XVI

259 13 0
                                    

Może bieganie późnym wieczorem, kiedy robiło się już naprawdę zimno, nie było zbyt mądrym pomysłem, ale ostatnio nie umiał normalnie zasypiać, więc postanowił trochę się zmęczyć przed snem, licząc, że mu to pomoże. Część Seulu, w której właśnie się znalazł, nie była tak ruchliwa, jak za dnia. Nie to co w jego okolicach, gdzie ludzie zasypiali nad ranem, by nocą znów bawić się do upadłego. Ludzi było naprawdę niewielu. Niektórzy, jak on, zdecydowali trochę pobiegać, ale reszta raczej wracała do domu po ciężkim dniu pracy. W zasadzie już chyba mijało go więcej samochodów niż przechodniów. Zatrzymał się, by chwilę odsapnąć, ale zawiesił wzrok na jasnym szyldzie, który po paru sekundach zgasł i można było odróżnić na nich tylko nieco ciemniejsze elementy w świetle latarni. Z budynku wyszedł chłopak, który w sumie go nie interesował, dopóki nie usłyszał jego głosu. Jakie było prawdopodobieństwo, że na tak wielki Seul, trafi akurat na miejsce pracy tego dzieciaka?

- Do jutra, hyung! - Zawołał, wychodząc na zewnątrz.

- Jutro masz wolne przecież! - Ze sklepiku dobiegł głos innego mężczyzny.

- A, no tak - czarnowłosy zaśmiał się, drapiąc w tył głowy. - To dobranoc!

- Dobranoc, Jimin-ah!

Drzwi zamknęły się, a on powinien się odwrócić i pójść w zupełnie innym kierunku. Do domu. Swojego. Więc dlaczego tego nie zrobił i zamiast tego ruszył, jak gdyby nigdy nic, za młodszym, uważając, by nie zwracać na siebie uwagi. W pewnym momencie Park zatrzymał się i spojrzał w niebo. Yoongi zmarszczył czoło, ale zaciekawiony zrobił dokładnie to samo. W co on się tam tak wpatrywał? Przecież w mieście w ogóle nie było widać gwiazd, a już szczególnie tak blisko centrum. Chłopak przed nim sięgnął do torby zawieszonej przez ramię i wyciągnął z niej słuchawki, które chwilę odplątywał, ale w końcu włożył je do uszu, podpinając do telefonu. Znów ruszył do przodu, a blondyn zauważył, że to nie jest dokładny kierunek do jego domu. Gdzie ten dzieciak się wybierał o tej godzinie? Może po prostu źle zapamiętał drogę? Ale był u niego niedawno dwa razy. Cierpiał na amnezję, nie na sklerozę.

Jimin przeszedł przez ulicę, co nie spodobało się Minowi. Teraz ciężej było go śledzić. Po co on właściwie za nim szedł? Co go obchodził ten gówniarz? Przecież Namjoon go przed nim ostrzegł, powiedział, że to nikt ważny i nie powinien się z nim zadawać. To ostatnie akurat wiedział bez jego świetnych rad. A mimo to poczekał, aż młodszy zniknie w parku, do którego wszedł i wtedy również przekroczył jezdnię. Potruchtał kawałek, mając nadzieję, że go nie zgubił. Wszedł między drzewa i zaczął się rozglądać dookoła. Nie bywał w takich miejscach. Jedyne parki, przez jakie przechodził, to te zajmowane przez bezdomnych i pijanych ludzi po imprezie. Ten był zupełnie inny. Było w nim czysto, trawnik ładnie przystrzyżono, a o rośliny dbano. Czemu w jego okolicach nikt się tym nie zajmował? Bali się pijaczynów, czy o co chodziło? Widocznie ludzie w ich dzielnicy byli gorsi i nie zasługiwali na odrobinę piękna.

Nie dostrzegł go od razu. Najpierw usłyszał chichy śpiew, wręcz nieśmiały. Nie znał tej piosenki. Nie słuchał takiej muzyki, ale musiał przyznać, ze choć nie słyszał melodii, bo ciemnowłosy miał założone słuchawki, to w jego wykonaniu brzmiała naprawdę ładnie. Oparł się bokiem o drzewo i chciał wsłuchać w tekst, ale pech chciał, że piosenka chyba się skończyła. Poczekał chwilę, obserwując młodszego, ale ten się nie ruszył. Zaczął śpiewać coś innego.

(...) we met

We started as friends

I can't tell you how (..)

(..) it came

We were never the same

(..) like magic

Nie słyszał dokładnie wszystkich słów, dlatego najciszej, jak potrafił, podszedł trochę bliżej. Mógł mu się teraz nawet przyjrzeć, bo blask oddalonych od nich latarni odbijał się od tafli wody, przy której Jimin stał i delikatnie oświetlał jego twarz. Opierał się o barierkę, wpatrując w staw smutnym wzrokiem. Chyba nawet nie zastanawiał się nad słowami piosenki. Wyglądał, jakby wyryta była w jego duszy, a on tylko poruszał ustami. A jednak dźwięki, jakie się z nich wydobywały, były dla starszego zaskakująco przyjemne.

I think about you every morning when I open my eyes

I think about you every evening when I turn out the lights

I think about you every moment, every day of my life

You're on my mind all the time, it's true

I think about you...

- Yoonnie...

Spiął się na dźwięk swojego imienia. Park patrzył teraz w dal przed siebie, ale nie zmienił pozycji. Nie zauważył go jeszcze. Po policzku spłynęła mu łza, która od razu zginęła w niedużym zbiorniku i nie wydała nawet najmniejszego dźwięku przy tym.

Yoongi poczuł jakąś dziwną nostalgię, jakby ten dzieciak rzeczywiście był kimś ważnym. Nie chciał w to jednak wierzyć. Tylko dlaczego oczami wyobraźni widział siebie przy tym chłopaku, jak obejmuje go od tyłu i delikatnie muska jego odkrytą szyję? Skąd mu się to nagle wzięło zwłaszcza, że miał na sobie szalik. Chwycił się za głowę, która nagle zaczęła go okropnie boleć. W ostatniej chwili schował się za najbliższym drzewem, gdy Jimin odwrócił się, zaniepokojony odgłosami za nim.

- Jest tu ktoś? - Zapytał, ale Min ani myślał odpowiadać.

Skulił się przy pniu i schował głowę w kolanach, oplatając je ramionami. W duchu modlił się, by młodszy go nie znalazł, bo nie wiedziałby, jak mu to wytłumaczyć. Walczył z własnym oddechem, by nie wydawać z siebie zbyt głośnych dźwięków, a serce prawie wyskakiwało z piersi. Poczuł ulgę dopiero wtedy, gdy usłyszał oddalające się od niego kroki. Wyjrzał zza drzewa, dostrzegając niknącą w ciemności sylwetkę i odetchnął. To niemożliwe, by dzieciak mówił prawdę. Namjoon nigdy by go nie okłamał. Nie okłamałby go... nie on...

~~~
Jak tam, zostaliście już dzisiaj oblani? A może Wy kogoś oblaliście?
Maratonu dzień czwarty i ostatni 🍡

Why am I like this? - yoonmin ✔️Donde viven las historias. Descúbrelo ahora