70

11.7K 824 118
                                    

~Harry~

Zawiązywałem krawat już chyba z trzeci raz, aż postanowiłem, iż wybiorę się bez niego. Nie znosiłem tego i widocznie nie planowało się to zmienić. W międzyczasie wysłałem SMS-a do Tiany, że zaraz miałem zacząć spotkanie i byłem ciekawy co Tom wymyślił.

Od samego początku nie byłem pozytywnie nastawiony do całej tej sprawy, choć brunetka brała to raczej lekceważąco. Nie podchodziłem do tego tak samo jak ona, dlatego zdecydowałem się, że nie pojedzie ze mną do Nowego Jorku. Oczywiście, że wolałbym gdyby to ona zajęła miejsce obok mnie, aczkolwiek robiłem to wyłącznie dla jej dobra i przede wszystkim bezpieczeństwa.

Dzień przed moim wylotem odbyliśmy dość długą rozmowę i razem uzgodniliśmy, że jeżeli chodziło o nasz związek to potrzebowaliśmy pomocy. Dostałem wiadomość od dziewczyny, w której były podane dane wszystkich specjalistów. Postanowiłem, że zadzwonię do nich jutro.

Poprawiłem swoją czarną marynarkę, otrzepując z niej widzialne oraz niewidzialne pyłki i kurze. Wziąłem w dłoń swoją aktówkę, a następnie wziąwszy kartę od pokoju, wyszedłem z apartamentu.

- Myślisz, że Tom będzie na spotkaniu?

- Po tym co napisał? Jestem tego pewien. - odpowiedziałem, wchodząc razem z Louis'em do windy. Vanessa była zajęta Liam'em, który nie wyglądał na niezachwyconego. Wiedziałem, że mu się spodobała, a on jej. Było to widać gołym okiem.

- Nie wiem czy zdążymy na te nasze wakacje dwudziestego.

- Czemu?

-Bo siedemnastego stycznia jedziemy do Amsterdamu, zapomniałeś? - zacisnąłem usta w wąską linię, powoli się denerwując. Miałem już wszystko dopięte na ostatni guzik, a więc nie zmierzałem nic zmieniać. Jeżeli ułożyłem sobie plan, że rodzina Tiany oraz ja i Louis wyjeżdżamy dwudziestego to tak się stanie.

-Dwa dni starczą. Wrócimy dziewiętnastego, a dwudziestego jedziemy w Apeniny do Włoch.

- Skoro tak twierdzisz. - wzruszył ramionami, wraz ze mną czekając, aż nareszcie zatrzymamy się na parterze.

Po wejściu do samochodu i staniu w korku ponad trzydzieści minut, dojechaliśmy pod wielki biurowiec należący do William'a  Anderson'a - człowieka, który pasjonował się muzyką i na to wydawał większość swoich pieniędzy. Tym razem chciał, żebym wybudował mu salę koncertową.

Obciągnąłem rękawy mojej marynarki i ruszyłem na odpowiednie piętro, gdzie znajdował się mój klient. Vanessa szła za mną, aczkolwiek zajęta była podziwianiem bruneta. Nie podobało mi się to tak bardzo jakbym przypuszczał, ponieważ nie była skupiona na pracy. Oczekiwałem profesjonalizmu, nawet jeśli sam go poniekąd utraciłem. 

- Witam, panie Styles! Nie mogłem się doczekać naszego spotkania. Proszę, niech pan pozna mojego nowego asystenta - Tom'a Smith'a. - uścisnąłem dłoń wysokiego szatyna, a potem przeniosłem swój wzrok na znienawidzonego przeze mnie mężczyznę, który miał na twarzy podły uśmiech. Jak można było być tak mściwym? Pokręciłem głową, jednak przywitałem się z Tom'em.-A więc zaczynajmy! Oczekuję wielkiego budynku. Nie zależy mi na tym, by był wysoki, ale żeby był spory w środku, szeroki. Ma wyglądać nowocześnie, ale z nutką uroku lat czterdziestych.

- Rozumiem...

- Odradzałem pańską firmę swojemu szefowi, lecz się uparł. Nie mam pojęcia dlaczego. -zacisnąłem palce na końcu blatu, aby się powstrzymać od zbędnych komentarzy. Najwidoczniej niebieskooki nie miał tych zahamowań.

- Cóż, decyzja raczej należy do pana Anderson'a, panie Smith.

- Nie powierzyłbym swojego interesu biznesmenowi, który miał romans ze swoją asystentką. To totalny brak profesjonalizmu.

Work With Styles✰h.sTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang