34

24.6K 1.3K 190
                                    

- Kochanie, ile można siedzieć w tej łazience? - pukałem w drzwi od toalety dobre dwadzieścia minut, ponieważ dziewczyna cholernie długo przebywała już w pomieszczeniu. Ja również chciałem wziąć prysznic i przy okazji spędzić z nią czas. A tak pewnie pójdę spać i nie będę miał siły, choćby ją pocałować.

- Możesz wejść, jest otwarte! - przymknąłem oczy, uderzając czołem o powłokę drzwi. Mogłem wejść już dawno temu, jednak oczywiście nie wpadłem na to, iż drzwi mogą być odblokowane. Nacisnąłem klamkę i chwilę potem zawitałem do jasnego pokoju. Dziewczyna myła zęby, szczerząc się do mnie w lustrze. Przytuliłem ją od tyłu, a głowę oparłem na jej ramieniu. Miała mokre włosy, które przyklejały się zarówno do mojego jak i jej policzka.

- Wyglądasz pięknie.

- Niech się pan nie podlizuje, panie Styles. Masz sporo za uszami, więc tak łatwo cię to nie oczyści.

- Liczą się chęci.

- Rezultaty też.

- Zobaczysz, że ci to wszystko wynagrodzę. - pocałowałem jej odkryty bark i odwróciłem się, powoli rozbierając się z wszystkich ubrań jakie na sobie miałem. Pisnęła, gdy nasz wzrok spotkał się w odbiciu i zasłoniła oczy dłonią. Zaśmiałem się dość głośno, aż echo rozniosło się po łazience. Kątem oka obserwowałem jak zrzuca z siebie mój szlafrok, pod którym nie miała nic z górnej części garderoby. Mało brakowało, abym do niej podszedł i zrobił coś co mogło wydawać się zbyt szybkim krokiem. Pozbyłem się jak najprędzej bokserek, ponieważ stały się bardzo zbędne. Jedynie cisnęły to, co zdążyło się pobudzić na widok nagich pleców Tiany. Ubrała na siebie swoją koszulkę do spania i wyszła, próbując nie zerkać w moją stronę.

Wziąłem szybki prysznic, w przeciwieństwie do brunetki. Umyłem zęby i twarz, a potem ubrałem się w piżamę. Gotowy wróciłem do sypialni, gdzie czekała na mnie czarnoskóra, która leżała na łóżku, czytając jakąś gazetę. Nie miałem zamiaru jej dzisiaj informować o tym, że Tom wraca już jutro i będzie musiała się z nim widzieć twarzą w twarz. To miał być miły wieczór, więc się tego trzymałem. Louis siedział dobre parę godzin nad wszystkimi dokumentami związanymi z umową z moim ojcem, aczkolwiek nie doszukał się żadnej luki. Jednak nie poddał się i wziął papiery ze sobą do domu. Byłem mu wdzięczny za pomoc, ale będę jeszcze bardziej kiedy jego praca przyniesie efekty. 

- Harry, czytam. - mruknęła, starając się mnie odsunąć od siebie. Leżałem nad nią, aczkolwiek jej lektura przeszkadzała mi w rozpoczęciu ścieżki swoich pocałunków. Uśmiechnąłem się, gdy odłożyła zrezygnowana swoją gazetę. Moje irytujące próby zwrócenia na siebie uwagi wreszcie się opłaciły.-Jesteś bardzo upierdliwy.

- Ale skuteczny. - bąknąłem, mając buzię przy jej dekolcie. Przeszkadzała mi jedynie jej bluzka z długim rękawem, która miała naprawdę małe wcięcie przy jej szyi. Piąłem się ku górze z moimi pocałunkami do momentu, w którym nie spotkałem jej ust na swojej drodze. Zatrzymałem się przy nich na dłuższą chwilę. - Jestem tak cholernie zmęczony.

- Nie dziwię się. Idziemy spać? - kiwnąłem głową i przeturlałem się na wolne miejsce obok niej. Odwróciła się w moim kierunku, dlatego też mogłem jeszcze raz złożyć na jej ustach delikatny pocałunek. Życzyliśmy sobie jeszcze dobrej nocy i oboje zamknęliśmy oczy, oddając się w krainę snu.

Wstałem o standardowej piątej czterdzieści pięć w taki sposób, by nie obudzić brunetki leżącej niedaleko mojego pustego miejsca. Ostrożnie podniosłem się z materaca, a następnie poszedłem do łazienki, aby załatwić wszystkie potrzeby. Umyłem zęby, włosy, które zawiązałem w turban z ręcznika i wróciłem do sypialni, gdzie Tiana przewracała się na drugi bok. Wszedłem do garderoby po koszulę i spodnie. Dzisiaj postawiłem na lżejszy strój. Nie miałem ochoty zakładać żadnego garnituru. Założyłem białą koszulę, którą zapiąłem na jedynie cztery guziki i czarne spodnie. Kiedy wyszedłem z pomieszczenia, dziewczyna wciąż spała, więc spokojnie zszedłem na dół, by przyrządzić sobie i jej śniadanie. 

Przygotowałem dla siebie tosty z dżemem jeżynowym, a dla brunetki cztery kanapki z Nutellą. Swoją porcję zjadłem, natomiast jej schowałem pod szklane pokrycie, aby chleb nie wysechł. Wypiłem codzienną filiżankę kawy i zbierając klucze z blatu kuchennego, wyszedłem z mieszkania.

Dzisiejszy dzień zapowiadał się okropnie. Tom miał wrócić do pracy i tym razem musiałem spędzać z nim czas w tym samym budynku. Wcześniej pracował w oddziale za rzeką z Liam'em, a teraz miał znaleźć sobie gniazdko tuż obok mnie, mnie i Tiany.

Dodatkowo czekał mnie lunch wraz z panem Loganem i jego żoną, podpisanie umowy z firmą w Manchesterze, spotkanie biznesowe z klientem oraz długa rozmowa z Louis'em na temat wymuszenia na moim ojcu oddania tych piętnastu procent. Przede mną było sporo roboty, aczkolwiek wciągu tych dwóch lat przeżyłem już sporo takich dni.

Wpakowałem się do czarnego Mercedesa. Na przednim siedzeniu położyłem aktówkę i włączyłem silnik. Wyjechałem z parkingu, powoli kierując się do firmy.

Była dopiero szósta czterdzieści, także na drodze panował mrok i jedynie dzięki światłom samochodu oraz lampom ulicznych mogłem coś dostrzec. Padał deszcz, więc warunki były utrudnione. Nie chciałem żadnego problemu, dlatego też jechałem wolno. Wolałem się spóźnić o parę minut niż wylądować w szpitalu.

Dojechałem na miejsce dwie minuty po siódme, ale niezbyt przejąłem się lekkim spóźnieniem. Poprawiłem swoje ubranie, otrzepałem je i gotowy opuściłem wnętrze auta. 

- Louis, kiedy będziesz w biurze? - zapytałem po wybraniu jego numeru. Marzyłem tylko o tym, żeby mieć tu już za sobą. Chciałem pełnej swobody i zamierzałem podejmować własne decyzje, a nie mojego ojca. 

- O ósmej tak jak każdy normalny pracownik. Nie mam pojęcia po co ty przychodzisz tak wcześnie. Nie wolisz poleżeć z Tianą o te półgodziny dłużej?

- Im szybciej przyjdę tym szybciej wrócę i więcej czasu spędzę z Tianą. 

- Pracujesz z nią, spędzacie razem prawie cały dzień. - przewróciłem oczami i rozłączyłem się, gdyż zjawiłem się u siebie w pokoju. Odwiesiłem płaszcz na wieszak, a czarną aktówkę odłożyłem na fotelu położonego niedaleko biurka. Usiadłem na swoim krześle i zająłem się analizowaniem umowy, którą miałem podpisać. Trwało to jedynie dwadzieścia minut, jednakże brązowooka zdążyła pojawić się już w pracy.

- Cześć. - przywitała się i wystawiła przede mną dłoń zapewne, by dostać listę z zadaniami. Szczerze to zapomniałem nawet wypisać tych punktów, aczkolwiek musiała mi pomóc w większości dzisiejszych rzeczach. Złapałem za jej rękę i poprowadziłem wokół biurka, wprost na moje kolana.

- Hej. - pocałowałem ją w policzek i drugą dłonią zamknąłem folder na komputerze. - Będziesz mi dzisiaj towarzyszyć na spotkaniu z klientem, ale nadal jestem negatywnie nastawiony do lunchu z Logan'em.

- Nie chcę tam iść, wiesz o tym, ale jednak jestem twoją asystentką. A ten stary zbok czeka tylko na to jak mnie zwolnisz. - ton, którym to mówiła trochę mnie rozbawił, a jej mina rozgniewanego szczeniaka dodawała jej tylko uroku. Cmoknąłem ją w nos, który śmiesznie zmarszczyła.

- Pójdziesz ze mną, lecz nie zawaham się jeśli spróbuje choć zerknąć na twój dekolt. - kiwnęła głową i żegnając się ze mną buziakiem, opuściła moje biuro. Spędzałem czas sam jakieś cztery minut zanim wpadł do środka jak huragan Louis ze swoim uśmiechem na twarzy.

- Jestem, gburze. Mam ze sobą wszystkie umowy, dokumenty, które podpisałeś wraz ze swoim ojcem. - wyłożył na szklany stolik wszystkie kartki jakie miał przy sobie i usiadł na dużej, białej kanapie.

- Powiedz, że to się uda. Mój ojciec...

- To stary sztywniak. 

✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰







Work With Styles✰h.sWhere stories live. Discover now