Stłumione pukanie robiło się coraz wyraźniejsze, aż w końcu przebudziło Havens. Powoli otworzyła oczy, a ból wydawał się jej być jeszcze intensywniejszy. Ciągle nie mogła uwierzyć we wszystko co się wydarzyło się w ciągu kilku ostatnich dni. Najważniejsze jednak było to, że już nie była tak zmęczona i słaba. Podniosła się nieco, słysząc pukanie, aż w końcu niechętnie mruknęła.
– Proszę. – Drzwi uchyliły się i zajrzała przez nie Narcyza.
– Obudziłam cię?
– Wejdź.
– Przyniosłam twoje rzeczy. – Odparła i otworzyła szerzej drzwi, po czym machnięciem różdżki przeniosła przez próg dużą, drewnianą skrzynię. Czarnowłosa spojrzała pytająco na kuzynkę, zaraz potem zwracając wzrok na drewniany kufer. Od razu zwlekła się z łóżka i otworzyła wieko, pod którym ułożone były jej ubrania i kosmetyki.
– Skąd to się tu wzięło? – Spytała przenosząc wzrok na Narcyzę, która w końcu zamknęła za sobą drzwi i schowała różdżkę w kieszeni.
– Avery to przyniósł z twojego mieszkania.
– No cóż. Dobrze, że w ogóle je dostałam. – Odparła przerzucając rzeczy w skrzyni.
– Lepiej się czujesz? – Spytała dość beznamiętnie Narcyza.
– Tak. – Mruknęła wyjmując z kufra czystą koronkową bieliznę, a zaraz po tym zniknęła blondynce z oczu za drzwiami łazienki.
– Większość śmierciożerców nie wie, że wróciłaś i chyba tak ma na razie zostać. – Odezwała się w końcu.
– Do czasu aż zdecyduje co ze mną zrobić. – Havens mruknęła sama do siebie, a gdy tylko zapięła stanik, otwarła drzwi i wbiła wzrok w Narcyzę. – Dołączyłaś?
– Nie. – Odparła chłodno, a czarnowłosa poczuła lekką ulgę. Już dawno stało się dla niej oczywiste, że dołączenie do grona śmierciożerców wcale nie zapewnia świetności, wręcz przeciwnie. Nic jednak nie odpowiedziała, uniosła tylko brew i mijając Narcyzę podeszła do dużego lustra, stojącego w rogu pokoju. Nic dziwnego, że wszystko ją bolało, pomijając ciągle dające się we znaki zaklęcie cruciatus, jej ciało było pokryte w siniakach, najprawdopodobniej wywołanych kilkukrotnymi upadkami na posadzkę.
– Rozumiem więc, że wyszłaś za Lucjusza? – Kontynuowała wpatrując się w swoje odbicie. Odpowiedzi nie otrzymała od razu. Blondynka nieco zmarszczyła brwi słysząc to, przecież doskonale pamiętała jak kilka lat temu rozmawiała o tym z Elizabeth, mimo to przytaknęła.
– Tak.
– Dobrze ci z nim?
– Tak.
– Pasujecie do siebie, zawsze pasowaliście. – Odparła zerkając na Narcyzę. – Mimo to nie słyszę przekonania w twoim głosie. – Cyzia z coraz większym zmieszaniem przyglądała się niebieskookiej, która wyjęła ze skrzyni sukienkę.
– Ostatnio mamy niewielkie problemy. – Rzuciła powstrzymując jakiekolwiek emocje.
– Mogę spytać jakie?
– Lucjusz jest w Azkabanie. – Powiedziała w końcu, po dłuższej chwili milczenia.
– Pan nie pomógł się mu wydostać?
– Był zbyt zajęty. Od jego powrotu wszystko dzieje się tak szybko. – Mruknęła pod nosem, a czarnowłosa zakładając sukienkę zawiesiła na moment wzrok na kuzynce.
– Powrotu? – Spytała unosząc brew, co wywołało u Cyzi jeszcze większe zakłopotanie.
– Zniknął na wiele lat, po tym jak nie udało mu się zabić Harry'ego Pottera. – Rzuciła marszcząc brwi. - Nie słyszałaś o niczym?
YOU ARE READING
Czarne Szaty: Powrót Pana || Severus Snape
FanfictionSeverus i Elizabeth zostali rozdzieleni po tragedii, a w Świecie Magii zapanowały mroczne i niepewne czasy.