Rozdział 9

297 36 156
                                    

Martin

- NIE WKURWIAJ MNIE NAWET, POWIEDZ JAK TY TO ZROBIŁEŚ - krzyczał na mnie Lulu, patrząc w lustro po naszym maratonie bajek i przytulaniu się pod kocem. Jego włosy były... Cóż, na pewno nie blond.

- SKĄD MAM WIEDZIEĆ, W NIEKTÓRYCH MIEJSCACH WYDAWAŁO MI SIĘ, ŻE JEST ZA MAŁO FARBY!

- OKEJ, CHUJ Z TYM, ALE JAK TY ZROBIŁEŚ Z ŻÓŁTEJ FARBY RÓŻOWY? - krzyczał przerażony Lulu, przeczesując palcami włosy w kilku różnych kolorach. Przy samej głowie dalej były rude, później był rzeczywiście kawałek różowego, fioletowego, a końcówki były zielone.

- NIE WIEM, W TRAKCIE MOGŁEM DODAĆ WODY, MOŻE COŚ ZŁEGO DODAŁEM - odkrzykiwałem, nie za bardzo wiedząc co zrobić w takiej sytuacji.

- AAAAA!

- AAAAA!

- Aaaa.

- A.

- Dokładnie.

Zaśmialiśmy się oboje, Lulu skupiając na mnie wzrok. Dłonie z jego włosów opadły po obu bokach.

- I co ja mam zrobić? Wyglądam jak tęcza.

- Chyba jakaś tęcza na dragach - skomentowałem, zakładając kosmyk włosów chłopaka za jego ucho - Możesz spróbować z takim wyglądem, naprawdę nie jest źle.

- Wyglądam jak naćpana tęcza Martin.

- Jeśli to ci poprawi humor, masz prawo mnie też tak pofarbować, abyśmy oboje przeżywali taką katorgę - zaproponowałem, przyglądając się zielonym końcówkom włosów Lulu.

- Nie wiem jakim cudem zrobiłeś z żółtej farby różowy - powtórzył się, sięgając po pudełko farby - Oh. Bo to jest różowa farba.

- Naprawdę?

- Słuchaj, ja wiem że jesteś debilem, ale nie że jesteś ślepy - pokazał mi pudełko różowej farby, które w tej chwili było już puste - Z której strony wygląda ci to na blond?

- Skąd wiesz, że nie cierpię na daltonizm?

- A cierpisz?

- Nie.

- No właśnie - skomentował, uderzając mnie delikatnie w ramię - Cierpisz jedynie na debilozę zaawansowaną jak już.

- Ej, co ty masz dzisiaj jakiś humor na wyżywanie się na mnie czy co? - zaśmiałem się, ocierając obolałe miejsce po uderzeniu - Z jakiego powodu niby jestem, aż takim debilem?

Lulu spojrzał na mnie oceniająco.

- Słuchaj, jeszcze jedno słowo, a oberwiesz klapkiem - zagroził kolorowłosy.

- Dlaczego mam oberwać klapkiem, co ci niby zro- LULU ODSTAW TEGO KLAPKA!

- WRACAJ TU!

- NIGDZIE NIE WRACAM, ODSTAW KLAPEK! - zaczęła się moje ucieczka przed zakazaną na całym świecie bronią. Klapkiem zagłady.

Uciekałem przez cały dom, co nie było trudne patrząc na wzrost Lulu, ale było dla mnie trudniejsze, bo nie znam żadnego pokoju oprócz wejścia i łazienki, ale czy jest lepszy sposób na poznanie czyjegoś mieszkania niż poprzez ucieczkę wokół niego przed przyczyną zagłady świata, najstraszniejszą istotą jaką poznał wszechświat, jaka może mieć gustownie różowy kolor i przy okazji goni cię z klapkiem zagłady? Nie, nie ma lepszego sposobu.

- MARTIN ZAWRACAJ!

- NIE MA OPCJI, MASZ KLAPEK ZAGŁADY!

Klapek zagłady uderzył mnie w tył głowy. Niesamowite, nie ważne jak szybko chciałbym uciec od oczywistego, to koniec końców uderzy mnie to z podwojoną siłą. Fascynujące.

"Dowiozę twoje serce" ~ Glovo x Pyszne.plOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz