o  co chodzi odpowiadał, że to nic wielkiego. Oddalaliśmy się od siebie z dnia na dzień. Dopóki nie zaszłam w ciążę. Wtedy on i jego rodzina interesowała się każdym szczegółem. Nie uważałam wtedy to za zło, a nawet byłam bardzo szczęśliwa. Niestety nie wiedziałam, że to dlatego bo byłam im potrzebna. A raczej ty. Kiedy byłam w szóstym miesiącu pozwolili mi wejść do laboratorium. Wiedziałam tylko tyle, że pracują nad czymś niezwykłym. Przez kilka miesięcy do porodu byłam badana i strzeżona na każdym kroku. Myślałam po prostu, że się martwią. Niestety myliłam się. Niedługo przed twoim porodem znalazłam informacje o projekcie. Nie zdążyłam dowiedzieć się więcej ponieważ twój ojciec wszedł. Kiedy tylko mnie zobaczył od razu się zdenerwował. Później już nie zdążyłam się więcej dowiedzieć, ponieważ przyszedł czas porodu. Kiedy tylko ciebie zobaczyłam wiedziałam, że kocham cię najbardziej na świecie.  Po porodzie byłam zmęczona, więc oddałam cię w ręce ojca. Poszedł gdzieś z tobą, ale nie wiedziałam gdzie dokładnie. Kiedy wróciliśmy już do domu twój ojciec zabierał cię gdzieś, ale nie mówił gdzie. Ja w tym czasie przypomniałam sobie o projekcie. Więc kiedy go nie było zaczęłam czytać o tym wszystkim. To co przeczytałam było dla mnie szokiem. Chodziło o to, że wszczepiali dzieciom jakieś substancje powodujące niesamowite zdolności. Jak władanie nad żywiołami. To było dość ciekawe, ale niestety każda dobra strona ma też złą. Prób było bardzo dużo i prawie każda była nieudana. Tylko czwórka, a raczej piątka się udała. Okazało się, że twój ojciec także ciebie wykorzystał. Nie myślałam o tym już dłużej. Ustanowiłam plan i wcieliłam go w życie. Jednej nocy zakradłam się do laboratorium i dowiedziałam się gdzie chowają dzieci. Wzięłam całą czwórkę i ciebie i uciekłam. Ukryłam czwórkę dzieci w rodzinie a ciebie wzięłam i wychowałam. Miałam oczywiście kontakt z tamtą czwórką. Byłam do nich przywiązana jak do własnych dzieci. Kiedy miałam wolną chwilę odwiedzałam ich. W tym czasie dzieci wykazywali niezwykłe zdolności. Każde miało inne. Jedno potrafiło władać wodą, drugie ziemią, trzecie wiatrem a czwarte ogniem. Przez całe życie uczyli się jak panować nad zdolnościami. Tylko ty nie wykazywałaś nic. Dlatego ciebie postanowiłam wychować normalnie i wysłałam cię do szkoły. Miałaś normalne życie aż do teraz. 

  Skończyła mówić a ja nawet się nie poruszyłam. Nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć. Miałam wrażenie, że zaraz ktoś wyskoczy i krzyknie "Ha, nabrała się". Ale nic takiego się nie stało. Pokręciłam głową próbując to wszystko wyrzucić z głowy. Przecież to musi być jakiś cholerny żart ! Rozglądnęłam się i zauważyłam, że cała czwórka weszła do pokoju i patrzyli na mnie uważnie. Przeniosłam wzrok na mamę, która patrzyła na mnie wyczekująco. Ona na prawdę wierzy, że w to uwierzę. Sama już nie wiedziałam co jest prawdą. Powoli wstałam i poszłam do schodów. Czułam, że każdy mnie obserwuje czekając na mój wybuch czy cokolwiek. Ale ja byłam zagubiona i nie wiedziałam jak mam zareagować. Poszłam na górę i weszłam do "swojego" pokoju. Usiadłam na łóżku i zaczęłam się zastanawiać czy to może być prawda.

  Choć wszystko się zgadzało. Wyjazdy mojej mamy. Dziwne zachowania. Brak ojca. To, że mama nie chciała nic o nim mówić. Ale ten tekst ze zdolnościami? Serio? To przecież jest nienormalne. Nikt nie ma mocy, zdolności czy jak to się nazywa. A po za tym to po co to by komu było? 

  Nagle usłyszałam jak drzwi skrzypią i odwróciłam wzrok w tamtą stronę...

________________________

WOW!

Ponad 1500 słów. 

Mam nadzieję, że się podobało ^^

Do nexta ;) 

Znaleziona | ✔Where stories live. Discover now