21

26.6K 1.7K 459
                                    

~Tiana~

Obudziłam się na czymś twardym i zakładałam, że była to klatka piersiowa Harry'ego. Nie usłyszałam żadnego budzika, więc musiałam wstać przed szóstą. Jednak nie pasował mi James, który krzątał się po kuchni. Najostrożniej jak umiałam podniosłam się z niewygodnej kanapy i weszłam do pomieszczenia, gdzie urzędował mój brat.

- James, która godzina?

- Jest dokładnie siódma dwadzieścia cztery. - zrobiłam wielkie oczy i pędem wróciłam do dużego pokoju, żeby obudzić Styles'a. Mężczyzna słodko spał, przytulając się do poduszki. Było mi szkoda go budzić, aczkolwiek nie miałam wyjścia.

- Harry! - szturchnęłam go kilka razy w ramie do momentu, aż jęknął i otworzył oczy.

- Co jest?

- Siódma dwadzieścia pięć jest! Spóźnisz się i ja w sumie też.

- Cholera jasna! Wiedziałem, żeby tu nie zostawać. - popchnął mnie w bok i w zawrotnym tempie zaczął się ubierać. Rzucił gdzież koszulkę mojego brata, a zamiast niej nałożył na siebie swoją koszulę. Pobiegł do łazienki, by zapewne się kompletnie ubrać i nie żegnając się, wyszedł.

- Do zobaczenia, Harry. - mruknęłam, patrząc na zamknięte drzwi.

- Dupek, ale z ładnym autem. - spojrzałam na bruneta, który pił kawę w swoim czerwononiebieskim kubku. Pokręciłam głową i rozpoczęłam przygotowania do pracy.

Były dwie minuty po ósmej, gdy zaparkowałam pod firmą Styles'a. Strzepnęłam kurz ze swojej granatowej marynarki i wyszłam z pojazdu.

Byłam zawiedziona dzisiejszym porankiem i nie czułam, aby ten dzień był przyjemny. Brunet na pewno będzie chodził zdenerwowany cały dzień, a to tylko dlatego, że dłużej pospał. Nie widziałam w tym nic złego, że raz w życiu zdarzyło mu się zaspać. Był tylko człowiekiem, każdemu mogło się to przydarzyć.

Wjechałam na piąte piętro pięć minut po godzinie ósmej i nawet nie siliłam się na przywitanie z Harry'm. Odwiesiłam swój czarny płaszcz na wieszak i usiadłam na obrotowym krześle. Lista zadań o dziwo nie leżała na moim biurku, dlatego też nie wiedziałam co ze sobą zrobić.

- Spóźniłem się, rozumiesz!

- Harry, uspokój się. Za to spędziłeś miły wieczór w jej towarzystwie!

- Gówno mnie to interesuje, widziałeś spojrzenia ludzi?! 

- Harry... - nie dosłyszałam dalszej części ich rozmowy, ponieważ moje drzwi otworzyły się z hukiem, a do środka wszedł zielonooki i Louis zaraz za nim.

- Panno Prince, do mojego biura!

- Ale...

- Natychmiast! - wstałam ze swojego chwilowego miejsca i ruszyłam do wyjścia. Minęłam po drodze szatyna, który jedyne co mógł to posłać mi smutny uśmiech. Będąc w jego biurze, usiadłam na fotelu stojącym naprzeciwko jego biurka. Natomiast on usiadł na swoim krześle, łącząc obie dłonie. - Spóźniłem się do firmy, ale ty przyszłaś później.

- Przecież wiesz, że...

- Nie obchodzi mnie to! Zniszczyłaś wszystkie dwa lata mojej ciężkiej pracy! Cały mój trud i mój wysiłek! Po prostu w parę tygodni rozpierdoliłaś to wszystko! Straciłem swój profesjonalizm, straciłem w oczach innych! Wiedziałem, że będę żałować, iż cię zatrudniłem! To co wczoraj się stało nie powinno mieć miejsca, rozumiesz?! Mam dosyć tego, że wszystko rujnujesz! Zawsze byłem godzinę wcześniej, a dzisiaj?! I nie mów do mnie na "ty"! Jestem twoim szefem!

Work With Styles✰h.sWo Geschichten leben. Entdecke jetzt