Ludzka potrzeba mało ludzkiego indywiduum

15 5 4
                                    

Kolejny miesiąc upłynął w spokoju... względnym.

Kito wyleczyła nogę i tak szybko, jak dała radę wróciła do roboty. Aloy nie nalegała, żeby zostać dłużej i ku niezadowoleniu Juana, zniknęła w przeciągu sekund odkąd Kito zajęła uwagę większości osób.

Dopiero potem Marija miała okazję zobaczyć, jak naprawdę działają Ewangeliści w pełnym składzie.

Ósemka wychodził na kilka godzin, podczas których ekipa szykowała broń i karmiła konie. Szef wracał, pokazywał na mapie trasę, jaką mieli pokonać oraz posterunki, między którymi miała poruszać się Kito. Gdzie miał czekać Osuri oraz kogo mają się spodziewać.

Marija przyglądała się tym przygotowaniom i nie wiedziała, czy ma zazdrościć czy cieszyć się, że ona tylko sadowi się za swoim biureczkiem w ciepłym archiwum.


***


Wróciła do domu, mając w głowie nie najciekawsze obrazki i myśli.

Podczas akcji nie dość, że Ósemka został złapany przez jeden z Segmentów, a Kito prawie wpadła, to Osuri ledwo uciekł z życiem. Wprawdzie wszystko niby było okej i uratowano aż siedem osób, ale z powodu braku Ósemki Żarjew kazał podać im leki na uspokojenie i pilnować, żeby żaden sobie nic nie zrobił. Bez Ósemki i jego wudu-śmudu zamazywania pamięci nie mogli ich odesłać do domów.


***


Miał dość. To nawet nie jakieś inne emocje, upokorzenie wstyd czy poczucie winy. Miał serdecznie kurwa dość.

Leżał na zimnej posadzce z zamkniętymi oczami, starając się nawet nie oddychać za głęboko, żeby nie czuć złamań.

Ktoś wszedł do warsztatu. Ósemka westchnął niechętnie, chociaż ona może poskłada go do kupy. Bo w drzwiach była Sandrone.

...

- Ał-

- Wybacz. - poprawiła zacisk na kilku kablach i nerwach, po czym wróciła do łączenia kabelków wystających mu z pleców - Znowu problemy z innymi?

- Bywa. - wzruszył ramionami. Blondynka spojrzała na niego smutno, ale nie powiedziała nic więcej.

Lubiła pracować w ciszy i Ósemka o tym wiedział, więc tylko patrzył niemrawo przed siebie, podczas gdy ona naprawiała złamania i sprawiała że siniaki znikały. Lubił ją, chociaż nienawidził u niej lądować. Bał się, że w końcu ktoś ją nakryje i będzie miała kłopoty.

Sandrone była cichą, wycofaną z grupy dziewczyną, choć potrafiła nawet w poważnych sytuacjach wykrzesać z siebie mały uśmiech i powiedzieć słowo czy dwa. Z cech negatywnych? Wścibska. Jak cholera. Też jeśli ktoś jej odmawiał, potrafiła być nieproporcjonalnie do samej siebie opryskliwa. Bywała zazdrosna do bólu i nie przepuściłaby okazji, żeby zdobyć części do maszyn, nawet jeśli narażała życia ludzkie. Tego w niej nie lubił chyba najbardziej.

Jednak samolubnie musiał przyznać, że naprawdę kochał takie momenty. Czuł, że ktoś się nim zajmuje. Delikatne i subtelne ruchy Sandrone w niczym nie przypominały tego, jak albo sam musiał się naprawiać, albo Oryginał robił to na dorocznym przeglądzie... ewentualnie w ostateczności prosił Aloy o pomoc, ale ona nie znała tutejszych maszyn na tyle dobrze, żeby mówić o jakiejkolwiek wprawie. Dlatego po jej naprawach był jak projekt do szkoły który kończyło się o drugiej nad ranem, a w sekrecie trzymał się na taśmie, kleju na gorąco i modlitwie.

Sandrone skinęła głową i jeszcze raz przeleciała wzrokiem po śladach na jego plecach. Były chyba we wszystkich dostępnych jak na blizny kształtach, kolorach i sposobach powstania.

- I już. Wszystkie na swoim miejscu. - sprawdziła węzły na ściegach i zwolniła zaciski z nerwów.

- Nawet kręgosłup mnie nie boli. - przyznał, przeciągając się i narzucając koszulę.

- Na pewno nie chcesz odpuścić, biedaku? - spytała, siadając na ręce swojego robota.

- Nope. - wstał i obrócił się do niej przodem, wzdychając.

- To... uważaj na siebie. - wysunęła się na dłoni robota i przesunęła palcem po bliźnie na jego twarzy, potem obrzucając wzrokiem te na rękach i szyi.

- Nie spadnę więcej ze schodów, obiecuję. - zsunął rękawy, poprawił koszulę, narzucił płaszcz i pożegnał się. Miał jeszcze swoje do zrobienia.


***


- Ale obiecujesz, że moja córka będzie bezpieczna? Nic jej nie zrobicie?!

- Tak, tak, uspokój się pan!

Mężczyzna drżącymi od nerwów rękami podał Agentowi zaklejoną kopertę. Agent schował kopertę i wyszedł bez słowa.

Mężczyzna usiadł przy stole i schował głowę w ręce. Chciał przecież dobrze... tak, chciał ją tylko chronić.

Ewangeliści na usługach mroku - Genshin Impact AU? [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now