XXXIX

932 85 32
                                    

Snape długo rozmyślał o wypełnionej milczeniem wizycie Elizabeth. Zrodziła się w nim głupia nadzieja, za którą miał do siebie żal. Mimo to nie mógł przestać myśleć o tym, że kobieta mogła coś do niego poczuć, że może uczucie między nimi było na tyle silne, że potrafiło pokonać wszelkie bariery jakie los stawiał przed nimi. Bał się jednak, że zwodzi go intuicja, że dostrzega tylko wyobrażenie jego najskrytszych pragnień. Zresztą nawet jeśli Elizabeth coś do niego poczuła, to wiedziała, że nie może sobie na nie pozwolić. Nie chciał znów się rozczarować, to byłoby dla niego zbyt wiele. Przyglądał się Elizabeth która kilka razy dziennie omijała barierę Hogwartu i teleportowała się gdzieś. Domyślał się, że odbywa podróże do Ministerstwa i do Dworu, w końcu miała wiele obowiązków. Nie bywała też na posiłkach w Wielkiej Sali, na który on zaczął zjawiać się częściej tylko po to aby ją zobaczyć, poczuć jej woń, która koiła jego zmysłu. Jednak nie udawało mu się to. Wiedział jednak, ze źródeł, którymi zawsze posługiwali się dyrektorzy, że czarnowłosa coraz jawniej sprzeciwiała się panującym w szkole zasadom, za które głównie odpowiadali Carrowowie, których działania coraz bardziej ingerowała, a niestety bliźniacy nie mieli wiele do powiedzenia, ponieważ teraz to Havens się liczyła. Jednak martwiło to Severusa, bał się, że kobieta w ten sposób ściągnie na siebie coś złego.  A że przestał słuchać rozkazów Dumbledore'a, a Potter gdzieś się zapowdział, jego jedynym zajęciem teraz, było dbanie o Haveans, a robił to mechanicznie, bo ta troska o nią już zakorzeniła się w jego naturze. 




*

Tego dnia, gdy Elizabeth przybyła z dworu do Hogwartu, znów dobiegło ją zamieszanie z Wielkiej Sali. Od razu ruszyła w tamtą stronę i stała się świadkinią ogromnej kłótni między Alecto i jednym z gryfonów. Havens od razu go rozpoznała i mimo iż wiedziała, że chłopak zasłużył sobie na bycie nękanym przez bliźniaków, ponieważ jawnie sprzeciwiał się im, zamiast schodzić im z drogi, to nie mogła patrzeć na to jak kolejny już raz jest torturowany przez śmierciożerców. 

– Longbottom. –  Odezwała się ostro, a ręka Alecto, ściskająca różdżkę zawisła nieruchomo w powietrzu. –  Co ty jeszcze tutaj robisz, miałeś być u mnie pięć minut temu. Czyżbyś zapomniał o szlabanie? –  Kontynuowała tym samym tonem, a grymas jeszcze bardziej oszpecił krępą kobietę.

– Nie widzisz, że Longbottom otrzymuje teraz karę, na którą zasłużył?

–  Co mnie obchodzą wasze kary. W tej chwili widzę cię w moim gabinecie Longbottom, a jak nie to porozmawiamy inaczej. –  Rzuciła, a chłopak stał na środku sali, zdezorientowany, szukając w tłumie jakiejś pomocy. W tym samym czasie napotkał wzrok McGonagall, która pojawiła się w drzwiach.

–  Skoro i tak ma odbyć u ciebie szlaban, to równie dobrze może go odbyć tutaj. 

–  Mam zostawić wam całą zabawę. –  Rzuciła kpiąco. –  Longbottom do mojego gabinetu. –  Nauczycielka mugoloznawstwa wściekle opuściła różdżkę, zaciskając zęby, w głowie czarnowłosej pojawiła się myśl, że przypomina wściekłego bulldoga i jedynie ta myśl, powstrzymywała jej rozdrażnienie. Neville gotowy na kolejną potyczkę, przybrał najbardziej bojową postawę jaką potrafił, lecz gdy już się miał odezwać, na twarzy swojej opiekunki zastał spojrzenie, które powstrzymało go i nakłoniło do udania się w stronę profesor Havens, robił to jednak ze szczególną niechęcią i złością. Gdy oboje wyszli z sali, mijając starszą czarownicę, niebieskooka usłyszała za sobą cichy głos, mieszankę błagania i krytyki.

Czarne Szaty: Powrót Pana || Severus SnapeNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ