5

32.9K 1.6K 49
                                    

Była dziewiętnasta trzydzieści, a ja nadal tkwiłam w biurze. Ten głupi lunch zajął nam więcej czasu i Harry nie był dla mnie łaskawy. Choć był zadowolony z prezentacji to nie odpuścił mi tych dwóch umów i listy zakupów. Po dwóch wyczerpujących godzinach tłumaczenia jednej umowy, musiałam jechać do sklepu. Jego lista nie wydawała się długa, dlatego też zgadywałam, iż mieszkał sam. Na pierwszym miejscu było wino,na drugim whiskey i jakaś droga wódka. Nie znosiłam alkoholu, a Harry Styles chyba miał z tym mały problem. Nie było to nic nowego. Często czytano lub słyszano o biznesmenach z kłopotami alkoholizmu. Miałam tylko nadzieję, że tutaj się myliłam. Jednak właśnie przez te zakupy siedziałam do późnej godzinie w pracy. 

- Panie Styles, jeśli nie wyjdę teraz to się nie spakuję i nie pojadę. - powiedziałam do telefonu, ponieważ nie miałam siły iść do niego. Poza tym ujawniła się moja cecha lenistwa.

- Jeszcze się nie spakowałaś? Jesteś roztrzepana, Tiano.

- To nowość u pana w pracy prawda, panie Styles?

- Dokładnie, ale dobrze. Przetłumaczysz ostatnią umowę jutro w samolocie. Do jutra, panno Prince. - uśmiechnęłam się do siebie i rozłączyłam. Byłam ucieszona faktem, że nareszcie pójdę do domu. Jedyne o czym próbowałam nie myśleć to to, że w mieszkaniu musiałam jeszcze się spakować na trzydniowy, służbowy wyjazd. Zabrałam swoje rzeczy z fotela, schowałam do torebki umowę i wyszłam. Nikogo już nie było, co nie było żadnym zaskoczeniem. Każdy pracował najpóźniej do siedemnastej, a była prawie dwudziesta. Zastanawiałam się tylko, do której on musiał tam siedzieć skoro nie wyszedł za mną.

Jechałam powoli, gdyż na jezdni panował spory ruch jak na tę porę, a do tego warunki panujące na drodze nie sprzyjały jeździe. Nigdy wcześniej nie musiałam robić zakupów swojemu pracodawcy; po raz kolejny młody mężczyzna mnie zaskoczył. Prosił o niby normalne rzeczy, oprócz alkoholi i jednej, która była napisana na samym końcu. Chciał, abym kupiła mu, a raczej sobie sukienkę. Jakąkolwiek chciałam. Kiedy zapytałam, tłumaczył, że w Bostonie będzie ważne spotkanie. Kłóciłam się na środku sklepu, iż miałam nawet dwie sukienki, jednak nic do niego nie docierało. Miał już poukładany plan i nie pozwolił, abym go zmieniła. Miał zaplanowany dodatkowy wydatek na mnie i nie chciał naruszyć swojego myślenia. Tak zachowywał się człowiek pełen dokładności i profesjonalizmu. 

Tak więc, wracałam do domu z nową zdobyczą. Nie czułam się z tym odpowiednio, jednakże żaden mój argument nie był dla niego dobry. 

Moje pierwsze dwa dni pracy z nim naprawdę wiele mi pokazały. Nie zauważyłam żadnej kobiety u jego boku podczas tych dni, a przecież kobieciarz powinien się nimi otaczać. Byłam z siebie zadowolona, że nie uwierzyłam w plotki na jego temat. Wydawał się człowiekiem poukładanym. Co ja mówiłam? On był poukładanym człowiekiem. Dbał o każdy detal. Miał wyliczone wszystko co do minuty. Jedyne czego nie mógł przewidzieć to mnie. Nie wiedział czy się spóźnię czy przyjdę na czas. Kiedy skończę tłumaczyć, a kiedy nie. Widziałam furię w jego oczach, gdy nie szło po jego myśli. Sądziłam, iż dobrze zdawał sobie sprawę z tego jak bardzo niszczyłam jego codzienną rutynę. Zapewne wszyscy poprzedni asystenci mieli wyznaczone godziny i musieli zrobić wszystko dokładnie, w odpowiednim czasie. Byłam totalnym tego przeciwieństwem. Przychodziłam na 8, chociaż ledwo co zdążałam. Tłumaczyłam umowy tak jak chciałam, nie wyznaczałam sobie godziny na zakończenie tego. Najważniejsze było to, że wszystko kończyłam w jeden dzień. Nie wliczając w to dzisiaj. Tom Smith zaskoczył wszystkich, a zwłaszcza mnie i Styles'a. Miał doskonałą świadomość, że nie powinien mi proponować wina w towarzystwie mojego szefa, a jednak to zrobił. Zdenerwował nie tylko mnie, lecz także bruneta, co oczywiście się potem na nim odbije. Młody biznesmen nie odpuści takiego zachowania. Przecież Harry Styles nie mógł pracować z tak bezczelnymi ludźmi. To było nieprofesjonalne.

Wyszłam z samochodu i mocniej wtuliłam twarz w szalik. Choć był wrzesień to wiatr był nie do zniesienia, a zimno było wyraźnie wyczuwalne. Szybko schowałam się na klatce schodowej, a następnie w domu.

- Coś długo ci zeszło. - przewróciłam oczami na widok James'a ubranego jedynie w bokserki, oglądającego mecz. Niedawno skończył studia prawnicze i zatrudnił się w pobliskiej kancelarii, więc zawsze wracał wcześniej ode mnie. Poszłam do swojego pokoju, gdzie odłożyłam torebkę i torbę. Moje nogi błagały o zdjęcie szpilek i skończyłam ich cierpienia, zamieniając piękne obuwie na puchate kapcie w małpki. Spojrzałam na walizkę leżącą w kącie i niechętnie po nią sięgnęłam. Otworzyłam szafę, gdzie znajdowały się wszystkie moje ubrania. Najpierw spakowałam bieliznę, która zajmowała najmniej miejscu. Potem wybrałam czarne spodnie ponad kostkę, jasne jeansy, pudrową koszulę, zwykłą białą bluzkę i sukienkę, którą kupiłam za pieniądze zielonookiego. Na sam koniec złożyłam czarną marynarkę, jasny sweter i dwie pary szpilek - białą i czarną. Ostatnie co musiałam zrobić to zebranie suszarki. Rzeczy kosmetyczne postanowiłam zostawić na jutro, ponieważ wiedziałam, że będę ich jeszcze używać. 

Była dwudziesta czterdzieści, kiedy skończyłam się pakować. Miałam wtedy ochotę tylko na gorącą kąpiel, która miała za zadanie mnie odprężyć. Rozłożyłam świeczki po całej łazience i weszłam do cieplutkiej wody. Przymknęłam oczy, czując gęsią skórkę na całym ciele. Po całym męczącym dniu, przyjemnie było wejść do wanny i zrelaksować się. Pozbyłam się wszystkich nerwów, które krążyły w mojej głowie, niepotrzebnie mnie męcząc. Wdychałam różany płyn do kąpieli, który był moim ulubionym. Miał lekki zapach i gdy się go wdychało od razu można było wyobrazić sobie czerwone róże. 

Wyszłam z łazienki po dwudziestej pierwszej i nie zastałam już w salonie starszego brata, dlatego pomyślałam, iż poszedł spać. Po pierwszym dniu pracy u boku Styles'a poinformowałam go o wieści, że wyjeżdżam na trzy dni do Bostonu. Był szczęśliwy, bo miał mieć cały dom dla siebie. 

Zerknęłam jeszcze raz na walizkę, analizując każdą rzecz. Przekonana, że wszystko spakowałam, położyłam się na łóżku. Opatuliłam się kołdrą po same uszy i zgasiłam lampkę nocną. 

Osoba Styles'a była do tej chwili najdziwniejszą jaką poznałam. Nie był zbytnio uprzejmy, w ogóle nie był, lecz nadal zachowywał nienaganność i dokładną postawę. Był wychowany w typowej rodzinie biznesmenów. O jego ojcu można było powiedzieć wiele. Zawsze był pochłonięty pracą i z pewnością mało poświęcał czasu dzieciom. Harry był trzecim z piątki dzieci Chris'a i Anne Styles. Pierwszym ich dzieckiem był Logan, który postanowił odciąć się od rodziny i wyjechać. Potem przyszła na świat Gemma, która otworzyła własną linię cukierni w całej Anglii. Następnie urodził się właśnie Harry, który założył firmę. Najmłodsi byli bliźniacy - Lucy i Jack, którzy liczyli po osiemnaście lat. Według mnie byli bardzo skrzywdzeni przez przynajmniej swojego ojca. Mój tata często oglądał wiadomości, a w nich zawsze mogłam dostrzec Chris'a Styles'a. Był i pewnie będzie najpopularniejszym z ich rodziny, co w sumie wychodziło im na dobre. Mieli zapewniony spokój, nie szukali rozgłosu.

Wiedziałam tylko tyle o jego rodzinie. Nigdy wcześniej nie czułam potrzeby posiadania o nich większej ilości informacji.  Nadal tego nie czułam i zamierzałam nie wtrącać się w życie prywatne mojego szefa. Z tą myślą zasnęłam, by być choć trochę wypoczętą na jutrzejszy lot.

✰✰✰✰✰✰✰✰✰



Work With Styles✰h.sWhere stories live. Discover now