Rozdział 17

575 63 5
                                    

                                                            Rozdział 17

                                                                HUNTER


Nie wiem czy w ogóle zauważyła, że nie wróciłem na noc. Chociaż może to i lepiej? Nie muszę wysłuchiwać tych fałszywych trosk i paplaniny o tym, jak bardzo jestem niewdzięczny. Mimo wszystko, gdy stoję w pokoju i widzę leżącą matkę na podłodze moje serce niemal wyrywa się z piersi. Jestem wściekły i...bezradny. Spoglądam na trzy puste butelki po wódce, a potem dostrzegam w dłoniach matki skrawek niebieskiego materiału. Podchodzę bliżej i zamieram. To koszula ojca. Żołądek wywraca mi się na drugą stronę, gdy patrzę na schlaną do nieprzytomności matkę ściskającą ubranie zmarłego męża. Kocha go. Był jej jedyną miłością i choć przeżywała piekło, nigdy nie żałowała, że oddała swoje serce toksycznemu mężczyźnie. Tak, tego jestem pewny. Kochała go, nawet wtedy kiedy nie powinna go kochać. Kiedy powinna uciekać. Zaciskam zęby, uświadamiając sobie, że ojciec nigdy by za nią nie tęsknił. Nie w taki sposób. Matka była mu potrzebna do przygotowywania posiłków, sprzątania i zadowalania. Brał to co chciał, bez względu na okoliczności. Miałem zaledwie sześć lat, gdy widziałem jak ojciec pieprzy matkę. Stali przy ścianie, nie trudząc się nawet z zamknięciem drzwi od łazienki. Słyszałem ich jęki i byłem przerażony. Bałem się, że dzieje się coś złego. Zapłakany przygryzałem kciuk i gapiłem się na stękającego ojca prosząc Boga, by cokolwiek to było...już się skończyło. Nie wiedziałem, że mnie obserwował. Nie wiedziałem tego, aż do momentu, w którym postanowił wyjąć swojego ociekającego spermą kutasa z waginy matki i podejść do mnie. Trząsłem się ze strachu, gdy ściskając mnie za ramię, popchnął na podłogę wyzywając od małych, obrzydliwych zboczeńców. Nie jestem świadom, że od kilku długich minut zwijam swoje dłonie w pięści, zupełnie tak, jakbym szykował się do ataku z niewidzialnym demonem. Nienawidzę go. Nienawidzę jej. Nienawidzę tego miejsca. Nienawidzę tego, co mi zrobili. Chciałem pomóc matce. Gdy wszedłem do mieszkania i zobaczyłem ją pijaną, chciałem ją podnieść i położyć do łóżka, ale teraz nie jestem nawet w stanie oddychać tym samym powietrzem co ona. Odwracam się na pięcie i wychodzę z domu. Jestem zmęczony, bo zamiast zamknąć powieki, ja wolałem patrzeć na śpiącą Summer. Wkurzam się, że nie wziąłem cholernego prysznica, ani nie zmieniłem ubrań, przez co cuchnę. Cuchnę tam samo jak ona. Nie wiem jak sobie radzić z tą napływającą złością. Spoglądam na zaparkowanego pickupa i z całych sił przywołuję wspomnienia z wczoraj, gdy po ulewie wsiadłem do samochodu i przywiozłem Summer ławkę, którą razem ustawiliśmy przed budynkiem gospodarczym. Siedzę przed zamkniętymi drzwiami, na drugim schodku i ukrywam twarz w dłoniach, bo nagle mam wrażenie, że nie panuje nad swoim życiem. Uczucia, które powinny być martwe, odżywają. Kiedy randkowałem z Sam miałem nadzieję, że uda mi się zapomnieć o Summer. Starałem się, próbowałem jak tylko mogłem. Dawałem Sam wszystko...a może tylko mi się tak wydawało? Może nigdy nie obdarzyłem jej prawdziwym uczuciem? Co jeśli okłamywałem nas oboje?

Jesteś chujem, Weston.

Diabłem. Złym człowiekiem. Zmorą tego pierdolonego świata. Jestem powodem kalectwa niewinnej dziewczyny. Jestem mordercą jej sprawności. Powinienem przebywać w więzieniu, ale moi prawnicy stanęli na głowie, żeby mnie ocalić. Niepotrzebnie. Cole nie miał racji, mówiąc, że to nie jest moja wina. To była moja wina. To zawsze będzie moja wina. Niespodziewanie z rozmyślań wyrywa mnie dźwięk telefonu. Wyjmuje go niechętnie z kieszeni dziwiąc się, że bateria nadal trzyma. Na wyświetlaczu pojawia się zdjęcie uśmiechniętego Warrena i prychając pod nosem akceptuję połączenie.

– Dzień dobry, szukam nowego wokalisty do rockowego zespołu, bo poprzedni zwiał.

– Bardzo śmieszne – Rzucam ironicznie.

THINGS WE LOST (ZOSTANIE WYDANE)Where stories live. Discover now