32

24.6K 1.3K 123
                                    

- Chodź, kochanie. Idziemy na lunch.-kiwnęłam głową i zaczęłam porządkować swoje dotychczasowe miejsce pracy. - Później się tym zajmiesz. Idziemy, bo jestem głodny.

- Już, już. - zabrałam swoją torebkę z białego fotela i razem z nim skierowałam się do windy. Wcześniej oczywiście pomógł mi założyć płaszcz i pocałował, ponieważ pewnie tego nie zrobi publicznie. Zjechaliśmy na sam dół, na parking, od razu kierując się do jego samochodu. Inni pracownicy tak jak my mieli przerwę na lunch, więc również byli obecni w podziemiach.

- Jak myślisz? Ile jej daje za jedną noc? - podniosłam głowę, obserwując reakcję bruneta. Było mi przykro, gdyż to nie był pierwszy raz. Coraz częściej słyszałam takie obelgi na mój temat i na początku nie zwracałam na to zbytniej uwagi, aczkolwiek teraz czułam się poniżona i bardzo niekomfortowo w firmie. Zielonooki spojrzał w dół, patrząc jak to na mnie wpłynęło. Jego wzrok był pełen złości, więc sama spuściłam głowę przez jego wzrok. Widziałam jak wyjmował swój telefon i przyłożył go sobie do ucha.

- Louis, roznieś po całym budynku informację, że o trzynastej jest zebranie w wielkiej sali na ósmym piętrze. Każde piętro będzie przychodziło co półgodziny, bo inaczej się nie zmieścimy. O trzynastej pierwsze pięto, o trzynastej trzydzieści drugie i tak dalej. Jasne? - otworzył jedną ręką drzwi od strony pasażera i ruchem głowy pokazał, abym weszła do środka.

- Harry...

- Przemilczmy to, kochanie. Przysięgam, że zrobię wszystko, żeby to się już nie zdarzyło.

- Nie masz na to wpływu. I tak będą gadać, jak nie tutaj to gdzie indziej.

- Powiedziałem, że uczynię wszystko, a ja nie rzucam słów na wiatr, skarbie. - złapał moją twarz w swoje dłonie i delikatnie, ledwo wyczuwalnie pocałował mój nos. Po chwili odjechaliśmy z miejsca i wyjechaliśmy na ulicę.

Jechaliśmy dość krótko, jednak w szybkim tempie. Nie odzywaliśmy się do siebie. Wolałam nie ryzykować kolejną kłótnią, ponieważ wyglądał na wyprowadzonego z równowagi. Dlatego też siedziałam w spokoju, milcząc. Wysiedliśmy z jego Mercedesa również w ciszy. Weszliśmy do lokalu i zajęliśmy stolik, który był odsunięty od reszty i stał przy oknie.

- Poproszę sałatkę z mango i sok pomarańczowy. - uśmiechnęłam się do kelnerki, która notowała zamówienie w swoim małym notatniku.

- A ja zapiekany makaron z brokułami i sok grejpfrutowy.  - skrzywiłam się, gdyż nie cierpiałam tego owocu, lecz to był jego wybór. Przynajmniej różniliśmy się w wielu przypadkach. Tym razem nie zwróciłam mu uwagi za nie użycie słowa "proszę" czy czegoś podobnego. I tak był już wkurzony. 

-Sądzę, że to co się dzieje w firmie nie jest dla ciebie dobre.

- I co z tym zrobisz? Stało się, nic na to nie poradzisz.

- Najpierw porozmawiam z każdym z pracowników. Nie odpuszczę im, a jak to nie zadziała to będę zmuszony cię przenieść. Nie chcę cię narażać na takie sytuacje.

- Może jest to przykre, jednakże przecież wiemy, że tak nie jest. To tylko plotki.

- Kochanie, ale co ci to da? Będzie cię to męczyć. Codzienne słuchanie, że jesteś dziwką. Spójrz na mnie. - niechętnie uniosłam swój wzrok znad talerza na niego. Był delikatnie uśmiechnięty, aczkolwiek nie był to pozytywny uśmiech, bardziej smutny i wymuszony. - Chcę twojego dobra. Będziesz asystentką Louis'a. 

- Nie u niego się zatrudniłam.

- Prawda, skarbie. Po prostu mi zaufaj. - kiwnęłam głową układając usta w dzióbek. Patrzyłam jak przekręca głowę w bok, rozglądając się po restauracji. Pocałował mnie, ku mojemu niezadowoleniu zbyt szybko. Poczułam ukucie w klatce piersiowej z powodu jego zachowania. Naprawdę, aż tak bał się przyznać do naszej relacji? - Co jest?

Work With Styles✰h.sWhere stories live. Discover now