Rozdział 21

183 23 128
                                    

????

- An potrzebuję twojej pomocy - stanął przed kasą wysoki brunet ostrzyżony na jeża, patrząc na mnie z błaganiem w szarych oczach.

- Dzień dobry, witamy w KFC, co pan zamawia? - zadawanie takich pytań stało się dla mnie najzabawniejszą częścią dnia. Możliwości w których mogę przez to kogoś wkurwiać są niezliczone.

- An - warknął mężczyzna, łapiąc za moje stanowisko kasowe. Oh, jak ja się boję, wielki straszny mężczyzna chce mi grozić przez plastikową plandekę w zatłoczonym Fast Foodzie - Posłuchaj.

Wredny uśmiech nie schodził mi z twarzy.

- Daj mi jeden pieprzony powód przez który miałbym się ciebie posłuchać - wyszczerzyłem zęby w krwiożerczym uśmiechu - Jeden. Powód.

- Nawet nie wiesz o co chodzi.

- Felician, zawsze jak do mnie przychodzisz to chcesz mojej pomocy - syknąłem na mężczyznę - Myślisz, że jestem jakąś zasraną pomocą społeczną?

Brunet przysunął w moją stronę kopertę. Spojrzałem najpierw na nią, później na niego i poddałem się kuszeniu, aby zajrzeć do koperty. W środku był bon do Starbucksa z pokaźną sumą oraz pliczek banknotów stuzłotowych. Cóż... W takich momentach każdy się zastanawia nad własną ceną. Czy moja cena to coś około 3000 złotych i bon na 200 złotych do kawiarni?

Spojrzałem wyczekująco na mężczyznę, który wywrócił oczami i spod marynarki wyjął drugą kopertę.

- Tutaj są pewne zdjęcia - powiedział z uśmiechem, trzymając kopertę pomiędzy dwoma palcami - Albo mi pomożesz albo wyślę te zdjęcia odpowiedniej osobie.

- Nienawidzę cię - syknąłem bardziej do siebie niż do niego, wsadzając swoją kopertę pod koszulę. Mądry ruch dla cycatych kobiet w filmach, beznadziejny ruch dla płaskich facetów jak ja - Zamów coś i zajmij stolik. Przyjdę do ciebie jak tylko będę mógł.

- Powinieneś przestać oglądać tyle filmów, koperta ci się wysuwa z koszuli - odparł Felician, zamawiając w końcu ciastko.

Tak. Ciastko. W KFC.

Nie byłem jednak takim cudownym "przyjacielem", aby przynieść mu to ciastko od razu. Co prawda, mogłem dosłownie wziąć je z lady i mu zanieść, ale to jego wina że mnie prosi o pomoc, więc kutas sobie poczeka.

Koperta piekła mój brzuch za każdym razem jak ocierały się o moją skórę. W sensie, nie że była zatruta, ale czułem jej moralny ciężar. Znanie się z Felicianem to moralny ciężar, zacznijmy od tego. To ten ciężar, którego chcesz się wiecznie pozbyć, a on i tak wraca nawet jak go wypierdolisz z domu.

Bo nie zliczę ile razy go wypierdoliłem z domu.

Skąd znam Feliciana? To całkiem zabawne, wszystko zaczęło się kiedy miałem pięć lat... Był tym pedofilem, który roznosił cukierki...

NIE NO, ŻARTUJĘ.

Poznaliśmy się w przezabawny sposób, bo typ uciekał przed swoją byłą. Wbiegł przez drzwi KFC krzycząc do mnie, abym mu pomógł, więc schowałem go za ladą. Laska zrobiła wejście smoka, krzyczała gdzie jest Felician, a ja z absolutną powagą odpowiedziałem, że właśnie poszedł do łazienki z moją współpracowniczką. Typiara pobiegła do łazienki, ja ją zamknąłem i dumny z siebie wróciłem do Feliciana, rozpoczynając serię niefortunnych wydarzeń jakim było od początku samo poznanie go.

Jebaniec. To wszystko przez te jego wielkie oczy. W innym przypadku bym nie pomógł.

Mogę też zwalić na jego wielkie oczy to, że się z nim przespałem? Chyba tak, nie zaszkodzi. Więc jebać jego wielkie oczy, bo właśnie przez nie, przespałem się z nim o trzy razy za dużo. Tak, TRZY RAZY.

"Dowiozę twoje serce" ~ Glovo x Pyszne.plWhere stories live. Discover now