XXXIII

1K 86 47
                                    

Snape obudził się o świcie. W pościeli dalej czuł zapach Elizabeth, a w powietrzu unosiło się wspomnienie nocy, na którą nie powinien był sobie pozwolić. Było to słodkie wspomnienie lecz zgubne. Wyszedł spod prysznica i zapalił papierosa, a gdy wreszcie założył na siebie ostatnią część swojej garderoby, którą stanowiła czarna peleryna, ruszył do gabinetu. W okrągłym pokoju wszystko było na swoim miejscu, łącznie z portretem siwego staruszka, który odezwał się, gdy tylko zobaczył Snape'a. 

– Severusie, czy wiesz co Elizabeth robiła tu wczoraj w nocy? – Spytał starzec, a czarnowłosy czarodziej niechętnie się zatrzymał i spojrzał na niego krzywiąc się. – Była tu wczoraj.

– Havens? – Kontynuował unosząc brew, a przez myśl przeszedł mu pomysł ewakuacji się z gabinetu, przecież portret nie mógłby gonić go po zamku.

– Gdy wróciłem w nocy do tej ramy, przyłapałem Elizabeth na przeszukiwaniu biurka. Severusie, musisz być bardziej uważny. Powinieneś też zmień hasło. – Dodał, a Snape poczuł wypełniającą go ulgę, której nie mógł dać po sobie poznać, jednak zaraz po niej pojawiło się w nim kolejne nieprzyjemne uczucie, a grymas na jego twarzy nieco się powiększył.

– Z pewnością nic tam nie znalazła. – Odparł spokojnie. –  Nie trzymam tu dowodów zbrodni. – Rzucił z lekką ironią, a Albus westchnął. 

– Ale ja trzymam Severusie. Wiesz, że zostały tu wszystkie moje cenne rzeczy. Gabinet musi być pod ochroną. 

– Co to ma wspólnego ze mną? Przecież nie trzyma tu dyrektor pamiętnika, w którym jest rozpisany cały plan. – Mruknął kpiąco, świdrując portret martwym wzrokiem. – A co do jej obecności w Hogwarcie przed kilku laty, została ona dokładnie zatuszowana. 

– Mimo to, są rzeczy, których Elizabeth nie powinna znaleźć. 

– Nawet jeśli znajdzie coś na dyrektora, to nie powiąże tego ze mną. 

– Nie możesz mieć pewności, Severusie. Lepiej dmuchać na zimne. 

– Więc może powie mi dyrektor co to takiego, żebym mógł to ukryć, zabezpieczyć.

– Nie ma takiej potrzeby, wszystko jest ukryte w różnych zakamarkach gabinetu, ale nawet najlepiej ukryte rzeczy można odnaleźć, jeśli tylko szuka się wystarczająco długo i dokładnie. – Odparł spokojnie, a Snape ciągle się krzywił, próbując zrozumieć o czym konkretnie mówi Dumbledore. Wszystko miało coraz mniej sensu i czuł, że ich rozmowa dotyczy kolejnego skrywanego przed nim sekretu.

– Mógłbym zmienić hasło, ale prędzej czy później będę musiał je i tak podać Havens, żeby nie wzbudzać podejrzeń. Najprościej będzie jeśli dyrektor mi powie co przed nią ukryć. 

– Nie Severusie, to nie podlega dyskusji. – Powieki czarnowłosego czarodzieja ciężko opadły, aby po kilku sekundach znów się podnieść, zaraz potem w milczeniu opuścił gabinet. Nie było sensu ciągnąć dalej tej rozmowy. Nie miał też na to specjalnie ochoty. Bardzo męczyło go pytanie, czego Havens nie może znaleźć, co musi być przed nią tak starannie ukryte? W tym momencie Snape zaczął się obawiać, że Albus ma za uszami jeszcze więcej, niż mógłby się tego spodziewać. 

W rozmyśleniach dotarł do Wielkiej Sali wypełnionej uczniami konsumującymi śniadanie. Zajął swoje miejsce, zerkając na puste krzesło obok. Zastanawiał się czy Haves zaspała, czy nie miała ochoty przyjść. Nalał mocnej kawy do filiżanki i delektując się jej smakiem, omiótł salę spojrzeniem, a wreszcie zobaczył w drzwiach Havens w czarnej ołówkowej sukience i długich czarnych rękawiczkach, na policzkach miała lekki rumieniec, wyglądała tak jakby wróciła właśnie z długiego spaceru. Dyrektor przyglądał się jej, wyciągnięty w swoim zdobionym krześle. Nie napotkał jednak jej spojrzenia, co wprawiło go w lekką konsternację. Nie wiedział czego spodziewać się teraz po czarnowłosej. Miał jedynie świadomość, że ta jedna noc nie sprawiła, że Havens zapragnęła być z nim na zawsze i gdzieś w głębi duszy go to bolało. Poczuł zapach jej perfum i chwilę potem usłyszał jej subtelny głos.  

Czarne Szaty: Powrót Pana || Severus SnapeWhere stories live. Discover now