Rozdział 10

340 38 290
                                    

Giuseppe

~Jakiś czas wcześniej~

- Witam, z tej strony Jezus Pizzus, zwany też Giuseppe. W czym mogę pomóc mojemu jakże skretyniałemu przyjacielowi? - zapytałem, odbierając telefon od swojego bestie.

- Lulu jest smutny - wyjaśniał Martin po drugiej stronie słuchawki.

- O ja pierdolę. Co zrobiłeś tym razem? - zapytałem zrezygnowany, nie widząc już nadziei dla przyjaciela. Jest gorszy niż Adrien Agreste.

- Skąd od razu pewność, że to moja wina? - spytał oburzony, wychodząc z galerii czy gdziekolwiek kupował cokolwiek, słyszałem dźwięk kasy samoobsługowej - Opowiadałem mu tylko o spotkaniu z Victorią.

- Na jasną chol- dobra, nie, po co ja pytam. Opowiadałeś mu o Victorii i jesteś zdziwiony, że jest smutny. Totalnie rozumiem, to zdecydowanie normalne - odparłem, masując nasadę nosa. Przysięgam, czasami mam ochotę go uderzyć i wbić mu jakikolwiek rozum do głowy, bo to co się dzieje jest po prostu przykre.

Biedny blondyn, zakochał się w największym kretynie jakiego ten świat widział. Martin... Cóż... Jemu jak się nie powie czegoś wprost to nie ogarnie.

- Zapytam inaczej - kontynuowałem - Czy ty w ogóle wiesz komu dokładnie opowiadałeś o swojej randce, która o niebiosa boga spaghetti, życzę sobie aby była porażką?

- Opowiadałem ją Lulu - odparł zdecydowanie.

- To też, ale wiesz jak widzi cię Lulu czy jesteś bardziej ślepy niż myślałem?

- Jako przyjaciela - wyjaśnił radośnie Martin, za co chciałem go w tej chwili udusić. Co za kretyn, idiota, dlaczego jeszcze raz się z nim przyjaźnie?

- Nie wiem w jakich ty realiach żyjesz, aby zakochana w tobie osoba widziała cię jako przyjaciela - mruknąłem już zmęczony - Adrienie Agreste, proszę otwórz oczy.

- Zakochana? Lulu nie.. Lulu jest we mnie zakochany? Co? OD KIEDY? - zaczął panikiwać po drugiej stronie słuchawki Martin.

- Nie pierdol, że tego nie wiedziałeś - syknąłem zawiedziony przyjacielem - Gość na ciebie leci, patrzy się na ciebie jak na ósmy cud świata, jak na was patrzyłem, jak na niego patrzyłem, jak był na ciebie wpatrzony... Kurwa, sam się poczułem singlem. Ty naprawdę tego nie widziałeś? - zapytałem, mając nadzieję że wbije chociaż trochę rozumu w jego głowę - Żyłem w tej zgubnej nadziei, że jednak udajesz idiotę.

- Od kiedy... Jak? - pytał w czystym szoku - Jak to...?

- Martin - otworzyłem drzwi od swojego domu - Kocham cię, jak brata, ale czasami twój poziom debilizmu przekracza granice. Chcesz to jakoś naprawić? Zastanów się nad sobą, zastanów się nad tym co robi Lulu i daj mu jakąś odpowiedź. Choćby miało to być sam fakt, że WIESZ o jego uczuciach.

- Ale ja...

- Tylko nie próbuj go przekonywać, że zakochałeś się w nim teraz. Byłeś na randce z Victorią? Byłeś. Jesteś zakochany w Victorii? No podobno tak. Jesteś ślepym debilem, który nie wiedział o uczuciach Lulu? Jesteś. Ostatnie co możesz zrobić to udawać uczucia - radziłem przyjacielowi, otwierając drzwi na oścież - Muszę kończyć, nie spierdol tego.

- Dzięki, Giuseppe - odparł zjeb, rozłączając się. Schowałem swój telefon do kieszeni.

Kolejny znak życia od Martinusa Ślepusa dostałem po kilku godzinach, kiedy oglądałem największą gejowską komedię jaką widział świat.

Siebie w lustrze.

Próbowałem ułożyć włosy w inny sposób niż zwykle i właśnie wtedy przyszła do mnie wiadomość.

"Dowiozę twoje serce" ~ Glovo x Pyszne.plOnde histórias criam vida. Descubra agora