Wróg moich wrogów

21 5 25
                                    

Miałam niezłą zabawę pisząc ten rozdział...

- Nieźle nas wszystkich ograł. - stwierdził Ósemka, przeglądając dokumenty - Jak byk nasze podpisy...

- Właśnie. - westchnął Pantalone, odchylając się w fotelu - Muszę jeszcze raz przeprosić za moją niekompetencję, wypłacę odszkodowanie jak tylko obliczę, ile wam wiszę.

- Ślinę na przepraszanie zachowaj dla tych, którzy będą faktycznie wnerwieni. A to i tak Piroman powinien zapłacić.

- Hm? A, numer 10. Wybacz, nie pamiętałem ksywki.

- Czeeeeeeeeeeść skurwysyny! - przez drzwi z buta i mało nie wyrywając zamka wszedł Trójka, a za nim z westchnięciem rozczarowania dowlókł się Steven.

- O, ktoś tu wyleczył siniaki! - Szóstka, który wbiegł zaraz zanim zatrzasnęły się drzwi.

Ósemka rzucił ukradkowe spojrzenie na Pantalone: był najzwyczajniej zniesmaczony, ale zaraz przybrał bardziej pokerową twarz, biorąc oddech i chyba mając nadzieję, że zamek jest jednak cały.

- Wybacz. Zapłaci za wymianę, jeśli zepsuł. - Steven potarmosił Trójkę za włosy i szarpnął go w dół, zmuszając go do zajęcia wolnego krzesła koło siebie.

Jota, wyraźnie rozdrażniony ich zachowaniem usiadł krzesło dalej od nich, zapewne rzucając zza czarnego szkła maski badawcze spojrzenia zebranym.

- Spóźniliście się. - zauważył subtelnie Ósemka.

- No widzisz, a mogłem przyjść przed czasem, pobić cię do nieprzytomności i wtedy czekalibyśmy na ciebie! - fuknął Szóstka. Ósemka miał niemiłe wrażenie, że gdyby nie obecność bankiera, to już dawno zbierałby zęby z ziemi.

- Wybaczcie spóźnienie. - Piątka dotarł do gabinetu i zajął wolne krzesło - Alfy nie będzie, ale zrobię transkrypcję i mu prześlę. Odczyta.

- Miło. - Pantalone skinął głową.

- Może lepiej po prostu mu napisz co było, bo patrząc po kłótniach, jakie się będą działy... - odezwał się Steven.

- Sam notuj, jak ci się chce. - prychnął Piątka, kładąc na biurku dyktafon - Włączę jak przyjdą wszyscy.

- Hej Pante, jak życie? - do gabinetu wślizgnął się Zan, jako jedyny jak człowiek zamykając za sobą drzwi.

- Średnio. - odparł okularnik.

- Dało się domyślić. - rozejrzał się, dostrzegł krzesło, podszedł do w miarę niezawalonej rzeczami komody pod ścianą i usiadł na niej, prostując się z triumfalnym uśmiechem.

- Czy wy zawsze. Musicie. Zachowywać się jak banda dzieci?

- OHO!!! - jak na komendę wszyscy spojrzeli na drzwi, w których stanął ostatni ze zwołanych. Z wyższością na twarzy przeszedł przez próg i zamknął za sobą drzwi, zakładając ręce na piersi;

- Możemy zaczynać. - powiedział zimno.

- Ej a jakieś "dzień dobry"? - wtrącił Zan.

- Nawet ja się przywitałem! - zauważył entuzjastycznie Trójka.

- Nazywając ich "skurwysynami", słyszałem z drugiego końca korytarza. Nie zniżę się do tego, wybacz. - odparł Dwójka, wzruszając subtelnie ramionami.

- Oho, zaczyna się. Ktoś tu wszedł w tryb "haha jestem od was lepszy bo to mi Oryginał powierzył pilnowanie budowy robota w Sumeru." - westchnął Steven, bawiąc się skuwką od długopisu zabranego z biurka bankiera.

Ewangeliści na usługach mroku - Genshin Impact AU? [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now