4

33.5K 1.8K 310
                                    

Kolejnego dnia obudziła mnie wiadomość od mojego pracodawcy, powiadająca o tym, że nie będzie go w biurze do jedenastej. Zastanawiałam się, o której musiał on wstawać, że wysłał ją do mnie o piątej czterdzieści pięć. Nigdy by mi nie przyszło do głowy, aby wstać o tak wczesnej porze, kiedy miałam dopiero na ósmą. Westchnęłam i znów położyłam się na chociaż trzydzieści minut.

Jutro miałam być w drodze do Bostonu, a moja walizka świeciła pustkami. Nie miałam czasu zabrać się za to i przekładałam obowiązek spakowania za każdym razem jak spoglądałam na bagaż. Od razu po pracy padałam na łóżko zmęczona, lub biegłam do mojego domu rodzinnego, gdzie zajmowałam się Sky. Zachorowała trzy dni temu i na zmianę z James'em się nią opiekowaliśmy. Tata miał dużo na głowie, a bliźniacy chodzili na studia. Scarlett miała dopiero sześć lat, więc nie mogła zostać sama w domu.

Zirytowana dźwiękiem budzika wyłączyłam go i poszłam do kuchni, aby zrobić sobie herbatę z mlekiem. Byłam ubrana w piżamę i puchaty szlafrok w słoniki. Nie spodziewałam się żadnej wizyty, dlatego gdy usłyszałam dzwonek do drzwi, zdziwiłam się. Wiedziałam już, że mój szef miał problemy ze snem, ale kto jeszcze miał ochotę pojawić się w moich drzwiach o szóstej trzydzieści?

- Dzień dobry, czy mogłaby pani pomóc mi poszukać mojego kota? Zawieruszył się gdzieś w piwnicy. - przede mną stała starsza pani z wyraźną troską wypisaną na twarzy. Miałam półtorej godziny do rozpoczęcia pracy, a byłam w totalnej rozsypce. Z drugiej strony, Harry miał się pojawić w biurze dopiero o jedenastej, więc chyba to nie było nic złego jakbym przyszła o minutę później.

- W porządku, ale nie mam za dużo czasu. - kobieta kiwnęła głową i razem udałyśmy się do piwnicy, której unikałam ze względu na pająki, szczury i Bóg wie jakie jeszcze istoty się tam kryły. Była to typowa piwnica, nic nadzwyczajnego. Na całe szczęście kot znalazł się szybciej niż myślałam, bo po paru krokach usłyszałyśmy miauczenie. Pożegnałam się z panią, którą widywałam sporadycznie z uwagi na to, iż mieszkała na innym piętrze i wróciłam do siebie.

Po powrocie do mieszkania zaczęłam wykonywać poranne czynności. Umyłam zęby, włosy i twarz. Nie miałam czasu na naturalne suszenie, więc chwyciłam za suszarkę i zaczęłam suszyć włosy. Mój brat wpadł do pomieszczenia zaspany, ale i zdenerwowany.

- Czy ciebie Bóg opuścił? - zapytał, przecierając oczy. Nie odpowiedziałam tylko włączyłam mu suszarkę przed twarzą. Puknął się w czoło, następnie wskazał na mnie. Uśmiechnęłam się, a on wyszedł, przewracając oczami.

Wysuszone włosy musiałam wyprostować z uwagi na ich naturalną postawę. Związałam je w warkocza i zaczęłam robić makijaż. Ubrania leżały na pralce, którymi były granatowe spodnie ponad kostkę, czerwona koszula i czerwone szpilki. Górną część wsadziłam do spodni i gotowa wyszłam z łazienki.

- Masz dziesięć minut do ósmej.

- Świetnie, mam nadzieję, że nikt nie naskarży Styles'owi.

- Każdy chciałby być na twoim miejscu, więc lepiej bądź na to przygotowana.

- O wilku mowa. - mruknęłam, kiedy spojrzałam na ekran telefonu. Imię i nazwisko wyświetliło się na mojej komórce i z dużym wahaniem odebrałam.

- Mam nadzieję, że jest pani w drodze do biura, panno Prince.

- Dzień doby, panie Styles. Jak się panu spało?

- Nie irytuj mnie, gdzie jesteś?

- W domu, właśnie wychodzę. - machnęłam w stronę brata czym pożegnał mnie tym samym i truchtem ruszyłam do auta.

Work With Styles✰h.sWhere stories live. Discover now