Rozdział 51

478 49 19
                                    

                                                                        Rozdział 51

                                                                         CARL

Pijemy z Summer zimową herbatę, którą przyrządziła nam jej matka. Wokół nas pełno zmarzniętych, zwiędłych roślin. Thompsonowie nie zatroszczyli się o ogród w tym roku. Siedzimy na ławce z widokiem na zamarznięte oczko wodne. Dziś jest wyjątkowo mroźno, a ona uparła się, że musimy wyjść z ciepłego mieszkania. Nie protestowałem, w tej chwili muszę od nowa zdobyć, to co straciłem. Zaufanie. Poprzednim razem działałem zbyt odważnie, za szybko. Nie sądziłem, że się ode mnie odsunie. Teraz jednak jestem sprytniejszy. Odrobiłem zadanie domowe. Wciągam w płuca zimne powietrze. Nasze ciała otula koc, ale to wciąż za mało. Trzęsę się, prawie szczękam zębami.

– Długo myślałam nad twoimi oskarżeniami wobec Andrew. – Odzywa się wreszcie.

Nie lubię tego tematu. Dlaczego wciąż go wałkuje? To bezsensu. Muszę jak najszybciej znaleźć coś na tego frajera, zanim Summer nabierze podejrzeń. A to nie jest łatwa sprawa. Andrew nie ma w bazie, nie był notowany. Właściwie to porządny facet, ale potrzebuję przykrywki. Brałem pod uwagę też tego drugiego konowała-Ashera, lecz typ nadal leży w szpitalu. No i pracuje dla Huntera. Tak, tak. Wiem wszystko. Pewnie wydawało im się, że mają genialny plan. Ja jednak jestem zawsze o trzy kroki do przodu. Zawsze.

– I co wymyśliłaś? – Spoglądam na nią udając przejęcie, bo szczerze? Mam w dupie co sobie myślała. Nie interesują mnie jej dochodzenia. O wiele bardziej ciekawe są jej piersi. Głowa podsuwa mi obraz zaokrąglonego kobiecego brzucha i sutków z których sączy się płyn laktacyjny. Summer z moim potomkiem w łonie jest największym źródłem podniecenia.

Chcę ją zerżnąć.

Tu i teraz.

– Wydają się...dziwne.

– Dziwne? Dlaczego?

– Andrew nigdy nie był wobec mnie wrogo nastawiony. Razem pracowaliśmy, pomógł mi przy czarnulce. Dzięki niemu kotka miała fantastyczną opiekę. Twoje oskarżenia... – Urywa splatając dłonie. Wydaje się nerwowa.

– Podważasz moją pracę? – Chcę pokazać, że okazując mi niepełne zaufanie działa swoją niekorzyść. – Summer, znam się na swojej robocie.

– Porozmawiam z nim.

– Z Andrew?

– Tak, już dawno powinnam to zrobić. – Stwierdza zamyślona. – Ostatnio tak wiele się dzieje, że ledwo odnajduję się w tym chaosie.

Uśmiecham się pod nosem. Cieszę się, że jest taka zdezorientowana. To sporo ułatwia. Myślę o młodym Westonie. Być może się pokłócili, a może zwyczajnie stracili kontakt jak przed laty. Nie ukrywam, to ostatnie byłoby spełnieniem marzeń. Otwartą bramą do raju.

– Jestem z tobą. – Przypominam jej. – Nie musisz się sama wszystkim martwić.

– No właśnie. – Wstaje z ławki. – Dlaczego tutaj jesteś?

Bo jesteśmy sobie przeznaczeni.

– Bo się przyjaźnimy. – Muszę być ostrożny. – Co zrobisz dalej z azylem?

– Nie wiem.

– Nie masz żadnych planów?

– Nie. – Smutnieje. – Budowałam azyl od podstaw, oddałam serce temu miejscu i tym zwierzakom, a teraz zwyczajnie nie wiem co robić. Chyba potrzebuję czasu.

THINGS WE LOST (ZOSTANIE WYDANE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz