LVII

879 82 33
                                    


Severus z niezbyt wielkim apetytem przeżuwał kawałek indyka, wpatrując się przy tym w przerzedzoną salę. To ostatni posiłek w tak niewielkim gronie, bo już na kolacji pojawią się wszyscy uczniowie i choć nie tęsknił za nimi ani odrobinę, obawiał się, że nie wszyscy wrócą do Hogwartu. Wojna zaogniała się, a bunty były coraz bardziej agresywne. W tej sytuacji obowiązek uczęszczania do Hogwartu nie budził już żadnego strachu. 
Spodziewał się, że Havens nie pojawi się na obiedzie, jednak w duchu liczył na to, że się myli. Nic od niej nie chciał, nie była mu potrzebna, po prostu czuł potrzebę, aby ją zobaczyć. Nie było to dla niego nowe uczucie lecz dzisiejszy dzień był jednym z tych, gdy pragnął tego bardziej niż zwykle. Być może dlatego, że kobieta nie była wczoraj w najlepszym stanie psychicznym, a może dlatego, że coraz bardziej bał się iż ją straci. Ale czy można stracić coś czego się nie ma?

Ostatecznie i na tym posiłku Elizabeth się nie pojawiła, co tylko pogorszyło humor dyrektora. Miał zamiar udać się do swojego gabinetu, aby wypytać o czarnowłosą portrety i tylko o tym myślał kończąc posiłek. Nim jednak zdążył opuścić Wielką Salę, zatrzymała go Minerwa, która i tym razem musiała okazać mu swoje niezadowolenie. 

– Co tym razem Minerwo? – Spytał, nie kryjąc złośliwości w głosie. 

– Doczekamy się dziś harmonogramu dyżurów? – Spytała równie nieprzyjemnie, a Severus nie odpowiedział jej od razu. Chwilę wpatrywał się w nią bez słowa i wtedy uświadomił sobie, że skupił się tak bardzo na Elizabeth, iż zapomniał dostarczyć pracownikom rozpiskę dyżurów, na którą tak niecierpliwie czekali. 

– Rozumiem, że chcesz mieć czas aby złożyć swoje zażalenia związane z nim. 

– Chcę mieć czas w ogóle go przeczytać. 

– Bez obaw, właśnie miałem po niego iść. 

– A czy to nie Elizabeth miała go sporządzić. 

– Nie tylko miała, ale też sporządziła, co nie znaczy, że ona musi ci go wręczyć osobiście. 

– A szkoda, bo chętnie bym z nią porozmawiała. Szczególnie o tym, że nie podoba mi się przenoszenie waszych dziwacznych zwyczajów i hierarchii na teren Hogwartu. 

– To nie mój problem. 

– Myślę, że twój, skoro jesteś dyrektorem. Zresztą kompletnie nie rozumiem waszych zwyczajów. Najpierw Alecto próbuje otruć Elizabeth, a potem się jej kłania. 

– Może więc powinnaś porozmawiać z Alecto. 

 – Czekam na harmonogram. – Skwitowała, a Severus odwrócił się na pięcie i ruszył do gabinetu. Już wiedział, że plan zwiadów odnośnie Havens będzie musiał odłożyć na później. Nie za bardzo mu się to podobało, ale nie miał wyjścia.





*

Po południu Havens odbyła krótką podróż na drugi koniec lochów. Była to jej pierwsza wyprawa tego dnia, nie licząc tej pod prysznic.
Zapukała do drzwi, które po dłuższej chwili otworzyły się, a ona ujrzała starszego, łysiejącego czarodzieja, którego okrągły brzuch obciskała kamizelka ze złotymi guzikami.

– Elizabeth? – Rzucił ze zdziwieniem, rozglądając się po korytarzu, tak jakby sprawdzał czy czarownica na pewno jest sama. – Mogę w czymś pomóc?

– Mogę wejść?

– Yyy... – Wyjąkał. – Prawdę mówiąc...

– Zajmę tylko chwilę. – Wtrąciła widząc wahanie opiekuna Slytherinu.

Czarne Szaty: Powrót Pana || Severus SnapeWhere stories live. Discover now