Rozdział 50

456 55 7
                                    

                                                                Rozdział 50

                                                                    HUNTER


Siedzę na sofie w hotelowym pokoju nie umiem pozbierać myśli. Próbuję przeanalizować wszystko, ale jestem zbyt słaby. Nie potrafię uwierzyć w słowa Nikki. Zagłębiam się w przeszłość. Miłość to skomplikowane uczucie, które podobnie jak drzazga wbija się głęboko pod skórę i drażni swoją obecnością. Niekiedy łatwo się jej pozbyć, a niekiedy zostawia po sobie ślad. Bliznę. Miłość potrafi podnieść z kolan, lub doprowadzić do upadku. Nie pozwala się zbliżyć ani oddalić. Kontroluje umysł, obezwładnia serce. Jest dzika, porywcza. Niezrozumiana. Jest wszystkim czego pragnę i czego nienawidzę. To odwieczna walka, w której wszyscy stają się ofiarami. A przynajmniej tak myślałem, kiedy wyjeżdżałem przed laty z Skaneateles do Nowego Jorku. Nie chciałem się zakochiwać, nie planowałem tego, że po rozstaniu z Summer zacznę popadać w obłęd. Nie planowałem poznawać Samanthy. Nie zamierzałem tworzyć jakiegokolwiek związku, a jednak zrobiłem to. I jak ostatni kretyn wierzyłem, że wreszcie wszystko się ułoży. Że będę szczęśliwy. Że wyleczę serce. Coś umarło. Choć może od początku było martwe? Może tak bardzo chciałem się uwolnić od bólu niespełnionej miłości, że zaangażowałem się w relację pełną kłamstw? Nie wiem co wywołuje większe cierpienie; świadomość, że byłem zdradzany czy podanie mi narkotyków, które kompletnie wyczyściły mi pamięć, dzięki czemu przyjąłem na siebie cała winę związaną z wypadkiem. Nie umiem sobie tego poukładać. Złość krąży w mojej krwi. Powinienem się uspokoić i żądać kolejnych wyjaśnień, ale emocje są zbyt silne. Wstaje z miejsca. Patrzę na Nikki, na jej długie nogi i szpilki, a potem bez zastanowienia sięgam po kieliszek, którego wcześniej napełniła wódką i wlewam alkohol do gardła.

– Mówiłam, że będziesz tego potrzebował.

– Dlaczego mi nie powiedziałaś? – Pytam nie kryjąc żalu. – Dlaczego, kurwa, pozwalałaś, żeby to tak długo trwało?

– Bo tak było łatwiej.

Łatwiej?! Spędziłem tyle czasu na obwinianiu się, na wyrzutach sumienia, bo tak było im łatwiej!? Nabieram powietrza w płuca, zgarniam ze stolika paczkę papierosów i odpalam jednego. Duszący, siwy dym unosi się pod sam sufit przypominając mi, że powinienem rzucić to cholerstwo.

– Co się stało, że mówisz mi o tym teraz? Znudziło ci się poruszanie na wózku inwalidzkim?!

– Okej, zawiniłam. Mogłam nie zgadzać się na ten plan, ale Sam mnie przekonała. Zresztą bałam się konsekwencji. Wyszło...słabo.

– Słabo?! Ja przez miesiące katowałem się myślą, że zjebałem ci całe życie! Rozumiesz?! Przez, kurwa, miesiące! Chodziłem do terapeuty, łykałem leki na uspokojenie. Byłem przesłuchiwany! Miałem sprawę w sądzie! Kurwa!

– Ten policjant, który przyjechał na miejsce wypadku znał Sam. To on nas pokierował dalej.

Mam ochotę wymiotować. Biorę do ręki butelkę wódki i chciwie przyciskam usta do szyjki. Krtań pali mnie żywym ogniem, ale nie przestaję. Papieros, którego trzymam między palcami powoli się spala. Panuje we mnie chaos. Jestem wściekły, rozżalony, pełen niedowierzenia.

– Sam chciała wyciągnąć od ciebie trochę kasy, ale ja miałam już dość. Nie chciałam dłużej.

Przełykam każdą krople uzmysławiając sobie w jakiej pieprzonej bańce żyłem.

– Trochę kasy. – Powtarzam ponuro. – Wpłaciłem dwa miliony na konto kliniki!

– No... tylko, że nie było żadnej kliniki.

THINGS WE LOST (ZOSTANIE WYDANE)Dove le storie prendono vita. Scoprilo ora