65

14K 846 97
                                    

- Miałem siedemnaście lat, kiedy zacząłem swoje życie seksualne i byłem kompletnie nierozeznany w tym temacie - tyle co nauczyciele na tych gównianych lekcjach wygadywali. Chodziłem do szkoły prywatnej, więc panowały tam inne zasady, a, że sądziłem, iż bogatemu wszystko można to próbowałem alkoholu, zdarzały się przygody z narkotykami, ale chwilowe. Nie kręciło mnie to za bardzo, dlatego odpuściłem. Ojciec miał ze mną wiele problemów, może właśnie dlatego nigdy nie uważał mnie za dobrego syna. No nic, razem z Jessicą zerwałem się z trzech ostatnich lekcji. W domu nie było nikogo, bo ojciec pracował, a mama była u swojej przyjaciółki. Przespałem się z nią bez jakichkolwiek zabezpieczeń. Po pewnym czasie oznajmiła mi, że była w ciąży. Miałem głupie siedemnaście lat i ostatnie o czym myślałem to dziecko. Zapłaciłem jej, a raczej mój ojciec jej zapłacił, żeby usunęła ciążę. Jej matka się na to nie zgodziła, a kazała zaczekać na poród. Zrobiliśmy testy i to nie było moje dziecko. Nie mam pojęcia czyje, jakiegoś innego kolesia, ale nie moje. - patrzyłam na niego, nie wiedząc co powiedzieć. Zdawałam sobie sprawę z tego, iż była to przeszłość, a to co stało się przed poznaniem mnie, nie powinno mnie interesować. Jednakże trudno było mi uwierzyć w to, że Harry smakował alkoholu w tak młodym wieku, sięgał po narkotyki, które nie przyszłyby mi nawet do głowy. Ten szanowany, profesjonalny prezes ogromnej firmy robił takie głupstwa. Z drugiej strony - kto ich nie robił?

- Naprawdę ciężko mi cokolwiek powiedzieć.

- Wiem, że nie wygląda to dobrze, jednak to przeszłość. Patrz na mnie teraz.

- Pijesz. - stwierdziłam, spoglądając na dół. Trudno było mi teraz na niego normalnie patrzeć, ponieważ nigdy bym się nie spodziewała takich ciekawostek z jego życia. Seks z domniemaną Jessicą mnie nie zaskoczył, gdyż była to normalna rzecz. Dziwiły mnie te paskudztwa jak właśnie narkotyki. To, że Chris zamierzał jej zapłacić za aborcję to także nie było czymś wymyślnym. Można było się tego spodziewać. 

- To słabość. Po prostu mi pomóż.

- W jaki sposób mam ci pomóc? Czego ode mnie oczekujesz?

- Chcę, żebyś zwyczajnie przy mnie była.

- Jestem cały czas, ale nie przynosi to żadnych rezultatów. Musisz sobie wbić do głowy, zrozumieć, że takie działanie ciągnie za sobą jedynie złe skutki. Nie będę się spotykać z alkoholikiem. Czasami myślę, że nie liczysz się z moimi uczuciami. Zdajesz sobie sprawę z tego, że ci wybaczę i to załatwia wszystko. Robisz kolejne głupstwa, bo i tak naiwna Tiana nadal będzie przy tobie.

- Może to tak wygląda...

- Tak jest, Harry. Nie mydl mi oczu jak wcześniej to robiłeś.

- Kocham cię, Tiana. Ostatni raz, daj mi ostatnią szansę. - złapał moje dłonie w swoje, składając na nich delikatne pocałunki. Robił to ostrożnie z uwagi na mój kieliszek wina obok jego ręki. Natomiast on postawił na szklankę zwykłej wody z cytryną. W restauracji było dość mało osób z uwagi na późną porę. Przez większość dnia siedziałam w swoim pokoju, a James, Louis i jak myślę - Will poszli uczcić wygraną. Harry został ze mną, aczkolwiek spędzał czas w innym pomieszczeniu. Nie było między nami dobrze. Atmosfera była wyjątkowo napięta.

- Ile będzie jeszcze tych ostatnich razów? Jestem zmęczona, Harry.

- Przepraszam, Tiana. Przysięgam, że nie będziemy mieć już ani jednego problemu. Będziemy się kłócić tylko wtedy, gdy ty wybierzesz różowe goździki na nasz ślub, a ja nie cierpię różowego albo, kiedy dziecko będzie płakać w nocy, a żadne z nas nie będzie miało ochoty wstać. -zaśmiałam się, przekręcając głowę w bok. Chciałabym, aby nasze kłopoty na tym polegały. Uśmiechnęłam się zachęcająco w momencie, gdy niepewnie zaczął się nachylać w moim kierunku. Złączył nasze usta zanim poprosił o rachunek.

- Tym razem ja płacę.

-Wybacz, kochanie, ale nie ma mowy.

- Posłuchaj mnie, mój drogi. Żyjemy w takich czasach, że kobieta płacąca za siebie to nic złego i haniebnego. Więc schowaj swój honor i dumę w kieszeń, a patrz jak moja piękna karta prezentuje się w terminalu.

-Mówiłem ci, że jesteś niesamowita?

-Było wiele komplementów, aczkolwiek tego jeszcze nie słyszałam.

- W takim razie jesteś niesamowita. - wpisałam PIN, uśmiechając się do kelnera. Oczywiście chrząknięcie bruneta dawało znak, iż stawał się zazdrosny, jednak nie miał powodu. - Wracamy do ciebie czy wolisz spędzić dzisiejszą noc osobno?

- Sądzę, że dobrym rozwiązaniem będzie spanie dzisiaj bez drugiej osoby. Pozwól mi pobyć trochę samej.

- Jasne, rozumiem. - widać było, że nie był zadowolony z mojej decyzji, jednakże doskonale wiedzieliśmy, iż nie uda nam się z pomysłem przerwy. Dlatego jeden dzień to nic wielkiego. Chciałam po prostu wszystko sobie poukładać.

Zebraliśmy się z niewielkiego lokalu, a następnie skierowaliśmy się do jego samochodu. Prowadził auto spokojnie, a w tle leciała piękna muzyka Ed'a Sheeren'a.

- Kochanie, myślałem, żeby twojego rzęcha sprzedawać lub oddać na złom. Przykro mi, skarbie, ale tylko na to się nadaje.

- To, że nie jest to super nowoczesny Jaguar to nie oznacza, że jest złomem. I przestań go tak nazywać! Dostałam go od taty w prezencie za zdanie na prawko.

- To co byś chciała z nim zrobić?

- Nie wiem. Uzgodnijmy jedno - zmienię samochód dopiero jak razem zamieszkamy.

- Nie, nie wiadomo kiedy się zepsuje. Patrz na to pod kątem bezpieczeństwa. Nie zamierzam cię przekierowywać na tę bogatą stronę, ale licz się z tym, że twój facet ma pieniądze i czy chcesz czy nie chcesz będę je na ciebie wydawać. Poza tym najbardziej zależy mi na twoim bezpieczeństwie.

- Masz świadomość jak się z tym czuję? Zarabiam u ciebie co oznacza, że mi płacisz. Kupiłeś...

- Przestań zwracać uwagę na pieniądze. One są tylko wyłącznie po to, aby było nam lepiej, a z naszą miłością ma to mało wspólnego. Nie kochasz mnie za mój stan konta, a ja nie staram się ciebie przytrzymać właśnie dzięki temu. Pieniądze to wyłącznie dodatek, głupi dodatek.

- Głupi dodatek. - powtórzyłam, patrząc na szybę, po której leciały krople deszczu. Padało, a przy okazji było okropnie zimno. Nienawidziłam takiej pogody. Potem było ślisko lub towarzyszyło nam straszne błoto.

Po jakimś czasie zielonooki zaparkował pod moją kamienicą. W szybkim tempie przemierzyliśmy drogę z pojazdu do budynku, aby nie zmoknąć. Otworzyłam drzwi od klatki i wpuściłam do środka bruneta.

- Powiedz James'owi, że na pewno odwdzięczę mu się za pomoc i wygraną.

- Dostał już samochód. - mruknęłam, co jakiś czas spoglądając na jego usta. Zbliżył się jeszcze bardziej i w jednej sekundzie jego usta zetknęły się z moimi. - Kocham cię.

- Kocham cię. - pożegnaliśmy się kolejnym buziakiem i powoli zaczęłam wspinać się na schodach, żeby zaraz znaleźć się w ciepłym mieszkaniu.

- Wróciłam!

- Ciszej, Will i Louis śpią na kanapie. - zerknęłam w tamtą stronę i faktycznie obaj mężczyźni leżeli wtuleni w siebie na sofie. Wydęłam wargę, obserwując ten uroczy widok i wskazałam na kuchnię.

- Zaszaleliście, co?

- Tylko oni. Byli tak nawaleni, że nie mogli podać adresu, a ojciec zszedłby na zawał jakby zobaczył tak Will'a.

- Dobrze, że cię mamy, James.

- No raczej.

✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰

Hej, hej, hej misie! ♥

wiecie, że to jest 65 rozdział, nie? A wiecie, że to jest jakby taka bardziej niz połowa? Czyli, że koniec się zbliża, małymi kroczkami, ale się zbliża.

Kocham xx





Work With Styles✰h.sWhere stories live. Discover now