Rozdział 11

314 38 216
                                    

Daniel

- Wrócił król! - oznajmiłem radośnie, przekraczając próg swojego mieszkania - Mam nadzieję, że tęskniłeś i nie adoptowałeś kolejnego pająka - zażartowałem, zdejmując z nóg buty. W odpowiedzi jednak zamiast typowego "ALE NAZWAŁEM GO" i jakieś wymyślne imię, usłyszałem tylko z trudnością wstrzymywany pisk jak przejeżdżanego psa.

Rzuciłem torbę na ziemię i zacząłem szybkim krokiem iść w stronę żałosnego skowytu związanego z bólem serca.

- Który gówniarz cię skrzywdził? - wypaliłem, wchodząc bez pukania do pokoju Lulu. Mój przyjaciel leżał skulony na łóżku, okryty dokładnie kołdrą jak kokonem. Nie widziałem nawet skrawka jego ciała czy włosów, tak szczelnie się okrył, ale wiedziałem że tam leży, bo cały drżał i płakał.

Lulu spojrzał na mnie, a kosmyk kolorowych włosów wszedł na jego zapłakaną twarz. Nie potrzebowałem więcej, aby wiedzieć że nie ważne kto to zrobił, nie ważne co mu zrobił, teraz potrzebuje przytulenia, teraz potrzebuje wsparcia.

Usiadłem na krańcu łóżka, a drobne dłonie przyjaciela szybko znalazły się wokół mojej sylwetki, zaciskając się jak wąż boa. Prawie mnie dusił, ale nie miałem serca mu tego powiedzieć. Przytuliłem go mocno, nie patrząc kompletnie na to, że może zmoczyć mi łzami koszulkę.

- M... moje... Serce jest tak... Tak głupie - wydukał z wielką trudnością, zaciskając dłonie na mojej koszulce. Kosmyki kolorowych włosów przyklejały się do jego mokrej buzi, jego ciało calutkie drżało jak listek na wietrze, a jego serce biło mocno i głośno, co byłem w stanie poczuć na swojej klatce piersiowej.

- Nie jest głupie, miłość nie jest głupia - wyszeptałem, mając nadzieję że to właśnie o tym mówimy. Skoro mowa o sercu to raczej też o miłości, nie? Chyba, że serce jest głupie bo zachorowało na raka, wtedy przypał.

- Jest! Jest, bo on jest głupi, on.. - chłopak zacisnął zęby i spojrzał na mnie - Daniel, czy to moja wina? Czy to źle że się w nim zakochałem? Czy dobrze zrobiłem?

- Nawet nie wiem co się wydarzyło Lulu - odgoniłem część przyklejonych do jego twarzy kosmyków - Ale na pewno nie jest tak źle jak myślisz.

No to trochę się z tym jebnąłem, że "Nie jest tak źle".

Lulu zaczął opowiadać mi co tu się wydarzyło. Każdy szczegół, każda ważniejsza informacja. Na początku uśmiechał się, czasem nawet cicho podśmiewywał, aż doszedł do momentu w którym wszystkie emocje zeszły z jego buzi, jego oczy zapełniły się bólem i łzami, które bezmyślnie spływały po jego policzkach.

- Zapytał czy ma iść, a ja odpowiedziałem tylko "proszę" - dokończył opowiadanie, czkając między poszczególnymi słowami. Zakrył usta dłonią, starając się złapać odpowiednio głęboki wdech - I od tego momentu siedzę tutaj, płaczę i nie potrafię się pozbierać, bo to za dużo.

- Luluś.. - wyszeptałem, odsuwając się kawałek od przyjaciela, aby spojrzeć w jego zielone oczy - Za takim debilem nie ma co płakać. Zrobił wielką głupotę, mógłbym nawet powiedzieć, że niewybaczalną. Jebać go na ryj.

- Daniel, naprawdę bym chciał - wyszeptał kolorowowłosy, spuszczając wzrok na swoje kolana - Ale ja go dalej kocham.

Twarz Lulu nie miała żadnego spójnego wyrazu, patrzył się pusto na swoje kolana, łzy spływały po różowych policzkach, skapując na materiał kołdry. Jego dłonie drżały.

Kocha go.

- Kocham Martina - dodał jeszcze ciszej - Kocham go tak, że aż boli, nawet jeśli to co zrobił było okropne. Nawet jeśli to ja chcę przerwy i mnie to boli... Kocham go. Kocham tego idiotę. Kocham tego ślepego idiotę, który wyznał mi bezmyślnie miłość.

"Dowiozę twoje serce" ~ Glovo x Pyszne.plWhere stories live. Discover now