LXI

279 15 9
                                    

Zaczynało się ściemniać, gdy szli szerokimi uliczkami wyłożonymi kostką brukową. Co jakiś czas mijali stoiska z przekąskami i pamiątkami, a im dłużej szli, tym wyraźniej było słychać muzykę. Zabudowania robiły się coraz rzadsze i mniejsze, aż weszli na ścieżkę leśną, którą oświetlały niewysokie latarnie. Jimin może zaniepokoiłby się otoczeniem, gdyby nie fakt, że mijali sporo ludzi trzymających się w mniejszych i większych grupach, a odgłosy zabawy słychać było coraz lepiej.

- Hyung, gdzie ty mnie prowadzisz? - Spytał, ale nim blondyn zdążyłby cokolwiek odpowiedzieć, wyszli na dużą polanę, zastawioną dookoła namiotami i parasolami. - Jejku... - szepnął tylko z wielkimi oczami, na co Suga cicho się zaśmiał.

- Chodź, mały. Dzisiaj zgodzę się na wszystko - powiedział z czułością w głosie i pogładził kciukiem wierzch mniejszej dłoni. - Na wszystko, co nie zagraża niczyjemu życiu oczywiście - dodał, na co młodszy zachichotał.

- To jakiś festyn? - Zapytał głośniej, gdy weszli między stoiska. Przy każdym namiocie i budce z jedzeniem lub piciem znajdowały się stoły, przy których mieściło się kilka osób.

- Jeden z czterech, jakie odbywają się tutaj każdego roku - potwierdził. - Na początku wiosny i jesieni oraz w śroku lata i zimy. Ma dzisiaj zagrać zespół znajomych mojego szefa.

- Serio? - Park wyglądał na zaskoczonego, ale bardzo pozytywnie. - To super. Myślałem, że nie lubisz takiej muzyki.

- Oni nie grają tak agresywnie. Nie zabierałbym cię wtedy, a myślę, że to ci się spodoba. Poza tym jest tu wiele innych amatorskich wykonawców. Coś na pewno przypadnie ci do gustu.

- Możemy się rozejrzeć? - Poprosił czarnowłosy, bo bardzo korciło go obejrzenie wszystkich stoisk.

- Prowadź - starszy uśmiechnął się, widząc zadowolenie na twarzy jego chłopaka.

Chodzili między namiotami, mijali wiele ludzi w różnym wieku. Niektórzy byli już mocno wstawieni, a po innych nie było tego widać. Między ławkami biegały dzieci z kolorowymi światełkami i zabawkami, które wyprosiły od rodziców, by im kupili. Jimin pamiętał, że był raz na takim wydarzeniu. W wiosce, gdzie mieszkali dziadkowie od strony jego taty, podobne festyny organizowano pod koniec lata. Wtedy niezbyt mu się podobało, bo nie znał okolicznych dzieciaków i nie miał się z kim bawić. Dzisiaj był tu tylko, ale i aż ze swoim chłopakiem i czuł się bardzo dobrze.

W końcu podeszli bliżej sceny, wchodząc między tłum. Każdy bawił się na swój sposób. Jedni tańczyli w parach, inni skakali do muzyki, ale było też wiele grup tworzących koła. Wszyscy wydawali się tacy szczęśliwi, a Park w dużej mierze to podzielał. Muzyka na chwilę została puszczona z odtwarzacza, bo zmieniali się muzycy. Podłączali swój sprzęt i upewniali się, czy wszystko działa.

- O, to oni - powiedział głośno Min, by młodszy na pewno usłyszał.

- Znajomi Jiseoka? Wyglądają strasznie - zaśmiał się, bo każdy miał wytatuowane ręce, a jeden z nich nawet szyję. Jedni mieli długie brody, inni zapuszczone włosy albo jedno i drugie. Yoongi zaśmiał się na tę uwagę, ale nie mógł się nie zgodzić. Pasowali wyglądem do reprezentowanego gatunku, a jednak ich piosenki były spokojniejsze, niż można było założyć.

W końcu wyłączono muzykę, a jeden z nich odchrząknął do mikrofonu. Zagadał tłum, który głośno wiwatował i odpowiadał radosnymi krzykami na pytania lidera zespołu. Ten miał długie włosy i krótką bródkę. Założył pas z gitarą elektryczną przez ramię i chwilę tak prowadził "dialog" z widownią. Jimin przyjrzał się instrumentowi. Nie stali przy samej scenie, a i stamtąd mógłby nie widzieć zbyt dokładnie, ale wydawało mu się, że coś jest nie tak.

Why am I like this? - yoonmin ✔️Where stories live. Discover now