72

11.2K 822 112
                                    

- Tak bardzo tęskniłam. - objąłem Tianę najmocniej jak mogłem, kiedy nareszcie wyszedłem z samolotu. Wydawało mi się jakby schudła, ale teraz liczyło się to, że byliśmy razem. Cztery dni to jednak było dla nas za wiele. Pomimo wiadomości, rozmów przez telefon, łączeniu się przez Skype'a zatęskniłem za nią okropnie. 

- Ja także, kochanie. Kocham cię, Tiano. - złapałem ją za rękę i razem skierowaliśmy się do wyjścia. Dziewczyna poinformowała mnie, że przyjechała metrem, a więc spokojnie ruszyliśmy do mojego samochodu. Wsadziłem walizkę do bagażnika, a następnie zasiadłem za kierownicą.

- Naprawdę się cieszę, że wróciłeś. Znasz Sonix Company?

- Tak, to jest jeden ze sponsorów Styles' Airways, a o co chodzi?

- To właśnie ta firma przyjęła mnie do pracy.

- Kochanie, jesteś pewna, że nic nie wysyłałaś? Nawet przez przypadek?

- Nie, oczywiście, że nie. Nie pisałam żadnego podania o pracę.

- Rozumiem. Musimy pogadać o czymś jeszcze.

- A dokładniej?

- Schudłaś, naprawdę schudłaś i ani trochę mi się to nie podoba. Wiem, że mamy teraz pewnie najtrudniejszy okres, ale to minie. Jesteśmy w tym razem. - nie odpowiedziała, nawet na mnie nie spojrzała, co delikatnie mnie zabolało, ale byłem świadomy, że było jej ciężko. - Dzisiaj zadzwonię do terapeuty, później usiądziemy na kanapie z winem i spędzimy miło czas. Dobrze?

- Tak, potrzebuję takiego wieczoru. - burknęła, opierając głowę o zagłówek. Uśmiechnąłem się pod nosem i bez nerwów prowadziłem auto w stronę kamienicy brunetki. Nie musiałem jechać do siebie, ponieważ u dziewczyny miałem jakieś domowe ubrania, w które mogłem się przebrać. Zaparkowałem na małym parkingu przed domem i po wyjściu z pojazdu, okrążyłem go, aby otworzyć Tianie drzwi. Potem wziąłem swój bagaż i poszedłem za brązowooką do mieszkania.

- Ty cholerny dupku!

- Cześć, James.

- Nie ma James, nie ma James. Powinienem oddać Merci na rutynowy przegląd i co? I jajco, bo nie dałeś mi wszystkich papierów, dupku! - młoda kobieta zostawiła nas samych i byłem zaniepokojonym jej zachowaniem, gdyż nigdy nie była taka cicha jak teraz. Zawsze w jakiś sposób komentowała wypowiedzi swojego brata, a teraz-zwykła, głucha cisza. 

- Jutro ci je oddam, a w tej chwili powiedz mi co się z nią dzieje. - zamknęła się w swoim pokoju, dlatego nie słyszała o czym rozmawialiśmy. Usiedliśmy przy stole w kuchni, a po minie bruneta wywnioskowałem, iż działo się więcej niż przypuszczałem.

- Też się o nią martwię. Nie je, nie mówi praktycznie nic, siedzi cały czas w swojej sypialni. Idźcie do tego specjalisty jak najszybciej, bo on może jako jedyny wam pomóc, a zwłaszcza jej. 

- Zaraz do niego zadzwonię. - westchnąłem, wyciągając z kieszeni telefon. W portfelu znalazłem małą karteczkę, na której wypisane miałem numery do lekarzy i wybrałem ten, który uważałem za najlepszy. Jak tak o tym pomyślałem to chyba wyjazd bez Tiany nie był dobrym pomysłem, bo nie miałem jej na oku i nie wiedziałem co się z nią działo.

Rozmawiałem z Andrew Lee dobre półgodziny i dopiero pod koniec umówiłem się z nim na trzynastego grudnia. W ten sposób mój przyszły tydzień był kompletnie zawalony, ale w słusznej sprawie. Piętnastego natomiast posiadaliśmy spotkanie z doktorem Adamsem, który zajmował się moim nieuzależnieniem. Odłożyłem komórkę na stolik w korytarzu i po cichu wszedłem do środka jej pokoju, gdzie znalazłem brunetkę na łóżku.

- Kochanie...

- Po prostu jestem zmęczona. Przecież nie zrobiłam nic złego, a życie komplikuje mi się cholernie i już nie wiem co mam robić. Nigdy bym nie osądziła cię o zdradę, ufam ci i to bardzo, a-ale to samo wyszło i...

- Ci, kochanie. Wszystko jest w porządku. Sam nie byłem lepszy. - przyciągnąłem ją do siebie, gdy się podniosła. Złapała za moje ramię, które ścisnęła i zwyczajnie pozwoliłem jej płakać. Głaskałem ją po plecach, czasem po włosach do momentu, w którym się nie uspokoiła. - Już lepiej, skarbie? Mnie też nie jest łatwo. Umówiłem nas na spotkanie trzynastego o czternastej.

- Dziękuję, Harry i przepraszam.

- Nie masz mnie za co przepraszać, chociaż nie dostałem buziaka na powitanie. - wydąłem wargę, wywołując tym samym jej uśmiech. Usiadła wygodniej na moich kolanach i łapiąc mnie za policzki, złączyła nasze usta. Położyłem dłonie na jej biodrach, a potem popchnąłem ją ponownie na poduszki. Oderwałem się od niej dopiero wtedy, gdy poczułem jak brakuje mi powietrza. Wyglądała teraz przepięknie z uśmiechem, który chciałem widzieć zawsze. Po tej załamanej, roztrzęsionej brązowookiej nie było śladu. Podwinąłem jej koszulkę trochę ponad pępek i rozpocząłem serię delikatnych pocałunków. Palcami bawiłem się jej sznurkami od dresów, a później szybko się ich pozbyłem, mając perfekcyjny widok na jej czarne, zwyczajne majtki. Ucałowałem obie wystające kości biodrowe, następnie wracając w górę do jej warg. Muskałem usta, co chwilę je rozłączając i złączając ponownie.

- Kocham cię. - te słowa pragnąłem usłyszeć i kiedy się to stało to pozostało mi wyłącznie zapewnić ją o tym samym. Pozwoliłem sobie ściągnąć jej bluzkę i rzucić w kąt pomieszczenia. Została w samej bieliźnie, natomiast ja wciąż miałem na sobie wszystkie ubrania. Tiana najwidoczniej to zauważyła, dlatego też zajęła się moją koszulką, a następnie spodniami dresowymi. Moje palce powoli wślizgały się za gumkę od dolnej części jej ostatniego ubioru. Bawiłem się nimi, aż do chwili, w której zaczęła jęczeć i prosić, abym przestał ją torturować. Uśmiechnąłem się chytrze i pozbyłem się majtek oraz stanika tuż potem. Nie byłem jedynie pewien czy brunetka nadal używała antykoncepcji, ale gdyby jednak nie to na całe szczęście miałem prezerwatywę.

- Skarbie, bierzesz tabletki?

- Odstawiłam. - oznajmiła z na wpół przymkniętymi oczami. Z szafki nocnej wziąłem portfel, w którym schowana było jedno opakowanie. Nałożyłem zabezpieczenie na swojego penisa i pomału dostarczałem sobie jak i jej porządną dawkę przyjemności.

- Kocham cię, Tiano. Wiem, że jest ciężko, ale damy radę, kochanie. Musimy. - po skończonym stosunku leżeliśmy przytuleni do siebie, gotowi do spania. W pewnym momencie bałem się, że brązowooka postanowi mnie zostawić. Rozumiałem, iż źle znosiła to co się działo, aczkolwiek wierzyłem, że wytrwa ze mną i nareszcie będziemy mogli prowadzić spokojne życie. Nie wyobrażałem sobie teraz tak po prostu odpuścić. 

- Ja ciebie też bardzo kocham. Ja, uch, zdaję sobie z tego sprawę, że zachowuję się dość histerycznie, lecz naprawdę nie chcę tego. Nie mam nad tym kontroli. Liczę tylko na to, że doktor Lee nam pomoże.

- Wszystko się ułoży. - bąknąłem w jej włosy, pragnąc brzmieć jak najpewniej, jednakże nie miałem pojęcia czy ją przekonałem. Sam musiałem się najpierw zapewnić, że ten cały zamęt oraz chaos odejdą, zostawiając nas wreszcie szczęśliwych.

- Mam taką nadzieję.

- Nie chcę wam przerywać, misie pysie, ale zagłuszyliście mi film i nie znam zakończenia! Następnym razem pomyślcie też o mnie i o Happy'm, a później o swoich zboczonych fantazjach!

✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰

Hej, hej, hej misie!

fujka, nie lubię tego rozdziału.

Kocham xx

Work With Styles✰h.sDonde viven las historias. Descúbrelo ahora